[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Jaka żeberka?
- %7łeberka ubóstwiam, lecz wieprzowe tylko.
- Może by jej ograniczyć środki przeciwbólowe - zasugerowałam pielęgniarce.
- Za pózno. Dopiero co dostała nową dawkę. Poczekaj, co pokaże za dziesięć
minut - odparła i wyszła.
- No i? - spytałam Vee. - Jak diagnoza?
- Diagnoza?! Mój lekarz to jakiś słoń. Wygląda jak Oompa Loompa. No, nie patrz
tak groznie. Ostatnio, jak tu przylazł, dorwał się do funky chicken. Cały czas żre
czekoladę. Głównie w kształcie zwierzątek. Kojarzysz te zające sprzedawane na
Wielkanoc? No właśnie coś takiego wtrynił na kolację. Na lunch kaczkę z
czekolady, do tego na przystawkę żółte pianki.
- Miałam na myśli diagnozę... - Wskazałam otaczające ją akcesoria.
-Aha. Złamana ręka, wstrząs mózgu i przeróżne skaleczenia, zadrapania i sińce.
Na szczęście mam szybki refleks i zwiałam bez większych uszkodzeń. Jak
chodzi o refleks, to jestem jak kot. Jestem Kobietą Kotem. Jestem
niezniszczalna. Dopadł mnie tylko dlatego, że lało. Jako kot nie znoszę wody, bo
osłabia czujność. To taka moja pięta Achillesa.
- Tak mi przykro - powiedziałam szczerze. - To ja powinnam teraz tutaj leżeć.
- I dostawać te wszystkie prochy? Nic z tego.
- Policja ma jakieś poszlaki? - zapytałam.
- Nie, nuli, zero.
- %7ładnych świadków?
- Byłyśmy na cmentarzu w samym środku burzy - zauważyła Vee. - Normalni
ludzie na ogól siedzą wtedy w domu.
Racja. W taką pogodę nikt normalny nie wyszedłby na dwór. Oczywiście my
wyszłyśmy... wraz z tajemniczą dziewczyną, która śledziła Vee po opuszczeniu
przez nią Victoria's Secret.
- Jak to się stało?
- Szlam w stronę cmentarza, tak jak się umówiłyśmy, i nagle usłyszałam za sobą
kroki - wyjaśniła Vee. - Wtedy się obejrzałam i wszystko potoczyło się strasznie
szybko. Błysnął rewolwer i gość rzucił się na mnie. Jak powiedziałam glinom,
mózg mi się zlasował. Niech pani odtworzy jego rysy". Akurat! Ledwie zdążyłam
pomyśleć: Jezus, Maria, Józef, zaraz będę mokrą plamą! Gość warknął, ze
cztery razy przywalił mi gunem, porwał torebkę i dał dyla.
Poczułam mętlik w głowie.
- Zaraz. To był facet? Widziałaś jego twarz?
- No jasne, że facet. Miał ciemne oczy... grafitowe. Więcej nie zobaczyłam, bo był
w kominiarce.
Na wspomnienie kominiarki serce zabiło mi jak w obłędzie. Czyli to na pewno ten
sam facet, który wyskoczył mi na maskę. Wcale go nie wymyśliłam - świadczyły
o tym słowa Vee. Przypomniałam sobie, jak zniknęły wszelkie dowody wypadku.
Więc może i to nie było wytworem mojej wyobrazni... Tajemniczy facet istniał
naprawdę. I był tam... Ale skoro nie wymyśliłam sobie uszkodzeń auta, to co się
wtedy wydarzyło? Może... ktoś wpływał na mój wzrok albo na pamięć?
Po chwili nasunęła mi się masa pytań pomocniczych. Czego chciał tym razem?
Czy miał coś wspólnego z dziewczyną przed Victoria's Secret? Czy wiedział, że
idę tam na zakupy?... Kamuflaż w postaci kominiarki wskazywał, że wszystko
zostało drobiazgowo zaplanowane, a więc gość musiał się wcześniej dowiedzieć,
gdzie mnie znajdzie. I nie chciał, żebym go rozpoznała.
- Komu mówiłaś, że idziemy na zakupy? - spytałam Vee znienacka.
Dla wygody wsunęła sobie poduszkę pod kark.
- Mamie.
- Tylko? Nikomu więcej?
- Może też wspomniałam Elliotowi. Zmroziło mi krew w żyłach.
- Elliotowi?
-I co z tego?
- Posłuchaj - powiedziałam z powagą. - Pamiętasz, jak wracałam dodge'em i
potrąciłam jelenia?
- No i? - zmarszczyła czoło.
- To nie był jeleń, tylko facet. Facet w kominiarce.
- Co ty? - odszepnęła. - Chcesz powiedzieć, że gostek nie napadł mnie
przypadkowo? %7łe ma coś do mnie? Nie, chwila. On ma coś do ciebie. Byłam w
twojej kurtce. Myślał, że to ty!
Ciało jakby zmieniło mi się w ołów. Po sekundzie ciszy Vee dodała:
-Jesteś pewna, że nie mówiłaś o zakupach Patchowi? Bo jakby się tak
zastanowić, to gość był zbudowany jak on. Wysokawy. Szczupławy. Silnawy. I
seksy, nie licząc napaści.
- Patch nie ma oczu grafitowych, tylko czarne - zauważyłam, uzmysławiając
sobie, że niestety wspomniałam mu o naszych zakupach koło mola.
Vee wzruszyła niepewnie ramionami.
- Może i miał czarne. Nie pamiętam. Stało się to tak okropnie szybko. Ale co do
[ Pobierz całość w formacie PDF ]