[ Pobierz całość w formacie PDF ]
szły pózniej. Dobrowolnie mimo gorliwej akcji werbunkowej prowa-
dzonej przez narodowosocjalistyczne organizacje kobiece do służby
w obozach koncentracyjnych zgłaszało się bardzo niewiele kandydatek.
Wzrastające z każdym dniem zapotrzebowanie trzeba więc było po-
krywać w drodze przymusowej. Każde przedsiębiorstwo zbrojeniowe,
któremu miano przydzielić do pracy więzniarki, musiało przeznaczyć
pewien procent swoich pracownic do obozów w charakterze dozorczyń.
Jest rzeczą zrozumiałą, że w związku z wywołanym wojną powszech-
nym brakiem wykwalifikowanych sił kobiecych firmy nie oddawały do
dyspozycji najlepszego materiału ludzkiego. Takie dozorczynie szkolo-
no" przez kilka tygodni w Ravensbrück, po czym przydzielano do obo-
zów. Ponieważ wybór i przydziaÅ‚y dokonywane byÅ‚y w Ravensbrück,
OÅ›wiÄ™cim znowu znalazÅ‚ siÄ™ na samym koÅ„cu. Ravensbrück zatrzymywaÅ‚
dla siebie siły, które wydawały się najlepsze, gdyż miały tam powstać
nowe kobiece obozy pracy.
Tak wyglądała sprawa dozoru w kobiecym obozie koncentracyjnym
w Oświęcimiu. Poziom moralny dozorczyń był z zasady niezmiernie
niski; wiele dozorczyń stawało przed sądem SS za kradzież wartościo-
wych przedmiotów uzyskanych podczas Akcji Reinhardt,108 lecz tylko
niektóre spośród nich zostały schwytane na gorącym uczynku. Mimo
najbardziej odstraszających kar kradły nadal i w dalszym ciągu posłu-
giwały się więzniarkami jako pośredniczkami.
Dla ilustracji jaskrawy przykład. Pewna dozorczyni upadła tak nisko,
że utrzymywała stosunki płciowe z więzniami, przeważnie zielonymi"
kapo, przy czym kazała sobie dawać wynagrodzenie w postaci biżuterii,
złota itp. Dla zamaskowania bezecnego procederu nawiązała stosunek
z pewnym Stabscharführerem, u którego przechowywaÅ‚a ciężko zapra-
cowane" dochody. Ten głupi człowiek nie miał pojęcia o sprawkach
swojej najdroższej i był bardzo zdziwiony, gdy znaleziono u niego skra-
dzione przedmioty. Dozorczyni zostaÅ‚a skazana przez Reichsführera SS
na dożywotnie zamknięcie w obozie koncentracyjnym i karę chłosty
(dwa razy po 25 kijów).
Podobnie jak homoseksualizm ,w obozach męskich, grasowała w obo-
zie kobiecym epidemia miłości lesbijskiej. Nie można było jej zwalczyć
nawet za pomocą najsurowszych kar czy wysyłania do kompanii kar-
nej. Wciąż donoszono mi o tego rodzaju stosunkach między dozorczy-
niami a więzniarkami. Wszystko to świadczy o poziomie dozorczyń. Jest
rzeczą oczywistą, że nie przejmowały się one zbytnio służbą i swymi
108
Kryptonim używany na zakonspirowane oznaczanie zabierania i wykorzystywania
wszelkiego mienia %7łydów zabijanych masowo w komorach gazowych, łącznie ze złotem z pro-
tez dentystycznych i włosami kobiecymi. W różnych dokumentach występuje różna pisownia,
najczęściej Reinhard. Jest to właściwa pisownia tego imienia.
obowiązkami, że najczęściej nie można było na nich polegać. Niewielkie
były możliwości ukarania ich za przestępstwa służbowe. Areszt domowy
można było uważać raczej za przywilej, ponieważ nie musiały wówczas
wychodzić w czasie złej pogody. Wszystkie kary wymagały uprzedniego
zezwolenia inspektora obozów koncentracyjnych albo Pohla, przy czym
należało stosować możliwie jak najmniej kar; usterki miały być wyrów-
nywane przez dobrotliwe pouczenia i odpowiednie kierowanie. Dozor-
czynie wiedziały, oczywiście, o tym wszystkim i większość z nich od-
powiednio się zachowywała.
Zawsze miałem wielki szacunek dla kobiet. W Oświęcimiu zrozumia-
łem jednak, że zasadnicze moje stanowisko musi ulec ograniczeniu i że
należy najpierw dobrze obserwować kobietę, zanim można ją będzie
traktować z całym szacunkiem.
To, co powiedziałem powyżej, odnosi się do większości dozorczyń.
