[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dostaniesz, będą już w całkiem kiepskim stanie. Ale poza tobą nie mam nikogo, komu
mógłbym je dać. Przepraszam, że narażam cię na kłopoty, przekazując je tobie.
Między rokiem sześćdziesiątym piątym a siedemdziesiątym piątym właściwie cały czas
byłem w drodze. W ten sposób walczyłem z pokusą, która towarzyszyła mi w każdym
momencie mojego życia, by do ciebie zadzwonić lub przyjechać. Dlatego brałem wszystkie
zlecenia, dzięki którym mogłem się znalezć jak najdalej od ciebie. Zdarzało się, i to całkiem
często, że mówiłem sobie:  Do diabła z tym. Jadę do Winterset zabrać Franceskę. Potem będę
za to płacił .
Ale zawsze przypominałem sobie twoje słowa i musiałem uszanować twoje uczucia.
Może miałaś rację. Ja tego po prostu nie wiem. Jedno wiem; nigdy nie było i nie będzie dla
mnie nic trudniejszego, niż odjechanie bez ciebie w tamten piątkowy poranek. Prawdę
mówiąc, wątpię, czy wielu jest mężczyzn, którzy podjęli równie trudną decyzję.
Rzuciłem  National Geographic w 1975 i poświęciłem się tylko takim zdjęciom, na
jakie miałem ochotę. Tu i ówdzie podejmowałem się drobnych zleceń, przeważnie dla
regionalnej prasy. Z pieniędzmi było dość krucho, ale dałem sobie radę. Jak zawsze.
Robię zdjęcia okolic zatoki Puget Sound. Podoba mi się tutaj. Ludzie na starość
dobrze się czują w pobliżu wody.
I mam teraz psa, golden retrievera. Nazwałem go Strad i zabieram go wszędzie ze
sobą. Zawsze wystawia głowę przez okno, wypatrując ciekawych widoków.
W1972 roku spadłem ze skarpy w parku narodowym Arkadia. Złamałem nogę w
kostce. Wtedy też zerwał mi się łańcuszek i spadł medalion. Na szczęście nie potoczyły się
nigdzie daleko. Znalazłem je i jubiler zreperował łańcuszek.
Moje serce przysypał kurz. Nie umiem lepiej tego określić. Przed tobą były kobiety,
kilka kobiet, ale po tobie już żadnej. Nie składałem świadomych ślubów czystości, po prostu
nie jestem zainteresowany.
Kiedyś obserwowałem kanadyjskiego gąsiora, którego partnerkę zastrzelili myśliwi.
Ten gatunek łączy się w pary na całe życie. Gąsior całymi dniami pływał po jeziorze, jakby
nie mogąc znieść swej samotności. Myślę, że jak na literacki smak analogia jest zbyt banalna,
ale tak właśnie się czuję.
Kiedy wstaje mglisty poranek lub czerwone słońce topi się w wodzie na północnym
zachodzie, staram się zgadywać, gdzie ty jesteś w tej chwili i co robisz. Nie wyobrażam sobie
nic specjalnego - widzę cię, jak idziesz przez ogród, siadasz na ławce przed domem, opierasz
się o zlew w kuchni.
Pamiętam wszystko. Twój zapach i to, że smakowałaś latem. Czuję twoją skórę przy
mojej i słyszę twój szept, kiedy cię kochałem.
Robert Penn Warren powiedział kiedyś:  świat, który wydaje się opuszczony przez
Boga . Niezłe, i mniej więcej tak właśnie ja się czasami czuję. Ale nie mogę przez cały czas
żyć wspomnieniami. Kiedy stają się zbyt dotkliwe, ładuję rzeczy w Harry ego, zabieram
Strada i ruszam w drogę.
