[ Pobierz całość w formacie PDF ]

równomiernie. Głowa pękała mu z bólu.
Działo się coś złego. Ktoś wykrzykiwał jej imię, ale głos napływał jakby z daleka.
 Nuella! Nuella!  Był to głos Zenora. Nuella uśmiechnęła się lekko. Naprawdę
go lubiła, był jej przyjacielem. Jej pierwszym przyjacielem w obozie. Jedynym
przyjacielem. Chciała się ruszyć, ale ręce i nogi ciążyły jak kamienie.
 Nuella!  Głos Zenora zabrzmiał bardzo blisko. Nuella usłyszała szmer
otwieranych drzwi, a potem poczuła, że ktoś nią potrząsa, zwleka z łóżka i
wyciąga z pokoju.
 Złe powietrze, Nuello& wynoszę cię na dwór  powiedział Zenor.
Złe powietrze?  zastanawiała się. Na dwór? Ogarnęła ją trwoga, ale była zbyt
rozespana i zmęczona, żeby się ruszyć. Na dwór& Nie powinna wychodzić na
zewnątrz.
 Tylko nie na dwór  wymamrotała. Zenor sapał głośno, znosząc ją po
schodach, i nie usłyszał jej prośby.
 Nic ci nie jest, chłopcze?  zapytał mistrz Zist, klęcząc obok Kindana. Kindan
niemrawo pokiwał głową, dziwnie jakoś ciężką. Spróbował gestem zadać pytanie.
Mistrz Zist zrozumiał.  Inni? Wydaje się, że wyszli bez szwanku, dzięki tobie.
Przyklęknął przy nim ktoś z drugiej strony. Był to Natalon.
 Dziękuję, chłopcze. Umarlibyśmy we śnie, gdyby nie ty.
Kindan usiadł, uśmiechnął się blado do Natalona i rozejrzał dokoła. Jenella była
otulona w koc, z jej oczu płynęły łzy; obok niej Swanee zanosił się kaszlem.
Kindan zmrużył oczy, gdy zobaczył, że Zenor pomaga młodej dziewczynie
odzyskać oddech. Popatrzył na mistrza Zista i pytająco uniósł brew. Harfiarz
lekko skinął głową& Kindan zerwał się, nie zważając na ból za oczami, i podbiegł
do Dalora. Z konspiracyjną miną, nieznacznym ruchem głowy wskazał
dziewczynę. Dalor zrobił wielkie oczy. Kindan złapał go za ramię, po czym
niedbałym krokiem ruszył w stronę Zenora i dziewczyny.
Zenor zakrył jej głowę kocem i popatrzył z zaciekawieniem na zbliżającego się
Kindana. Kindan podniósł palec do ust i ustawił się tak, żeby zasłonić dziewczynę
przed wzrokiem innych.
 Chodz, Dalor, rozgrzejemy się w domu harfiarza  powiedział głośno, ruchem
ręki dając znak Zenorowi, żeby pomógł wstać dziewczynce. Dalor i dziewczyna
okryli się jednym kocem. Cała czwórka pomaszerowała do domku Harfiarza.
Kindan mówił głośno przez całą drogę. Wszystko rozegrało się bardzo szybko,
miał więc nadzieję, że nikt oprócz niego nie zauważył, iż z domu Natalona
wyniesiono nie jedno, ale dwoje dzieci. Bezpiecznie dotarli do celu i rozsiedli się w
kuchni, grzejąc przy ogniu. Dalor i dziewczyna, ubrani w nocne stroje, zmarzli
bardziej niż Kindan i Zenor.
 Jak nas znalazłeś?  zapytał Dalor.
Nadal miał sine usta.
 Spózniłeś się na dyżur  wyjaśnił Kindan.
 Dzięki.
Dziewczyna niepewnie wyciągnęła rękę i pogłaskała go po policzku.
 Dziękuję, Kindanie.
 Nic takiego nie zrobiłem, Nuello  odparł Kindan. Gdy Dalor syknął z
zaskoczenia, a Zenor zrobił wielkie oczy, dodał:  Mistrz Zist przyjął mnie na
swojego ucznia. Mówi, że harfiarz musi dotrzymywać sekretów i szanować
tajemnice innych. Odwrócił się do szafki i wyjął kubki.
 Zenor, pomożesz mi przynieść ciepłego klahu, Dalor&  Kindan położył
nacisk na imię  & ogrzeje się tutaj, dobrze? Zenor uśmiechnął się do przyjaciela.
Kindan puścił oko, widząc zdumioną minę Dalora.
 Do zobaczenia.