Były jednak wśród nich także kobiety dobre, godne zaufania i wysoce
przyzwoite, jakkolwiek było ich niewiele. Nie trzeba chyba podkreślać,
że bardzo cierpiały, znajdując się w takim otoczeniu i w takich warun-
kach. Nie mogły się z nich wydostać, gdyż były zobowiązane do służby
wojskowej. Niektóre z nich skarżyły mi się a jeszcze częściej mojej
żonie na swą niedolę. Można je było pocieszać jedynie w ten sposób,
że wojna się skończy. Była to naprawdę słaba pociecha.
Kobiece drużyny robocze pracujące poza obozem były nadzorowane
również przez psy. Już w Ravensbrück przydzielano dozorczyniom psy
w celu zmniejszenia personelu dozorującego zewnętrzne drużyny robo-
cze. Wprawdzie dozorczynie były uzbrojone w pistolety, lecz Reichs-
führer SS spodziewaÅ‚ siÄ™, że psy podziaÅ‚ajÄ… na wiÄ™zniarki odstraszajÄ…co.
Kobiety bowiem zazwyczaj bardzo się boją psów, gdy mężczyzni mniej
siÄ™ z nimi liczÄ….
W Oświęcimiu, gdzie były takie masy więzniów, nadzór nad druży-
nami pracującymi poza obozem był zawsze problematyczny, gdyż liczeb-
ność załogi była stale niedostateczna. Przy dozorowaniu większych miejsc
pracy pomocny był łańcuch posterunków. System ten nie mógł jednak
znalezć zastosowania w rolnictwie, przy kopaniu rowów itp. ze względu
na wciąż zmieniające się miejsca pracy, które nieraz przesuwały się
w ciągu tego samego dnia. Ponieważ było mało dozorczyń, stało się nie-
zbędne użycie możliwie licznych oddziałów z psami. Jednak nawet
150 psów okazaÅ‚o siÄ™ liczbÄ… niewystarczajÄ…cÄ…. Reichsführer SS liczyÅ‚,
że użycie jednego psa pozwoli zaoszczędzić dwóch strażników. Jeśli
chodzi o drużyny kobiece, było to możliwe wskutek powszechnego lęku
przed psami.
Oświęcimska ,,psia kompania" była z pewnością, jeśli chodzi o żoł-
nierzy, czymś najbardziej doborowym, co kiedykolwiek istniało ale
w ujemnym sensie. Gdy zaczęto poszukiwać ochotników do przeszkole-
nia na przewodników psów, zgłosiła się aż połowa batalionu. Kandydaci
spodziewali się, że będą mieli w tych drużynach lżejszą i bardziej uroz-
maiconą służbę. Ponieważ nie można było uwzględnić zgłoszeń wszyst-
kich ochotników, kompanie znalazły szczególnie chytrze pomyślane wyj-
ście z sytuacji zgłosiły wszystkich najgorszych żołnierzy, aby się ich
pozbyć z oddziałów. Niech się teraz inni martwią z ich powodu. Wśród
zgłoszonych kandydatów mało było takich żołnierzy, którzy by nie mieli
kar dyscyplinarnych. Gdyby dowódca oddziału dokładnie rozpatrzył
zgłoszenia, to nie wysłałby tych ludzi na przeszkolenie. W okresie szko-
lenia w specjalnym zakładzie w Oranienburgu odesłano niektórych kan-
dydatów jako całkowicie nie nadających się do pracy.
Przeszkoleni żołnierze wrócili do Oświęcimia i utworzono z nich ,,psią
kompanię". Od razu było widać, z jaką wspaniałą jednostką ma się do
czynienia. A cóż dopiero przy pracy! Albo bawili się z psami, albo leżeli
w jakiejś kryjówce i spali, pies przecież obudzi ich w razie zbliżenia
się nieprzyjaciela", albo też zabawiali się rozmową z dozorczyniami czy
więzniarkami. Wielu spośród nich miało regularne stosunki z ,,zielo-
nymi" instruktorkami. Ponieważ byli stale zatrudnieni w obozie kobie-
cym, stałe przychodzenie do swojej" drużyny nie stanowiło dla nich
trudności.
Z nudów i dla zabawy szczuli psami więzniarki. Jeśli chwytano ich
na gorącym uczynku, tłumaczyli się, że pies sam rzucił się na więzniarkę
na skutek jej podejrzanego zachowania się, że zgubił smycz itp. Wy-
mówki zawsze mieli w pogotowiu.
W myśl regulaminu musieli pracować codziennie nad dalszym wy-
szkoleniem psów. Ze względu na to, że kształcenie nowych specjalistów
było bardzo uciążliwe, przeszkolonych żołnierzy można było zwalniać
tylko z powodu szczególnie ciężkich uchybień, jak na przykład w razie
ukarania przez sąd SS, złego obchodzenia się z psami lub bardzo po-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]