[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pomógł ci znalezć zaklęcia śmierci, lecz uciekłam, zanim trafiłaś na najstraszniejsze. To zaklęcia
o największej mocy: zaklęcia zagłady. Nie możesz się przed nimi bronić, dziecko. Czy teraz się
nie boisz?
 Boję się wszystkiego, co ciebie dotyczy. Ale nie marnowałabyś czasu, gdybyś ty także się
mnie nie bała.
Wiedzma przyjrzała się jej uważnie, nawet z podziwem.
 Cóż za szkoda, że muszę cię zgładzić. Jednak jeśli będziesz tu żyć, za tobą przyjdą inni.
Larpskendya dobrze spełnił swoją zapowiedz. Muszę mu za to podziękować. Z nowymi dziećmi
nie popełnię już tych błędów co z tobą.  Cofnęła się o krok. Dusza-żmija przesunęła ukośnie
języczkiem po jej twarzy na znak rozpoczęcia walki.  Ponieważ starczyło ci odwagi, by mi się
przeciwstawić, czy chcesz rzucić zaklęcie jako pierwsza? Uważam, że zasługujesz na ten
zaszczyt.
Rachel obejrzała się na Eryka, który nadal leżał z twarzą w śniegu. Musiała odciągnąć od
niego Dragwenę najdalej, jak można  jak najdalej od Kopca. Zmieniła się w kruka i wzbiła się
pod niebo.
Dragwena nie ruszyła za nią od razu. Zwróciła się do Sarrenów.
 Patrzcie na tę scenę!  krzyknęła.  To będzie ostatnie, co ujrzą wasze oczy. Kiedy wrócę,
zamienię was w popiół.
Po chwili drugi kruk zaskrzeczał i rzucił się w pogoń za Rachel.
Wszyscy zebrani na Kopcu wpatrywali się z przerażeniem w dwa czarne ptaki, bijące
skrzydłami czerń nieba.
19
Zaklęcie zagłady
Rachel nie była gotowa do walki. Leciała przed siebie, ogarnięta paniką, nie wiedząc, dokąd
uciec. Gdzie znajdzie bezpieczne schronienie? Przeniosła się myślą w Dzikie Góry, daleko od
Kopca. Bez wysiłku przemknęła nad górami i dolinami, zastanawiając się, jak wykorzystać nowe
zaklęcia, skoro Dragwena zna je od tysięcy lat. Najpierw bezpieczeństwo, pomyślała. Trzeba stać
się niezauważalnym. Tak wyciszyła łopot skrzydeł, że zaczęły poruszać się zupełnie
bezszelestnie. W oczy sypał jej śnieg, więc frunęła na oślep, lecz i tak widziała świat z doskonałą
wyrazistością. Armath świecił jasno, więc zmieniła kolor ciała, by odbijać jego blask. W oddali
widać było najeżone wieże Pałacu, czarne jak węgiel na tle niemal czarnego nieba.
Czy Dragwena szybko ją znajdzie? Tak. Czy mają zaatakować, czy się bronić? Zwróciła się
z tym pytaniem do zaklęć; dały jej różne odpowiedzi. Czy potrafi zrobić coś, czego nie umie
zrobić Dragwena? Czy ma broń, której wiedzma nigdy dotąd nie spotkała? Zaklęcia nie miały na
to odpowiedzi. Raptem Rachel zdała sobie sprawę, że nie zagłuszyła swoich myśli. Wściekła na
siebie, zarzuciła na nie ochronny czar.
Dragwena znalazła się tuż obok niej, leciały skrzydło w skrzydło.
 Za pózno  rzuciła.  Trzeba było o tym pomyśleć wcześniej. Słyszałam wrzask twoich
myśli aż na Kopcu. Teraz wiem, że nie masz żadnej tajnej broni. Nie powinnaś się tak obnażać.
Musisz mnie zainteresować, bo inaczej wydrę ci serce.
Rachel zaczęła skakać z miejsca w miejsce, na oślep, byle gdzie: z Dzikich Gór do Smoczego
Lasu, z jeziora Ker do Pałacu, byle szybciej, nie zatrzymując się nigdzie dłużej niż na parę
sekund. Po drodze zmieniała także postać, usiłując zmylić wiedzmę. W końcu wtopiła się
w czarny kamień Pałacu, stała się ścianą i zamarła w trwodze.