Wieczorem wszyscy w obozie wiedzieli, że kawałek cegły utknął w kominie, że
siedziba Natalona została dokładnie przewietrzona i że uczestniczenie w
Zakończeniu Zimy nie zagraża zdrowiu.
Na wszelki wypadek zostawiono otwarte dwuskrzydłowe drzwi i okna w dużej sali,
żeby uspokoić tych najbardziej lękliwych. Dwa długie stoły, które w ciągu dnia
służyły uczniom, zostały odsunięte pod ściany, a stolik nauczyciela przeniesiono
pod ścianę naprzeciwko kominka, robiąc miejsce dla tancerzy.
Kindan i mistrz Zist weszli na stół pod ścianą. Harfiarz kazał Kindanowi wybijać
rytm do swoich melodii.
Bębnienie było takie łatwe, że Kindan mógł przyglądać się rozbawionemu
tłumowi. W Obozie Natalona mieszkało niespełna dwieście osób, łącznie z
najmniejszymi dziećmi, ale gdyby stawili się wszyscy, sala pękałaby w szwach.
Kindan ocenił, że na zabawę przyszła mniej niż jedna czwarta mieszkańców.
I nic dziwnego  wszyscy dowiedzieli się o złym powietrzu. Kucharka Milla nie
dała się namówić do pracy w kuchni, więc nie było komu przygotować frykasów.
Brzemienna małżonka Natalona, Jenella, leżała w łóżku, jeszcze odczuwając
skutki zaczadzenia.
Nieobecność innych była jeszcze łatwiejsza do wytłumaczenia. Zenor miał na
głowie cztery młodsze siostry i matkę. Z powodu zawału górnicy wciąż pracowali
na dwie zmiany i druga była jeszcze pod ziemią. Trzecia grupa,  pompowa ,
nadzorowała w nocy pracę pomp tłoczących powietrze. Tworzyli ją czterej górnicy,
zwykle najmłodsi, najstarsi albo najmniej uzdolnieni do pracy pod ziemią.
Kindan tak głęboko zatonął w myślach, że nawet nie zauważył, gdy mistrz Zist
przestał grać. Zorientował się dopiero wtedy, gdy harfiarz podszedł do niego i
szepnął mu do ucha:  Bębnij, chłopcze, a ja pokręcę się w tłumie.
Kindan pokiwał głową, nie gubiąc rytmu. Patrzył, jak Mistrz Harfiarzy schodzi ze
stołu i toruje sobie drogę ku ladzie z napojami odświeżającymi. Zabębnił głośniej,
gdy harfiarz zbliżył się do stołu. Mistrz Zist zrozumiał znaczenie sygnału i
pomachał ręką na znak, że przyniesie napoje.
Podczas gry Kindan wodził wzrokiem po sali i próbował wyłapywać fragmenty
rozmów.
 Karawana jedzie po nasz węgiel&  Znieg tajał, więc lada dzień powinni
przybyć kupcy po sześciomiesięczny urobek.
 & mam nadzieję, że przywiozą uczniów&  Natalon kazał nadać na bębnach
wiadomość do Mistrza Górników w Warowni Crom, prosząc o wsparcie.
 Niewiele to pomoże. Będą najgorsi, bo kto puściłby tu lepszych? Kindan
westchnął. To prawda, uczniowie wysyłani do nowych kopalń nigdy nie byli
najlepsi  tacy zostawali przy swoich mistrzach w dotychczasowych kopalniach.
Oczywiście, trafiali się zdolni, pełni zapału młodzieńcy, ale inni byli leniwi albo
niezaradni i sprawiali więcej kłopotów, niż przynosili korzyści.
 Jak sobie poradzimy bez whera?  Kindan zastrzygł uszami, próbując
rozpoznać mężczyznę po głosie.
 Zdarzyło się zbyt wiele wypadków, zwłaszcza po&  dalsze słowa zatonęły w
ogólnej wrzawie. Kindan przypuszczał, że chodziło o zawał. Przyznał rację
mówiącemu; po zawale, który zabił jego ojca i Daska, parę razy w tygodniu
dochodziło do drobnych wypadków. Pewnego wieczoru Natalon przyszedł do
mistrza Zista. Sądząc, że Kindan śpi, mężczyzni wdali się w rozmowę o
wypadkach. Naczelny górnik powiedział, że ten stan rzeczy jest wynikiem
niedoboru ludzi oraz specyfiki pracy pod ziemią, gdzie najmniejsze zaniedbanie
może zakończyć się nieszczęściem.
Kindan dostrzegł w tłumie Panita, jednego z kolegów Tarika, ciężko kuśtykającego
z nogą w gipsie. Stary górnik nie zachował należytej ostrożności i wózek
przejechał mu po stopie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elpos.htw.pl