[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Nie  odrzekła.  Pójdę z tą dziewczyną.  Przeszła do swego
pokoju po kapelusz i wróciwszy znów usiadła obok niego na sofie. Nie
drgnął. Zarzuciła mu ręce na szyję.
 Do widzenia, mój słodki Robercie. Powiedz mi do widzenia. 
Ucałował ją z tym odcieniem namiętności, jakiego dotąd nie było w jego
pieszczotach i przytulił do siebie.
 Kocham cię  szepnęła  tylko ciebie; nikogo prócz ciebie. To ty
zbudziłeś mnie zeszłego lata z moich głupich, nie kończących się snów.
RS
125
Och, jaka byłam nieszczęśliwa z powodu twojej obojętności! Och, jak
cierpiałam, jak ja cierpiałam! Ale jesteś nareszcie i będziemy się kochać
nawzajem, mój Robercie, Będziemy dla siebie wszystkim. Reszta jest
nieważna. Muszę iść do mojej przyjaciółki, ale zostaniesz i poczekasz na
mnie, dobrze? Nawet jeśli wrócę bardzo pózno, będziesz czekał, prawda,
Robercie?
 Nie odchodz! Nie odchodz! Och, Edno, zostań ze mną  błagał. 
Dlaczego musisz iść? Zostań, zostań ze mną.
 Wrócę, jak tylko będę mogła. I znajdę cię tutaj.  Ukryła twarz na
jego ramieniu i jeszcze raz powiedziała:  do widzenia . Jej uwodzicielski
głos i miłość, jaką czuł dla tej kobiety, odurzyły jego zmysły, stłumiły w
nim wszelkie odruchy prócz pragnienia, by zatrzymać ukochaną w
ramionach na zawsze.
RS
126
ROZDZIAA 37
Edna zajrzała do apteki. Monsieur Ratignolle przyrządziwszy osobiście
jakąś miksturę wlewał z ogromną ostrożnością czerwony płyn do małej
szklaneczki. Wdzięczny był Ednie za przybycie: towarzystwo jej będzie
wielką pociechą dla jego żony. Siostra Madame Ratignolle, zawsze obecna
przy niej w chwilach próby, nie mogła tym razem opuścić plantacji i Adela
była niepocieszona, dopóki pani Pontellier łaskawie nie przyrzekła, że
przyjdzie. Pielęgniarka od tygodnia zostawała na noc, ponieważ mieszkała
bardzo daleko. A doktor Mandelet wpadał kilkakrotnie w czasie popołudnia.
I teraz też się go spodziewają lada moment.
Edna pobiegła na górę prywatnymi schodami, które na tyłach apteki
wiodły do apartamentów na piętrze. Dzieci spały wszystkie w dalej
położonym pokoju. Madame Ratignolle była w salonie, dokąd zawędrowała
nękana bólami i niecierpliwością. Siedziała na kanapie w obszernym białym
peniuarze, nerwowo ściskając w rękach chusteczkę. Twarz miała mizerną,
ściągniętą cierpieniem, wejrzenie błękitnych oczu, zawsze tak pełnych
słodyczy, jakby błędne i nienaturalne. Wszystkie swoje wspaniałe włosy
sczesała z czoła i zaplotła w warkocz, który leżał zwinięty na poduszce jak
złoty wąż. Pielęgniarka  ciemna Mulatka o pokrzepiającym wyglądzie, w
białym czepku i fartuchu nalegała na Madame, by zechciała wrócić do
sypialni.
 Nie ma sensu, nie ma sensu  powiedziała pani Ratignolle do
wchodzącej Edny.  Mandeleta trzeba się pozbyć; jest za stary, niedbały,
nie dość ostrożny. Obiecał być tutaj o pół do ósmej, a na pewno jest już
ósma. Zobacz, która godzina, Joséphine.
Obdarzona pogodnym usposobieniem Joséphine, żadnej sytuacji nie
brała zbyt poważnie, cóż dopiero sytuacji, do których, tak bardzo
przywykła. Nawoływała Madame do odwagi i cierpliwości. Lecz Madame
zagryzła tylko zębami dolną wargę i Edna dostrzegła na jej białym czole
kropelki potu. Po chwili Madame Ratignolle głęboko odetchnęła i otarła
twarz chusteczką zgniecioną w kulkę. Robiła wrażenie wyczerpanej.
Pielęgniarka podała jej świeżą chusteczkę spryskaną wodą kolońską.
 Tego już za wiele!  krzyknęła pani Ratignolle.  Mandeleta trzeba
zabić! Gdzie jest Alphonse? Czy możliwe, żeby mnie wszyscy w takiej
chwili opuścili, zlekceważyli, zaniedbali?
 Zaniedbali! Też coÅ›!  wykrzyknęła Joséphine. A czyż jej tu nie ma?
