[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jeśli nie można już było niczego zrobić dla Victorii, Deming miała nadzieję, że rodzice
dziewczyny w tym cyklu mogą pomóc w tej sprawie, dostarczyć jakichś informacji o
powiązaniach między dwiema ofiarami.
Po południu spotkała się z Gertrude Taylor w kawiarni przy Museum of Modern Art.
Gertruda była jedną z głównych kuratorek muzeum i pracowitą członkinią Komitetu.
Taylorowie zostali poinformowani o śmierci Victorii, ale zabroniono im noszenia żałoby,
ponieważ Regentka nalegała, by cała sprawa pozostała utajniona do czasu jej wyjaśnienia.
Zgodnie z raportami senatorów, Taylorowie niezbyt interesowali się swoją córką i
praktycznie jej nie znali, więc Deming nie wiedziała, czego się spodziewać.
- Miło mi cię poznać - uśmiechnęła się Gertrude, kiedy usiadły w zatłoczonej
kawiarni.
- Dziękuję, że zgodziła się pani ze mną spotkać, pani Taylor.
- Mów mi Gertrude. Wiem, że nie jesteś naprawdę uczennicą Duchesne. Jesteś
venatorką, która ma ustalić, kto odpowiada za śmierć Victorii, prawda?
- Taki mam zamiar - przytaknęła Deming.
- To dobrze - Gertrude zamieszała zieloną herbatę. Z bliska Deming mogła dostrzec
głębokie linie wokół jej oczu. Chociaż ta kobieta sprawiała wrażenie spokojnej i zadowolonej
z życia, w jej twarzy krył się cień smutku, którego nie mogły zamaskować żadne operacje
plastyczne ani wampirze geny. Raporty się myliły. Ta kobieta wyraznie cierpiała.
- Victoria była dla nas pierwsza. Nigdy wcześniej nie zostaliśmy poproszeni o
przyjęcie duszy. Dom Kronik wyczytał nasze imiona i byłam naprawdę podekscytowana.
Victoria była uroczym dzieckiem. Zawsze miała tylu przyjaciół. Nie mogę sobie wyobrazić,
jak ktoś mógłby chcieć ją skrzywdzić. Szczególnie ktoś, kto ją znał.
- A we wcześniejszych cyklach? Czy cokolwiek w jej przeszłości mogłoby
sugerować... urazę? Słabość? Cokolwiek?
- Nic mi o tym nie wiadomo. Deming wyjęła notes.
- Kiedy żyło jej ostatnie wcielenie? Mówiła coś o tym?
- Niech pomyślę... Wydaje mi się, że na początku przemiany, kiedy do Victorii zaczęła
wracać pamięć krwi, wspominała, że chyba po raz ostatni była w cyklu we Florencji, jakoś w
piętnastym wieku - pamiętała, że pracowała w warsztacie Michała Anioła. Wydaje mi się, że
jej akta będą w Domu Kronik. W jej wieku pamięć krwi bywa jeszcze zawodna.
- Bardzo dziękuję, naprawdę mi pomogłaś.
- Nie, to ja dziękuję. Rada nie informuje nas o niczym, ale cieszę się, że zatrudnili do
pracy nad tą sprawą kogoś twojego kalibru - Gertrude Taylor wstała od stolika i ze łzami w
oczach potrząsnęła dłonią Deming. Przez moment nie wyglądała jak onieśmielająca dama z
towarzystwa czy upadły anioł, ale po prostu jak matka opłakująca córkę.
* * *
Kilka godzin pózniej oddzwoniła wreszcie matka Stuarta Rhodesa. Rhodesowie byli
antropologami, obecnie przebywającymi na wykopaliskach w Egipcie. Z akt Stuarta Deming
wywnioskowała, że wychowywał się praktycznie sam. Gdy zaczęła się przemiana, został
właściwie pozostawiony bez nadzoru.
Amelia Rhodes nie sprawiała wrażenia szczególnie zaniepokojonej zniknięciem syna.
- To chyba jakiś głupi dowcip, prawda? - zapytała, przekrzykując ryk helikoptera. -
Rozmawiałam kilka dni temu ze Stuartem. Miał iść na jakąś imprezę i strasznie się tym
ekscytował. Wie pani, nie zapraszali go zbyt często.
