[ Pobierz całość w formacie PDF ]

z tego, że za bardzo polubiła Drew. Nie bardzo wiedziała, jak sobie poradzić z
zasłyszanymi rewelacjami.
Drew nie robił jej żadnych nadziei. Jest arystokratą, a ona córką zwykłego
pastora, młodszego syna prowincjonalnego szlachcica. Może chciał ją uwieść, a
może wystarczyło mu skradzenie jej kilku pocałunków?
Poczuła pod powiekami łzy, ale nie zamierzała płakać, przecież nie jest
głupią gęsią. Przetrwała wieczór, a gra na pianinie pozwoliła jej dać ujście
tłumionym emocjom. Brawurowe wykonanie kilku utworów wywołało gorące
brawa i ciotki, i Jane.
- Gdybym grała choć w połowie tak dobrze jak ty... - Jane westchnęła. -
Będę za tobą tęsknić, kiedy wyjdę za mąż. Musisz obiecać, że czasami mnie
odwiedzisz.
- Chętnie, ale ty też będziesz tu zawsze miłe widziana, prawda ciociu?
- Oczywiście - przytaknęła lady Edgeworthy i oznajmiła, że pragnie się
położyć. - Odprowadzisz mnie, Marianne? Chcę ci jeszcze coś powiedzieć.
Kiedy znalazły się w sypialni lady Edgeworthy, starsza pani usiadła w
wygodnym fotelu i uśmiechnęła się do Marianne.
- Wreszcie możemy spokojnie porozmawiać. Zmieniłam testament i teraz
ty jesteś główną dziedziczką. Nie zamierzam wchodzić w szczegóły, ale chcę,
żebyś wzięła to już teraz.
- 118 -
S
R
Marianne z ociąganiem przyjęła płaskie pudełko. Uważała, że ciotka jest i
tak bardzo szczodra. Kiedy podniosła wieczko, zobaczyła piękne perły. Sądząc z
rozmiaru, musiały być bardzo drogie.
- Nie powinna mi ich ciocia dawać. Z pewnością są bardzo cenne.
- To był prezent ślubny od mojego męża - wyjaśniła lady Edgeworthy. -
Od dawna ich nie noszę. Takie perły pasują do młodej dziewczyny, nie do starej
kobiety. Znasz moją sytuację. Komu mam je dać, jeśli nie tobie?
- Z przyjemnością je wezmę i bardzo dziękuję, ale nie liczyłam na taki
prezent. Już i tak dostałam od cioci bardzo dużo, a poza tym nie przyjechałam tu
po prezenty, tylko dlatego, że ciocię kocham...
- Dobrze o tym wiem. - Lady Edgeworthy ciepło spojrzała na Marianne. -
Różnica między tobą a tym draniem... Major Barr twierdzi, że to drań. Nie
wiem, jak mogłam dać się tak oszukać. To już skończone. Dziś rano, kiedy
wyjeżdżał, powiedziałam mu, że jeśli zechce znów przyjechać, musi poprosić
mnie o zgodę. Nie był z tego zadowolony, ale nie chcę, żeby traktował mój dom
jak swój. Nie życzę sobie więcej go tu widzieć.
- Wyobrażam sobie, jaki był zły. Myślę, że tym razem pozbyła się go
ciocia na dobre. Będę spokojniejsza, wiedząc, że go nie ma - wyznała Marianne.
- Nie zamierzam wynająć mu domu ani posiadłości, ale chyba powinnam
zasięgnąć porady w sprawie zarządzania majątkiem. Postanowiłam napisać do
twojej mamy. Chcę, żebyśmy się spotkały w Bath. Wszystkie razem, a potem...
zobaczymy, jak sprawy się ułożą. Wyjedziemy po ślubie Jane, co ty na to?
- Lucy będzie szczęśliwa i mama też. Gdyby nie wypadek wuja
Wainwrighta, Jo i ciotka Agatha byłyby już w Bath.
- Właśnie ze względu na Jo postanowiłam pojechać do Bath. Musimy
wszystkie się spotkać. Zastanawiam się, czy nie poprosić twojej mamy, żeby się
tutaj przeprowadziła, ale nie wiem, czy nie przywiązała się już do nowego
miejsca.
- 119 -
S
R
- Nie mogę mówić w imieniu mamy, ale wydaje mi się, że chętnie tu z
ciocią zostanie. Z przyjemnością pojedzie do Bath. Przez lata mieszkaliśmy w
dużym wiejskim domu i teraz, kiedy musiałyśmy przenieść się do Lodge, mama
jest zmęczona ciasnotą. Poza tym... - Marianne urwała, bo uznała, że nie
powinna wspominać o poniżeniu, jakie odczuwają, żyjąc na łaskawym chlebie
ciotki Agathy.
- Tak jak wspomniałam, przyszłość zależy od wielu czynników. Jeśli
chodzi o Bath, decyzję możemy podjąć w tej chwili. Mam do nich napisać?
- Oczywiście! Do wyjazdu skończę obraz i kiedy się spotkamy, dam go
mamie w prezencie urodzinowym.
Marianne pożegnała ciotkę i poszła do swojego pokoju. Wiedziała, że po
doprowadzeniu do końca sprawy przemytu Drew wróci do Marlbeck Manor.
Ona w tym czasie wyjedzie z rodziną do Bath i... Gdyby nie pozwoliła mu się
całować, nie byłaby teraz zawiedziona i nieszczęśliwa. Mogła nie dopuścić do
tego, żeby Drew wykorzystał jej uczucia, a skoro tego nie zrobiła, sama jest
sobie winna.
Dosyć! Nie pora na takie rozmyślania. Trzeba się skupić na tym, co
zamierza zrobić w nocy. Znajdzie i zablokuje wejście do tunelu. To
postanowione. Dopiero wtedy domownicy poczują się bezpiecznie.
- 120 -
S
R
Rozdział ósmy
W domu już od jakiegoś czasu panowała cisza. Marianne, całkowicie
ubrana w obawie, że piwnicach może być zimno, wzięła świecę i wyszła na
korytarz. Wiedziała, że o tej porze służba powinna być w łóżkach w pokojach na
najwyższej kondygnacji domu. Ostrożnie zeszła po schodach i skręciła w kory-
tarz prowadzący do kuchni i pomieszczeń pomocniczych.
Marianne często zaglądała do kuchni, by nawiązać dobre stosunki ze
służbą. W jej domu rodzinnym służący byli traktowani niemal jak członkowie
rodziny. Pracownicy lady Edgeworthy szybko zauważyli, że Marianne jest [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elpos.htw.pl