Nie lubię użalać się nad sobą. To nie w moim stylu. I przez większość czasu nawet się
tak nie czuję. Wręcz przeciwnie, jestem wdzięczny losowi, że pozwolił mi spotkać ciebie. Bo
przecież mogliśmy się minąć jak dwa odpryski kosmicznego pyłu.
Bóg czy wszechświat, czy jaką będziemy chcieli przydać etykietkę wielkiemu systemowi
równowagi i porządku, nie uznaje układu Ziemia-czas. Dla wszechświata nie istnieje różnica
między czterema dniami a czterema bilionami lat świetlnych. Staram się o tym nie zapominać.
Ale przecież jestem tylko człowiekiem. I żadne filozoficzne racje nie powstrzymują
mnie od pragnienia ciebie każdego dnia, w każdej chwili nielitościwego czasu, czasu, którego
nie mogę spędzić z tobą.
Kocham cię, głęboko i całkowicie. I zawsze będę kochał.
Ostatni kowboj
Robert
PS. Tego lata zmieniłem Harry emu silnik i znowu sprawuje się jak młodzieniaszek.
Przesyłka nadeszła pięć lat temu. Przeglądanie zawartości stało się częścią
urodzinowego rytuału Franceski. Trzymała aparaty, bransoletkę i łańcuszek z medalionem w
specjalnej skrzyni w szafie. Miejscowy stolarz wykonał podzielone na części i wyściełane w
środku pudło, według jej projektu, z orzechowego drewna.
- Niezłe cacko - powiedział.
Franceska tylko się uśmiechnęła.
Ostatnią częścią urodzinowego obrzędu było czytanie maszynopisu. Zostawiała to na
koniec dnia, tak by móc robić to przy zapalonych świecach. Przynosiła papiery z salonu,
ostrożnie kładła na plastikowym blacie, tuż przy świecy, zapalała swego jedynego na rok
papierosa, camela, piła łyk brandy i zaczynała czytać.
Spadanie z Wymiaru Z
ROBERT KINCAID
Są stare wichry, których nadal nie rozumiem, choć już tak długo - wydaje się, że już
całą wieczność - ujeżdżam ich grzbiety. Przeniosłem się w Wymiar Z. %7łycie toczy się gdzie
indziej, w innym kawałku rzeczywistości, równolegle do mnie. Czuję się tak, jakbym z rękami
w kieszeniach, trochę pochylony do przodu, patrzył na nie przez okno wystawowe, stojąc na
ulicy.
W Wymiarze Z zdarzają się dziwne momenty. Autostrada prowadząca przez Nowy
Meksyk zamienia się podczas ulewy w dróżkę, a potem ścieżkę wydeptaną przez zwierzęta.
Jeden ruch wycieraczek i jestem w puszczy. Jeszcze jeden ruch i przenoszę się w przeszłość.
Jest bardzo zimno. Sunę po rzadkiej trawie zakutany w futra. Mam splątane włosy i niosę
dzidę tak cienką i twardą jak sam lód. Chwilę pózniej epoka lodowcowa jest już przyszłością,
teraz unoszę się w słonej wodzie.
Euklides nie zawsze miał rację. Zakładał niezmienną równoległość aż do końca
rzeczy; ale nie-euklidesowe spojrzenie także jest możliwe, i wtedy, gdzieś daleko, linie
schodzą się ze sobą. Znikający punkt. Iluzja zbieżności.
A przecież wiem, że to coś więcej niż iluzja. Czasami spotkanie jest możliwe, wdarcie
się jednej rzeczywistości w drugą. Rodzaj miękkiego splotu. Nie sztywne skrzyżowanie
przecinające świat precyzji, przez które przejeżdża się z hukiem. Nie... po prostu... coś tak
delikatnego jak tchnienie. Tak, tylko tyle, i może jeszcze uczucie jakie to ze sobą niesie.
Możliwość oddychania pełną piersią.
Poruszam się powoli w tej innej rzeczywistości i cały czas czuję, że oddaję jej siebie, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elpos.htw.pl