A pani Pontellier? Która na pewno zrezygnowała z przyjemnego wieczoru
w domu, żeby się poświęcić przyjaciółce! A pan Ratignolle? Który właśnie
RS
127
nadchodzi, jest już w hallu. Joséphine byÅ‚a również przekonana, że sÅ‚yszy
zajeżdżający powóz doktora Mandelet. Tak, stanął przed domem.
Adela zgodziła się powrócić do swego pokoju. Usiadła na brzegu małej,
niskiej sofki stojącej przy łóżku.
Doktor Mandelet nie zwracał najmniejszej uwagi na wyrzuty czynione
mu przez Madame Ratignolle. Przywykł do takich rzeczy w podobnych
okolicznościach i zbyt pewien był lojalności swej klientki, by w nią teraz
wątpić.
Ucieszył go widok Edny, której zaraz zaproponował, by przeszli razem
do przyległego salonu, gdzie mogłaby go bawić rozmową. Lecz Madame
Ratignolle za nic nie chciała puścić Edny od siebie nawet na' chwilę.
Chciała trochę porozmawiać pomiędzy napadami bólów, twierdziła, że
odwodzi to jej uwagę od cierpień.
Edna poczuła się nieswojo. Ogarnęło ją uczucie niejasnego lęku. Jej
własne, podobne przeżycia wydały się bardzo odległe, nierealne, prawie
zapomniane. Jak przez mgłę pamiętała spazm bólu, ciężki odór
chloroformu, otępienie łagodzące wstrząs, moment przebudzenia i
znalezioną przy boku nową maleńką, żywą istotę, której dała życie i która
wkroczyła w krąg owej niezliczonej mnogości dusz, co przychodzą i
odchodzÄ….
%7łałowała, że tu jest; obecność jej nie była niezbędna. Mogła się była
wytłumaczyć byle jakim pretekstem, mogła nawet teraz jeszcze wymyślić
jakiś powód do odejścia. Lecz została. Głęboko przejęta, pełna otwartego,
płomiennego buntu przeciwko prawom natury towarzyszyła scenie tortur.
Była jeszcze oszołomiona przeżyciem i głosu z siebie nie mogła
wydobyć, gdy nieco pózniej pochylała się nad przyjaciółką, by ją ucałować.
 Do widzenia  rzekła cicho Adela przytulając do niej policzek i z
trudem wyszeptała.  Pomyśl o dzieciach, Edno. Pamiętaj o dzieciach! Na
Boga, pamiętaj o nich!
RS
128
ROZDZIAA 38
Oszołomienie nie przeszło, nawet gdy Edna znalazła się na powietrzu.
Powóz doktora powrócił po niego i czekał przed porte cochere. Edna nie
chciała wsiąść do powozu i powiedziała, że pójdzie piechotą: nie boi się iść
sama. Doktor kazał woznicy czekać przed domem pani Pontellier, którą
postanowił odprowadzić.
W górze  bardzo daleko w górze, ponad wąską uliczką między
wysokimi domami świeciły gwiazdy. Powietrze było łagodne jak
pieszczota, lecz czuło się w nim chłodny oddech nocy i wiosny. Szli powoli
 doktor założywszy ręce do tyłu posuwał się ciężkim, miarowym
krokiem; Edna przeciwnie  szła jak pewnej nocy na Grand Isle  z
roztargnieniem, jakby usiłując dogonić własne myśli, które wybiegły daleko
naprzód.
 Nie trzeba było przychodzić  odezwał się doktor.  To nie miejsce
dla pani. Adela w takich chwilach staje się bardzo kapryśna. Mogła prosić
tuzin innych kobiet  mniej wrażliwych. Czułem, że to okrutne, okrutne.
Nie powinna była pani przychodzić.
 Głupstwo  odparła zupełnie obojętnie.  Nie wiem, czy to
naprawdę takie ważne. Trzeba pomyśleć o dzieciach, prędzej czy pózniej;
im prędzej, tym lepiej.
 Kiedy wraca Léonce?
 Niedługo. W marcu.
 Pojedziecie za granicÄ™?
 Możliwe... ale raczej nie. Ja nie pojadę. Nie dam się do niczego
przymusić. Nie chcę jechać za granicę. Chcę, żeby zostawiono mnie w
spokoju. Nikt nie ma prawa  z wyjątkiem dzieci, być może  lecz nawet
wtedy, wydaje mi się... lub raczej mi się wydawało...  Czuła, że w tym, co
mówi, odbija się bezład jej myśli i przerwała w pół zdania.
 Cała bieda w tym  westchnął doktor Mandelet domyślając się, o co
jej chodziło  że młodość tak łatwo oddaje się złudzeniom. Chodzi o to, że [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elpos.htw.pl