[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ukochany wujciunio jeszcze nie w grobie. - Danka - Zdzisiek był widać najwyrazniej
podchmielony - złóż hazardziście gratulacje - zrobił pauzę i znacząco zająknął się - to jest,
chciałem powiedzieć, kondolencje z tego powodu, że został najbogatszym chłopakiem w
Aodzi.
Część osób roześmiała się, ale jedna z dziewcząt zmarszczyła czoło i ostro przywołała go
do porządku.
- A bo ja zawsze mówię prawdę i wiem, co mówię - próbował bronić się Zdzisiek.
- Uspokój się, bo dostaniesz w ucho - zgromił go krępy blondyn.
Przez moment zapanowała kłopotliwa cisza. Przerwała ją dopiero Danka, która słyszała
już o tragicznej śmierci wuja Zbyszka i choć ją Zbyszek zawsze dziwnie denerwował i nigdy
nie reagowała na jego umizgi, uznała, że powinna okazać mu współczucie.
- Serdecznie ci współczuję, Zbyszku - powiedziała całując go jednocześnie w policzek.
Był tym wzruszony i w odpowiedzi objął ją lekko ramieniem.
Z koca podniósł się student z Warszawy.
- Moje kondolencje - rzekł potrząsając ręką Zbyszka - gdybym mógł ci w czymś pomóc,
licz na mnie. - Za studentem podeszło do Zbyszka jeszcze kilka osób.
Zbyszek w milczeniu przyjmował kondolencje. Twarz jego pozostawała bez wyrazu.
- Dajcie już spokój - zawołał znów Zdzisiek - bo on naprawdę uwierzy, że spotkało go
nieszczęście, otrzyma przecież tylko parę milionów złotych. Ja tam - zwrócił się w stronę
Zbyszka - zapisuję się na stypę.
- Przestań się wygłupiać - zareagował tym razem sam Zbyszek. - A w ogóle - dodał - to
zajmijcie się wszyscy przyjemniejszymi sprawami niż śmierć mego wuja.
Danka pochyliła się w stronę leżącej obok Barbary:
- Czy ten jego wuj był rzeczywiście tak bardzo bogaty?
- Ależ tak - ożywiła się Barbara - miał dobrze prosperujący warsztat samochodowy i duży
dom. A ile dochodu przynosi taki warsztat, nie muszę ci mówić.
- Wiesz - dodała po chwili - ty jesteś naprawdę głupia i naiwna dziewczyna - zaczęła
mówić przyciszonym, pouczającym tonem. Taki chłopak wzdycha do ciebie, a ty nie
zwracasz na niego uwagi. Gdybym to ja byłą na twoim miejscu...
W stronę szepczących dziewcząt przysunął się student z Warszawy.
- Założę się zaczął półgłosem - że nie rozmawiacie o mnie...
- Oczywiście - Barbara wydęła pogardliwie usta, przypominając sobie, że przed godziną
nie reagował na jej wyrazne umizgi.
- Takie już moje szczęście - westchnął. - Ale czy ten jego wuj był rzeczywiście tak
bogaty? - wskazał głową w stronę Zbyszka.
- Czy był bogaty? - powtórzyła pytanie Barbara. - Mógłby kupić nas wszystkich razem z
tym śmierdzącym basenem i jeszcze by mu zostało.
- Hm! Wydaje mi się, że w takim razie śmierć wuja nie zmartwiła Zbyszka zbytnio? Tak
przynajmniej wygląda - spojrzał pytająco na Barbarę.
- Oczywiście - zgodziła się Barbara. - Jego koledzy twierdzą, że wręcz nawet ucieszyła.
Złośliwi mówią, że gdyby mógł, to sam chętnie przyczyniłby się wcześniej do wysłania wuja
na łono Abrahama. Zwierzył się też Zdziśkowi, że kończy ze studiami, a zajmie się
warsztatem.
- Spadek odziedziczy jego matka. Nie wiadomo więc, czy mu na to pozwoli? - wyraził
obawę Staszek.
- A skąd ty wiesz, że on ma matkę i kto jest spadkobiercą? - A w ogóle, to co ciebie tak
zainteresował Zbyszek? - Barbara spojrzała badawczo na Staszka.
Ten wzruszył ramionami i przybrał obojętną minę.
- Zazdroszczę mu po prostu i dlatego pytam. Normalka. Nie?
Barbara skinęła głową na znak zgody.
Danka początkowo przysłuchiwała się rozmowie prowadzonej przez przyjaciółkę ze
studentem z Warszawy, ale w pewnym momencie ujrzała Reginę, która właśnie wchodziła na
teren pływalni w wymarzonym przez nią komplecie dżinsowym. Oczywiście, nie rozbierała
się uprzednio w przebieralni, aby zademonstrować swój nowy strój.
- Cześć - przywitała się podchodząc. - Cieszę się, ze jesteście tu wszyscy - spojrzała na
Dankę, która właśnie w towarzystwie studenta z Warszawy i Zbyszka szła w stronę bufetu.
- Ponawiam moją propozycję sprzed tygodnia, żeby wybrać się razem do jakiegoś lokalu
na kolację - powiedział do Danki Zbyszek. A może też i kolega z Warszawy przyjmie
zaproszenie?
- Dobra myśl - odrzekł. - Z tym, że ja zapraszam się w charakterze współgospodarza.
- Nie martw się o to. Nie posprzeczamy się o rachunek - Zbyszek uczynił ręką gest, który
miał oznaczać, że rachunek za kolację nie ma dla niego większego znaczenia.
Danka patrzyła zachwycona. Dlaczego ja wcześniej nie zwróciłam na niego uwagi?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]