[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dębowych pulpitach, które ustawione były po obu stronach głównego przejścia. Z
podłogi wyrastały dwa rzędy lekkich, żłobkowanych pilastrów, które wydawały się
dźwigać cały ciężar budowli. Ciszę przerwał głos Nathana:
- Gdzie jesteśmy?
- W samym sercu Malatestiany... Jej historia sięga 1452 roku. Nazwę wzięła od
Novella Malatesty, księcia Ceseny. Człowieka wyjątkowego. Ofiarując to
sanktuarium franciszkanom, stworzył jeden z pierwszych modeli biblioteki publicznej.
Jego barwami przyozdobione są ekrytuary. Proszę spojrzeć na misterność rozety,
gotyckie łuki... to architektoniczny klejnot. Człowiek, który to stworzył, nazywał się
Matteo Nuti. Inspirował się konstrukcją biblioteki San Marco, należącej do zakonu
dominikanów we Florencji, której twórcą, kilka lat wcześniej, był Michelozzo.
Cały czas uważnie słuchając, Nathan posuwał się wolnymi krokami po dużych,
terakotowych płytach. Rozliczne okna, utworzone z bezbarwnych szybek,
wpuszczały do sali czyste, rozproszone światło, które odbijało się w wygięciach
mlecznych sklepień. Niemal słyszał tchnące wiarą szepty i modlitwy mnichów.
- Zbiór jest imponujący, ponad czterysta tysięcy woluminów. Bezcenne skarby:
inkunabuły, zbiory formuł farmaceutycznych, rzadkie manuskrypty. Poczynając od
„In Evangelium Johannis tractatus" świętego Augustyna, przez „Vitae" Plutarcha,
„Liber Marescalciae" Rusio czy najrzadsze biblie, na De república Cycerona
kończąc. Jest tu wszystko.
Biorąc do rąk wspaniałe dzieło leżące na jednym z pulpitów -„Naturalis Historia"
Pliniusza Starszego - Nathan ze zdziwieniem usłyszał metalowy stukot. Zobaczył, że
pierwsi mnisi przymocowywali łańcuchem każdy z tomów, aby uchronić zbiór przed
kradzieżami.
- Znajdujemy się w skryptorium, które służyło jednocześnie za czytelnię. Mnisi wielu
pokoleń spędzili tu całe swoje życie. Najlepiej
47
oświetlone miejsca przeznaczone były dla iluminatorów, kronikarzy i kopistów, którzy
pracowali bez wytchnienia; inni przychodzili, by po prostu poczytać lub zrobić jakieś
notatki. Niech pan dotknie tego wypolerowanego drewna, materii, na której
wyciśnięte jest boskie piętno i spokój. Widać tu jeszcze ślady pozostawione przez
wykonane z rogu kałamarze, zadrapania zrobione przez pióra moczone w złotych
barwnikach i przez pumeks używany do wygładzania pergaminów. Jean d'Epinal,
Francesco da Figline, Annibal Caro, jego przyjaciel Paolo Manuzio to najznakomitsi
ludzie, którzy pozostawili na tych sękatych ławach ślady swojej pasji.
Woods sprawiał wrażenie opętanego przez to miejsce. Rozsadzał go entuzjazm.
Jego życie, sama istota jego egzystencji tkwiły w tych murach.
- A co pana tutaj sprowadziło? - spytał Nathan. Anglik wstrzymał oddech, jakby to, co
miał właśnie powiedzieć, mogło skomplikować ich wzajemny układ.
- Nie zawsze byłem bibliotekarzem. Urodziłem się w Londynie. Mój ojciec był
oficerem armii brytyjskiej, matka Maltanką. Spędziłem wspaniałe dzieciństwo w
Cadogan Gardens, niedaleko King's Road. Tych szczegółów panu oszczędzę. Gdy
skończyłem siedemnaście lat, wstąpiłem na uniwersytet, do King's College w
Cambridge, gdzie przez cztery lata studiowałem łacinę, grekę i język etruski. We
wrześniu tysiąc dziewięćset sześćdziesiątego ósmego roku spotkałem człowieka,
który całkowicie zmienił moje życie - Johna Chadwicka, mego profesora greki. Byłem
wzorowym studentem i bardzo szybko się zaprzyjaźniliśmy. Powoli otwierał przede
mną swój świat.
Podczas wojny służył jako kryptoanalityk w Bletchley Park, w tajnej jednostce
wojskowej, stworzonej do przechwytywania i łamania szyfrów wrogich wojsk.
Później, w pięćdziesiątym trzecim, Chadwick, razem ze swoim młodym przyjacielem,
architektem Michaelem Ventri-sem, przeniknął tajemnicę pisma linearnego B,
nieodczytanego pisma kreteńskiego, znalezionego na początku wieku na glinianych
tabliczkach. We dwóch stworzyli to, co Chadwick zwykł nazywać „kryptolo-giem
doskonałym": tandem naukowiec i erudyta. W porównaniu z moim ojcem, który dzielił
swój czas między sztab i towarzyskie wieczorki, John wznosił się w moich oczach
niczym pomnik na piedestale.
Sądzę, że chęć zgłębiania tajemnic jest głęboko zakorzeniona w duszy ludzkiej,
nawet najmniej ciekawski umysł rozpala się na myśl o dotarciu do informacji, które
dla innych są niedostępne. W moim wypadku ta ciekawość stała się chorobliwa.
Powiązania z Johnem Chadwickiem wywołały u mnie zachłanną żądzę badawczą
tajnych szyfrów, starych rękopisów. Odkrył przede mną cel życia.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]