[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Kay, zadowolona, że w tej krainie lodu i śniegu
natrafiła na bratnią duszę.
– Bo jesteś przesiąknięta miastem do szpiku kości
– wyjaśniła Meggie.
– Nie rozumiem, jak można się fascynować tym, że
ludzie mieszkają jeden nad drugim i jeżdżą samo-
chodami jak szaleni. Co w tym atrakcyjnego? – dziwiła
się Linda.
– Stymulujące rozmowy – oznajmiła Meggie.
– Wspaniałe imprezy – dorzuciła Kay.
– Muzea.
– Zakupy!
– Filharmonia.
– Teatr.
– Świetne chińskie żarcie z dostawą do domu!
– wykrzyknęły jednocześnie i popatrzyły na siebie
zdumione, a w następnej chwili wybuchnęły zgodnym
śmiechem.
Kay czuła się tak, jakby Meggie była jej wieloletnią
przyjaciółką. Zdumiało ją to. Nigdy dotąd nie zaprzyjaź-
niła się z nikim – rodzice zresztą od zawsze starannie o to
dbali. Między niąi Meggie zawiązała się niewidzialna nić
porozumienia. Wyczuwała ją, widząc radosne spojrze-
nie niebieskozielonych oczu dziewczyny. Meggie miała
w sobie taki sam nieodparty urok jak jej starszy brat.
– Moja córka koneserką kosmopolitycznej kuchni!
– Linda uśmiechnęła się do nich. – Kto by to przypusz-
czał, kiedy w wieku dziesięciu miesięcy pluła mi
w twarz zielonym groszkiem?
112
Lori Wilde
– Mamo, litości. Gdybyś tylko wykazała dobrą
wolę, Seattle z pewnością przypadłoby ci do gustu.
– Nie tak bardzo jak Bear Creek – stanowczo
sprzeciwiła się Linda.
Kay nie mogła nie podziwiać tej dyskusji mamy
i córki. Ogarnął ją smutek, że nie może liczyć na
podobny kontakt z własną matką.
Publiczność ponownie ryknęła. Kay spojrzała na
lodowisko i okazało się, że Quinn Scofield zdobył drugą
bramkę.
Sędzia zagwizdał, pokręcił głową i wykonał jakiś
gest.
Tłum zawył z rozczarowania.
Quinn podjechał do sędziego i zaczął mu coś krzy-
czeć prosto w twarz. Sędzia nie pozostał dłużny.
– Co się stało? – Kay szepnęła do Meggie.
– Sędzia twierdzi, że gol się nie liczy. Krążek nie
minął linii bramkowej.
Quinn się wykłócał, sędzia odmawiał przyjęcia do
wiadomości jego argumentów. Arbiter skrzyżował ręce
na klatce piersiowej i uparcie kręcił głową.
Kay uznała, że obserwowanie Quinna w takiej
sytuacji jest niezwykle ekscytujące. Szczerze wierzył
w to, co mówił, i nie obawiał się otwartego konfliktu.
Ona zawsze unikała bezpośrednich starć, dlatego mog-
ła tylko podziwiać jego odwagę.
– Oho – mruknęła Meggie.
– Co znowu?
– Sędzia usunie Quinna z lodowiska, jeśli nie prze-
stanie z nim dyskutować.
Cudowne przebudzenie 113
– A przestanie?
– Nie, jeśli uważa, że ma rację.
Kay nerwowo przyłożyła dłoń do ust i uświadomiła
sobie, że wstrzymuje oddech. Pozostali gracze zgroma-
dzili się wokół oponentów, usiłując skłonić Quinna do
zaakceptowania decyzji sędziego. Nic z tego. Kiedy
Quinn zajął określone stanowisko, nie zamierzał go
zmieniać. Nie było możliwości, aby pogodził się z usta-
leniami arbitra. Kay uznała zapalczywość Quinna
zarówno za atrakcyjną, jak i irytującą.
Sędzia gwizdnął i nakazał Quinnowi opuszczenie
lodowiska. Gracz zdarł z głowy kask i z całej siły cisnął
nim o lód.
Żołądek Kay podskoczył i opadł, jakby jechała
kolejką górską w wesołym miasteczku.
– Tak jest – potwierdziła Meggie. – Pierwsza lepsza
słodka dziewczyna z miasta nie zapanuje nad naszym
Quinnem.
Rozdział ósmy
– Cześć, ślicznotko! – zawołał Quinn, kiedy Kay
usiadła obok niego. Zajął miejsce za linią boczną
i rozwiązywał łyżwy.
Prezentowała się fantastycznie w białym stroju
narciarskim, z kapturem nasuniętym na głowę. Na
myśl o tym, że tak fantastyczna dziewczyna siedzi
koło niego, jego serce mocno zabiło.
Nie sposób było nie zwrócić na nią uwagi. Wyróż-
niała się na tle jego rodziny i przyjaciół. Gdy na nią
patrzył, kojarzyła mu się ze szlachetną różą na łące
pełnej dzikiej roślinności. Sytuacja zmieniła się jednak
wraz z przybyciem Meggie. Obydwie dziewczyny
z miasta wspaniale zdobiły Bear Creek. Quinn wyob-
raził sobie ulice zapełnione ładnymi dziewczynami
i jego serce poszybowało w przestworza. Właśnie tego
potrzebowało jego miasto. Brakowało w nim życia.
Quinn uznał, że nawet jeśli nie uda mu się znaleźć
Cudowne przebudzenie 115
żony, dzięki ogłoszeniu kobiety ściągną do Bear Creek,
a pieniądze wydane na zamieszczenie reklamy zwrócą
się z nawiązką.
Kiedy grał w hokeja, starał się nie spoglądać zbyt
często w stronę Kay, gdyż za każdym razem się
rozpraszał. Nigdy wcześniej to mu się nie przytrafiło.
Ta dziewczyna najwyraźniej miała nad nim władzę, co
go trochę niepokoiło.
Pomyślał, że to tylko kwestia hormonów. Nie
powinien doszukiwać się dodatkowych znaczeń w tak
oczywistym zjawisku.
– Szkoda, że sędzia usunął cię z lodowiska. – Wska-
zała głową dwie toczące bój drużyny.
– Oszukano mnie – uśmiechnął się szeroko.
– Uczciwie strzeliłem bramkę. Dlaczego nie można
odtworzyć całej sytuacji i udowodnić sędziemu, że się
myli?
– Jakie to ma znaczenie? Twoja drużyna i tak
prowadzi.
Wpatrywał się w nią z niedowierzaniem.
– To ma ogromne znaczenie. Przecież miałem rację.
– Zgadza się, ale przez własny upór zostałeś usunię-
ty z boiska.
Pokręcił głową. Czyżby ta rozmowa dotyczyła nie
tylko hokeja?
– Ach, rozumiem. W ten sposób podkreślasz swoje
politycznie poprawne poglądy.
– Co chcesz przez to powiedzieć?
– Nic. Zapomnij, że w ogóle otworzyłem usta.
– Nie. Chcę to wiedzieć.
116
Lori Wilde
– Wychowano cię w świecie, w którym rezyg-
nowałaś z własnych przekonań, aby dostosować się do
poglądów otaczających cię ludzi.
– Uważasz, że to źle?
– Nie twierdzę, że to coś złego. – Zdjął łyżwy
i wsunął stopy do butów. – Rzecz w tym, że mnie
wychowano inaczej. Od dzieciństwa wpajano mi, że
[ Pobierz całość w formacie PDF ]