[ Pobierz całość w formacie PDF ]

połączyć się ze swymi rodakami. Reszta pozostała na Werel, wybierając wygnanie. Za swego życia
nigdy nie uzyskali wiadomości o tym, co stało się z ich ojczystym światem i Ligą, której służyli,
kim był Wróg, czy opanował Ligę, czy też został pokonany. Pozbawieni statku i przekaznika
pozostali osamotnieni w swej małej kolonii, otoczeni zewsząd przez niezwykłe i wrogie Wysoko
Inteligentne Formy %7łycia, o niższej od nich kulturze, lecz dorównujące im inteligencją. I czekali, a
po nich czekali synowie ich synów, a gwiazdy ponad nimi wciąż pogrążone były w milcżeniu. Nie
przybył żaden statek, nie otrzymali żadnej wieści. Ich własny statek najprawdopodobniej został
zniszczony, a współrzędne planety przepadły. Pośród wszystkich tych gwiazd maleńki,
pomarańczowożółty opal stoczył się w przepaść zapomnienia. Kolonia rozkwitała,
rozprzestrzeniając się od pierwszego miasta, któremu nadano nazwę Alterra, wzdłuż przyjaznego
morskiego wybrzeża. Potem, po kilku latach... Orry przerwał i poprawił się: - Po blisko sześciu
stuleciach, licząc według kalendarza ziemskiego, a był to Dziewiąty Rok Kolonii, tak sądzę.
Dopiero zaczynałem uczyć się historii, lecz ojciec i... i ty, prech Ramarren, często przed Wyprawą
opowiadaliście mi o tych sprawach, aby mi wszystko wyjaśnić... To znaczy... po kilku stuleciach
nadeszły dla Kolonii ciężkie czasy. Niewiele dzieci zostało poczętych, jeszcze mniej urodziło się
żywych... - W tym miejscu chłopiec znowu przerwał, aby ostatecznie wyjaśnić: - Pamiętam, jak
mówiłeś, że Alterranie nie wiedzieli, co się z nimi dzieje, sądzili, że jest to jakiś niepożądany efekt
kojarzenia małżeństw wśród tak małej populacji, ale wy uważaliście to za skutek naturalnej
selekcji. Tutaj Władcy twierdzą, że to nie jest możliwe, że bez względu na to, jak długo obca
kolonia pozostaje na planecie, zawsze pozostanie obcą. Stosując techniki inżynierii genetycznej
można płodzić potomstwo z tubylczymi rasami, ale dzieci pozostaną bezpłodne. Tak że w końcu
nie wiem, co się stało z Alterranami, byłem zaledwie dzieckiem, kiedy ty i ojciec próbowaliście mi
to wyjaśnić... Pamiętam, że mówiłeś o doborze preferującym osobniki zdolne do życia. Tak czy
inaczej koloniści byli niemal na wymarciu, kiedy ich resztki zmuszone zostały do zawarcia
przymierza z tubylczym narodem z Werel, Tevarianami. Razem przetrwali Zimę i kiedy nadszedł
czas Wiosennych rozpłodów okazało się, że Tevarianie i Alterranie mogą mieć dzieci.
Przynajmniej tylu z nich, że mogła powstać nowa mieszana rasa. Władcy mówią, że to niemożliwe.
Lecz ja pamiętam, jak opowiadałeś mi o tym.
- I my wywodzimy się z tej rasy?
- Ty pochodzisz w prostej linii od Agata Alterry, który wiódł Kolonię przez Zimę Dziesiątego
Roku! Uczyliśmy się o Agacie w naszej szkole. To twoje imię, prech Ramarren - Agad z Charen.
Ja nie pochodzę z tego rodu, lecz moja prababka należała do rodziny Esmy Kiow - to stare
alterrańskie imię. Oczywiście w takim demokratycznym społeczeństwie jak ziemskie, te
wyróżnienia genealogiczne są bez znaczenia, prawda?... - Orry wyglądał znowu na strapionego, jak
gdyby naszły go jakieś niesprecyzowane, ale wzajemnie wykluczające się myśli. Falk skłonił go do
kontynuowania opowieści o historii Werel, starając się uzupełnić domysłami i przypuszczeniami
dziecięce opowiadanie, które było wszystkim, co mógł mu przekazać Orry.