- Obawiam się, że to nie jest dowcip. Regentka udzieliła mi pozwolenia na
poinformowanie pani, że to, co stało się ze Stuartem, spotkało wcześniej inną uczennicę
Duchesne, wampirzycę z naszej społeczności. - Deming wtajemniczyła rozmówczynię we
wszystkie krwawe szczegóły. - Stuart jest w śmiertelnym niebezpieczeństwie.
- No cóż, czego pani od nas oczekuje? Nie prosiliśmy o niego.
- Nie składała pani wniosku w Domu Kronik o zezwolenie na posiadanie dziecka w
tym cyklu?
- Składałam, ale wieki temu. W jednym z przeszłych wcieleń pomyślałam, że
powinnam doświadczyć bycia matką. Ale zanim przyszła moja kolej, zdążyło mi się już
odwidzieć.
- Być może mogłaby mi pani powiedzieć coś o nim, to pomogłoby uratować mu życie.
Może pamięta pani, czy nie wspominał czegoś o przeszłych wcieleniach? Albo o tym, kiedy
po raz ostatni był w cyklu?
- Coś mówił, ale naprawdę nie pamiętam. Chyba gdzieś w Europie? Przykro mi.
Znajdziecie go, prawda? Zanim go spalą jak tę nieszczęsną dziewczynę. Całkiem się
przywiązałam do tego chłopaka. Z powodu naszej pracy ja i mój mąż nie widujemy się ze
Stuartem za często, ale tęsknimy za nim.
Trzydzieści siedem
Dom Kronik
Tego wieczora Deming jeszcze raz przestudiowała wszystkie akta, zwracając
szczególną uwagę na tajemniczą wiadomość, odkrytą przez venatorów na pierwszym
nagraniu. Początkowo zlekceważyła ją jako element mający odwracać uwagę, ale teraz
przyjrzała się jej ponownie. Szef Repozytorium uważał, że udało im się złamać szyfr, a trzy
obrazy - pieczęć Lucyfera, jagnię będące symbolem ludzkości oraz znak sojuszu -
wskazywały, że Niosący Zwiatło sprzymierzył się z czerwonokrwistymi. Jeśli mieli rację, to
oznaczało, że ktokolwiek porwał zakładników i przygotował nagrania, był częścią tego ruchu.
Człowiek służący Croatanom? To wydawało się po prostu nie do pomyślenia, dlatego
początkowo zignorowała takie wyjaśnienie jako fałszywy trop. Myśl o tym, że mogłaby to
być prawda, niepokoiła zazwyczaj niewzruszoną venatorkę.
Przed świtem zakradła się do Duchesne, żeby zabrać z szafki trzymanego na szczęście
żółwia z jadeitu - był to niemądry przesąd, ale nie chciała bez niego udawać się na wędrówkę
śmierci. Jej blizniaczka kupiła dwie figurki na targu w Hongkongu, a Deming nabrała nawyku
zabierania małego talizmanu wszędzie, gdzie się udawała. Chciała wślizgnąć się do szkoły i
wrócić, zanim ktoś ją zauważy i zacznie zadawać pytania. O tak wczesnej porze w szkole byli
tylko dozorcy, dlatego z zaskoczeniem wpadła na Paula Rayburna, który wyszedł z wózkiem
pełnym książek z biblioteki na trzecim piętrze. Szafki trzecioklasistów znajdowały się
naprzeciwko biblioteki.
- Cześć, Paul - powiedziała Deming.
- O, cześć - odparł, a jego affectus przybrał barwę odcienia pomarańczu, jak zwykle w
jej obecności.
- Co tu robisz?
- Pomagam w bibliotece. To część programu stypendialnego - wyjaśnił Paul, dzwoniąc
kluczami. - Staram się wyrobić ze wszystkim przed szkołą. To lepsze, niż siedzieć po
lekcjach. - Sprawiał wrażenie sennego i zmęczonego, a Deming poczuła przypływ wzruszenia
na myśl o tym, ile kosztowało go bycie uczniem Duchesne. Komuś niezamożnemu nie mogło
być łatwo w otoczeniu takich bogaczy.
Poczuła znajome ukłucie żądzy krwi z powodu jego bliskości, ale jego nieśmiały
uśmiech wywoływał też inną reakcję, sięgającą głębiej niż samo pragnienie wypicia jego
krwi.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]