[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Spokojnie.
Zacisnął dłonie na kierownicy.
ROZDZIAA XXVI
Kiedy odzyskał przytomność, spostrzegł, że go rozkuto. Stwierdził także, że ma
obandażowaną głowę. Leżał na bardzo miękkim, dużym tapczanie.
- Rourke, uratowałeś mi życie.
Był to głos Prokopiewa dobiegający z tyłu. Michael usiadł. Tępy ból głowy tym razem
nie był tak dokuczliwy jak poprzednio. Młody Rourke rozglądał się za Prokopiewem.
Rosyjski oficer, ubrany w polowe spodnie i białą koszulę, siedział na stosie jedwabnych
poduszek, pod przeciwległą ścianą. Prawie ramię spoczywało na fachowo wykonanym
temblaku, lewe było wyciągnięte wzdłuż ciała.
Michael zwiesił nogi przez brzeg łóżka. Zobaczył przy nim swoje buty i skarpetki.
- Dziękuję za próbę ratowania życia kaprala Kamerowskiego - rzekł Prokopiew.
- Ten człowiek ranny w pierś... oni...
- Tak, zamordowali go.
- Co z człowiekiem, którego torturowali?
- To był starszy sierżant Jarosław, dobry towarzysz, także dzielny żołnierz i uczciwy
komunista. Podcięli mu gardło, kiedy wynosili nas z celi. Straciłem przytomność. Opatrzyli
moje ramię, oczyścili ranę i zabandażowali. Już mogę trochę ruszać prawą ręką. Ta kobieta
rozkazała im dbać o nas. Opatrzyli ci ranę na głowie. Masz szczęście, że jeszcze żyjesz.
- Możliwe. Kim ona jest, do diabła? - Michael podciągnął nogi na łóżko, zamiast
pochylić się, żeby założyć buty-
- Nie wiem. Ale powiedziała, że powinienem jej wierzyć. O świcie mamy być
publicznie straceni. Postanowiłem nie spać. Chcę cieszyć się ostatnimi godzinami życia.
Michael zauważył, że zwrócili mu zegarek. Nie był uszkodzony.
- O świcie, co? Na nasze szczęście jest zima. Może będzie duże zachmurzenie. -
Chrząknął. - Przykro mi z powodu twego przyjaciela, sierżanta. Nie można było...
- Postawiłeś mnie w dziwnej sytuacji. Jestem prawie zadowolony z tego, że umrzemy.
W przeciwnym wypadku musiałbym dokonać wyboru między poczuciem obowiązku a
nakazem sumienia. Jesteś dzielnym człowiekiem i na zawsze jestem twoim dłużnikiem.
- Nie zanosi się, żeby to  zawsze trwało zbyt długo. Czy wiesz, gdzie są nasze
rewolwery?
- Nie.
- Czy domyślasz się, dlaczego nas umyli i opatrzyli, zamiast torturować?
- Nie. Może ona nam powie. Wiesz, jak to oni robią? Mam na myśli ich metody
egzekucji.
Michael zastanowił się przez chwilę.
- Zakres klasycznych chińskich sposobów uśmiercania skazańca zaczyna się od
ścięcia toporem, a kończy na wrzuceniu do dołu z psami. Czy ona nic nie powiedziała?
- Owszem. O świcie, jak już wiesz, na oczach zgromadzonej ludności Drugiego
Miasta... Być może dlatego nas opatrzyli, żeby widowisko wypadło lepiej. Ich sposób
zabijania jest barbarzyński, ale skuteczny. Rozłożą nas na ziemi, do rąk i nóg przywiążą liny,
każda z nich będzie przymocowana do siodła mongolskiego jezdzca. Gdy wszystko będzie
gotowe, Mongołowie dostaną rozkaz ruszenia z miejsca.
- To jest pewna odmiana rozrywania i ćwiartowania. Egipcjanie stosowali ją przed
tysiącami lat.
- Znasz lepiej historię niż ja.
- To przychodzi samo, jeśli ma się pięćset lat. Miałem dużo czasu na czytanie. -
Michael uśmiechnął się i zaczął się zastanawiać - o świcie? Mamy więc około czterech
godzin, żeby stąd uciec.
- Być może dwóch twoich przyjaciół przyprowadzi armię dowodzoną przez twojego
ojca i uratują cię.
- Może twoi ludzie przyprowadzą armię dowodzoną przez pułkownika Antonowicza i
zrobią to samo dla ciebie, Wasyli.
Prokopiew roześmiał się głośno.
- Jest pewne słowo w jednym z dawnych języków...
- Francuskie... to słowo brzmi  touche Nie było żadnej armii?
- Tylko zwiad przed planowaną wyprawą wojenną, chyba wystarczy. A ty?
- %7ładnej armii. Miały was zabrać śmigłowce?
- Tak. One mogły dostatecznie opóznić marsz wojsk generała Winga.
- Tak nazywa się ten starzec?
- Tak. Ta kobieta powiedziała, że generał przybędzie zobaczyć naszą egzekucję, ma to
być kara za zasadzkę na jego kolumnę.
Michael zasznurował oba buty i spróbował powoli wstać. Nie od razu mu się to udało.
- Czy w tym pomieszczeniu jest jakiś podsłuch? Ilu jest strażników?
- Nie ma podsłuchu, na ile zdołałem sprawdzić. Jest dwóch strażników tuż za
drzwiami. Okna są zakratowane i znajdują się na dużej wysokości. Nawet gdybyśmy zdołali
przedostać się przez kraty, nie moglibyśmy zejść. Potrzebne by nam były jakieś liny. Ja z
pewnością nie dałbym rady.
- System alarmowy?
- Pod nami jest centrum Drugiego Miasta. Jeśli strażnicy nie zastrzelą nas w czasie
schodzenia, będziemy schwytani lub zastrzeleni zaraz po zejściu.
- W takim razie pozostają drzwi - powiedział młody Rourke.
- Nie będę mógł ci wiele pomóc.
- W porządku. Ale jeśli mamy zginąć, a wybrali dla nas szczególnie nieprzyjemny
rodzaj śmierci, nie mamy nic do stracenia. Racja?
- Zgoda.
- Dobrze... Daj mi kilka minut, żebym mógł pomyśleć. - Michael powoli odwrócił
głowę w stronę drzwi. Były to zwykłe duże drzwi. Ojciec zawsze mówił mu, że w obliczu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elpos.htw.pl