Mieszana rasa i kultura Tevaru i Alterry rozkwitała w następnych latach, które nastały po
straszliwej Dziesiątej Zimie. Maleńkie miasta rozrastały się, kultura kupiecka umacniała się na
jedynym kontynencie północnej półkuli. W przeciągu kilku pokoleń wchłonęła prymitywne ludy
południowych kontynentów, gdzie przeżycie zimy nie stanowiło takiego problemu. Przybywało
ludności, wraz z nią rozwijała się nauka i technologia, przez cały czas wspomagane i kierowane
Księgami Alterry - księgozbiorem statku, którego tajemnice stopniowo rozwiązywano, w miarę jak
dalecy potomkowie kolonistów odkrywali na nowo zapomnianą wiedzę. Przechowywali i
kopiowali te księgi, pokolenie po pokoleniu, i uczyli się języka, w którym były napisane -
oczywiście lingalu. W końcu zbadano Księżyc i wszystkie siostrzane planety, a waśnie pomiędzy
miastami i rywalizacje między narodami zostały opanowane i wygaszone przez potężne Imperium
Kelshak, wyrosłe na starym Północnym Kontynencie. Ono to właśnie w szczycie wieku pokoju i
potęgi zbudowało i wysłało światłowiec, statek osiągający prędkość światła.
Statek, nazwany  Alterra", opuścił Werel w osiemnaście i pół roku po tym, jak wylądował na
niej statek z ziemskimi kolonistami; tysiąc dwieście lat temu, według czasu Ziemi. Jego załoga nie
miała pojęcia, co zastanie na Ziemi. Werelianie nie odkryli jeszcze zasady, na jakiej działał ansibl,
natychmiastowy przekaznik, a bali się wysyłać sygnały radiowe, które mogłyby zdradzić ich
położenie najprawdopodobniej wrogiej planecie, opanowanej przez Wroga Ligi. Informacje
musieli zdobyć sami ludzie, przemierzając długą noc, dzielącą ich od starego domu Alterran, i
powrócić z nimi.
- Jak długo trwała podróż?
- Ponad dwa wereliańskie lata, może sto trzydzieści, sto czterdzieści lat świetlnych... byłem tylko
chłopcem, dzieckiem, prech Ramarren, i niektórych spraw nie rozumiałem, o wielu nie
wiedziałem...
Falk nie pojmował, dlaczego ta niewiedza wprawiała chłopca w zakłopotanie. O wiele bardziej
poruszony był faktem, że Orry, wyglądający na piętnaście czy szesnaście lat, przeżył już, być
może, sto pięćdziesiąt lat. A on sam?
 Alterra", jak to opowiadał dalej Orry, wystartowała z bazy położonej przy starym,
przybrzeżnym mieście, Tevara, zaprogramowana na osiągnięcie Ziemi. Statek niósł na pokładzie
dziewiętnaścioro członków załogi - mężczyzn, kobiet, dzieci, obywateli Kelshak, wszystkich
niemal bez wyjątku w prostej linii potomków Kolonistów, wybranych przez Wspólną Radę
Imperium według kryterium wyszkolenia, inteligencji, odwagi, wielkoduszności i arleshu.
- Nie znam odpowiednika tego słowa w lingalu. To po prostu arlesh. - Orry uśmiechnął się swym
szczerym uśmiechem. - To... to jest jak coś dobrego, co można zrobić, jak przedmiot, którego
można i należy nauczyć się w szkole, albo jak rzeka podążająca swym korytem, tak chyba można
określić arlesh.
- Tao? - zapytał Falk, lecz Orry nigdy nie słyszał o Starym Kanonie Ludzi.
- Co się stało ze statkiem? Co się stało z pozostałą siedemnastką?
- Zostaliśmy zaatakowani przy Barierze. Shinga przybyli tuż po zniszczeniu  Alterry", ale
napastnicy zdołali już pierzchnąć. To byli buntownicy na statkach międzyplanetarnych. Shinga
uratowali mnie jednego. Nie wiedzieli, czy reszta została zabita, czy też porwana przez
buntowników.
Nieustannie przeszukiwali całą planetę i jakiś rok temu doszły ich pogłoski o człowieku żyjącym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elpos.htw.pl