[ Pobierz całość w formacie PDF ]
LR
T
nad Marag. Nienawidzi prasy. Zamierza pan rozwiązać tę sprawę dla
nas, panie Macbeth?
Tak, być może. Hamish się uśmiechnął. Jest szansa, by rzu-
cić okiem na pokój lady Jane?
Blair go zamknął, oczywiście. Nikt nie może wejść do środka. Po-
lecenie policji.
Ja jestem z policji, więc nie zaszkodzi, jeśli tam zajrzę.
Też tak myślę. W takim razie chodz za mną. Ale postaraj się zo-
stawić rzeczy tak, jak tam są. Mam przeczucie, że Blair za tobą nie
przepada.
Hamish wszedł za menedżerem na górę i kroczył za nim wzdłuż ko-
rytarzy hotelu.
Wzięli plan rozkładu pokoi rzucił pan Johnson przez ramię.
Nie wiem, czego na tej podstawie chcą się dowiedzieć, ponieważ mówi
się, że została uduszona na stoku, w środku nocy, niedaleko miejsca,
gdzie wrzucono ją do wody. Znalezli fragment zdjęcia, a Blair kazał ze-
brać od wszystkich, aż po ostatnią pokojówkę, ich odciski palców. Nie
zostawiono odcisków na fotografii, oczywiście, nie znaleziono też żad-
nych na łańcuchach, które miała zawiązane wokół nóg, jakby było warto
tam szukać po całym tym przeczesaniu i przetrząśnięciu terenu koło sa-
dzawki. Ale pan Blair lubi prężyć muskuły. Jesteśmy na miejscu.
Włożył klucz do zamka i otworzył drzwi. Lady Jane zajmowała apar-
tament z widokiem na jezioro.
LR
T
Zostawię cię samego powiedział pan Johnson pogodnie.
Nie mogę za bardzo narzekać na to morderstwo. Okazało się dobre dla
interesów. Wszystkie lunche i kolacje są zarezerwowane z wyprzedze-
niem na kilka kolejnych tygodni. Przyjeżdżają nawet aż z Aberdeen, ale
ci szastający gotówką ludzie mają więcej pieniędzy niż rozumu.
Zostawiony samemu sobie Hamish stał na środku sypialni i się roz-
glądał. Na pewno Blairowi zaświtało w głowie już na samym początku,
że lady Jane przywiozła ze sobą jakieś notatki. Oczywiście, że tak. War-
stwa kurzu z proszku do zbierania odcisków palców niczym poszarzały
śnieg leżała na każdej widocznej powierzchni. Cóż, raczej nie wrócą po
więcej śladów po odciskach palców. Hamish rozpoczął swoje poszuki-
wania. Apartament składał się z małego przedpokoju ze stolikiem i krze-
słem, z malutkiego salonu z biurkiem, telewizorem i dwoma głębokimi
fotelami oraz sypialni i przylegającej do niej łazienki.
Na biurku stała maszyna do pisania, obok leżał stos papieru listowe-
go z logiem hotelu. Posterunkowy skrupulatnie przeszukał blat biurka i
szuflady. Nie było tam ani jednego kawałka papieru, który nosiłby ślad
pisma. Pewnie Blair zabrał to, co znalazł.
Skierował swoją uwagę na sypialnię. Otworzył szuflady pełne fry-
wolnej bielizny gust lady Jane w tym zakresie był raczej zaskakujący
i przetrząsnął zawartość. Nic. Jeśli miała torebkę, to Blair musiał
wziąć ją ze sobą. Dwie walizki leżały na półce na bagaż w nogach łóżka.
Były zamknięte na klucz.
LR
T
Wyciągnął spory pęk kluczy z kieszeni płaszcza i zabrał się do pracy,
nasłuchując przez chwilę na wypadek, gdyby Blair wybrał właśnie tę
porę na kolejne przeszukanie. W końcu pierwsza walizka otworzyła się.
W środku znajdowały się lawendowa saszetka, dwa kryminały, pudełko
podgrzewanych wałków do włosów i suszarka. %7ładnych papierów. Dru-
ga walizka była kompletnie pusta.
Zajrzał pod łóżko, pod materac, za obicia krzeseł, nawet do spłuczki
toalety i szafki w łazience, ale nie znalazł ani skrawka papieru.
Menedżer zostawił klucze w drzwiach. Hamish uważnie zamknął po-
kój i zostawił klucze w biurze menedżera.
Zdecydował, że wróci nad Marag, by sprawdzić, czy teren jest czy-
sty. Ale gdy wychodził z hotelu, usłyszał głosy dochodzące z pokoju
przesłuchań i zauważył Alice nerwowo wiercącą się w holu.
Przesłuchuje Jeremy'ego powiedziała Alice. Czy to się nig-
dy nie skończy? Zaraz wchodzę ja, a potem będzie wzywał każdego po
kolei. Powiedziałam Jeremyemu o przygodzie z sądem i nie przeszkadza
mu to, więc nie miałeś racji.
Doprawdy? zdziwił się Hamish, spoglądając na nią zacieka-
wiony.
Alice obróciła głowę w drugą stronę, by uniknąć spojrzenia policjan-
ta. Jeremy cały dzień zachowywał się wobec niej delikatnie mówiąc
lekceważąco.
LR
T
Hamish pospiesznie wyszedł, stwierdzając, że postara się dowiedzieć
czegoś o przeszłości każdego z nich. Miał w płaszczu listę nazwisk i ad-
resy kursantów. Może powinien zacząć od sprawdzenia Rothów. Ale nie
mógł skorzystać z telefonu na posterunku, ponieważ Blair miał tam swo-
ją główną kwaterę i chociaż był zajęty przesłuchiwaniem Jeremy'ego, to
bez wątpienia jego ekipa policjantów wciąż okupuje biuro.
Samochód Hamisha był zaparkowany przed domem. Zdecydował, że
pojedzie do Halburtonów-Smythe'ów. Deszcz przestał padać i pojawił
się lekki wietrzyk. Ale wszystko wokół było wilgotne, przemokłe i sza-
re. Mgła osnuwała góry, a mokra, długowłosa owca pędziła przez drogę
przed samochodem na swoich patykowatych, czarnych nogach, przypo-
minając wyglądem przestraszoną guwernantkę odzianą w futro.
Hamisch zboczył z głównej drogi, na węższą ścieżkę prowadzącą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]