 To wszystko?  spytała ściana obok niej.  Za dobrze znam twoją moc, żeby zwykła
zmiana kształtu miała mnie zwieść. W wieży zaskoczyłaś mnie, zmieniając się w pyłek kurzu, ale
drugi raz ci się to nie uda. Szybko, zaczynam się niecierpliwić. Olśnij mnie swoją magią!
Rachel przedzierzgnęła się w wilka przemierzającego pałacowe ogrody. Przybrała jego
zapach. Zmieniła się w żabę, poczuła jej śluz, zmieszała go z zapachem wilka i innych stworzeń.
Po raz pierwszy pochwyciła zapach swojej magii i usunęła go. Przemierzyła wiele kilometrów,
zdusiła wszystkie zapachy, stała się podmuchem bezwonnego powietrza, bez celu unoszącego się
tu i tam.
Tym razem Dragwena nie mogła jej znalezć przez parę minut. Wreszcie czarna łapa strąciła
ją z nieba.
 Interesujące  powiedziała wiedzma.  Co dalej? Rachel stworzyła drugą wiedzmę
i chwyciła ją w wielką czarną łapę. Dragwena zrobiła to samo, aż ogromne szpony zasłoniły
Armath i całe niebo.
Wreszcie Dragwena zeszła z Rachel na ziemię.
 Więc potrafisz tylko naśladować?  spytała ze znudzeniem.  Miałam nadzieję na coś
bardziej interesującego niż...
Rachel rzuciła się na duszę-żmiję wiedzmy. Pochwyciła jej umysł, pokierowała kłami i wbiła
je w szyję Dragweny.
Wiedzma krzyknęła i zaraz się opanowała, ale to wystarczyło  żmija miała służyć tylko do
odwrócenia uwagi. Rachel rozświetliła swoje ciało i wyczarowała tysiąc innych Rachel, równie
świetlistych jak ona. Uniosła je w powietrze. Przez chwilę całe niebo rozjarzyło się blaskiem tak
olśniewającym, że dotarł nawet do zdumionych Sarrenów na Kopcu. Rachel rozproszyła swoje
sobowtóry na wszystkie strony  na ziemię, drzewa, skały, wodę i powietrze. Nieustannie
skupiała na nich uwagę, by wyglądały równie realnie jak ona. Dała im ten sam zapach, wagę,
rytm oddechu, puls  i umieściła je w każdym zakątku Ithrei.
Kilka Rachel spoglądało w dół na Pałac. Unosząca się między nimi prawdziwa Rachel
obserwowała wiedzmę, która przez chwilę stała naprawdę oszołomiona.
Nagle Dragwena wyrosła tuż przed nią i parsknęła głośnym śmiechem. Rachel krzyknęła ze
strachu  i tylko to, nic więcej, zdradziło jej tożsamość. Zbyt pózno zauważyła, że Dragwena
przed każdą Rachel postawiła swoją śmiejącą się replikę.
 Ach, to było bardzo dobre  wycedziła wiedzma.  Doskonałe! Gdybyś jeszcze kazała
krzyknąć wszystkim Rachel, może byś mnie nabrała. Ale chyba wymagam od ciebie zbyt wiele.
Trzeba wielu lat praktyki, żeby stać się prawdziwą wiedzmą, a tobie nie zostało aż tyle czasu,
prawda?  Wyszczerzyła zęby.  Staraj się dalej. Nie mam ochoty zabijać cię już teraz.
Rachel rzuciła się do ucieczki przez całą Ithreę, usiłując zyskać trochę czasu na
zastanowienie. Co jeszcze może wymyślić? No, wysil się, rozkazała sobie. Myśl! Coś zupełnie
innego...
Dragwena od niechcenia podążała za nią. Nie spieszyła się; ta zabawa zaczęła się jej
podobać. Być może czekają I ją jeszcze jakieś niespodzianki? Zdała sobie sprawę, że Rachel
zatrzymała się w Smoczym Lesie, jakby nie było już innych miejsc na planecie. Wiedzma
poszybowała w dół. Doskonale wiedziała, gdzie szukać dziewczynki. Ale zamiast pomiędzy
mrocznymi drzewami, znalazła się w tropikalnej dżungli. Na miejscu czarnej martwej ziemi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elpos.htw.pl