[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zrobiłam. Nie mam pojęcia, jak mu wyjaśnić, że wcale się nie poddałam, że to tymczasowe i że
kiedy Tiffani wyjedzie, wszystko będzie jak dawniej. Nie wiem, jak wszystko naprawić.
Czując na skórze usta Deana, krzywię się, zatapiam palce w jego włosach i łagodnie
odpycham go od siebie.
 Nie dziś  mówię.
Patrzy na mnie zdumionym, zmieszanym wzrokiem.
 Co?  pyta.
Wpatruję się w tenisówki. W przybrudzony biały materiał i widoczne na gumie niechlujne
pismo Tylera. To kompletnie irracjonalne, ale nagle przychodzi mi do głowy pewien pomysł. Tylko
Tyler będzie w stanie to zrozumieć.
 Muszę coś zrobić  zwracam się do Deana.
Nie zastanawiając się, odrzucam kołdrę, wstaję i sięgam po plecak.
 Co?  powtarza Dean. Siada na łóżku i gapi się na mnie, jakby nie mógł uwierzyć, że
właśnie go odrzuciłam. Po pierwsze, dopiero się obudziłam. Po drugie, spałam z jego najlepszym
przyjacielem. Po trzecie, już niebawem powiem mu prawdę a siedzenie tu i udawanie, że wszystko
jest w porządku, jest, dosłownie, najgorszą z możliwych rzeczy.  Co jest aż tak ważne, że musisz
to zrobić właśnie teraz?
Nadal ubrana jedynie w bieliznę, zbieram z podłogi wszystkie swoje rzeczy: plecak, telefon,
conversy i podchodzę do drzwi.
 Nie mogę ci powiedzieć  rzucam przez ramię.
Wychodzę z sypialni i ruszam prosto do łazienki. Słyszę, że Dean idzie za mną. Zanim
jednak zdąży mnie dogonić, wchodzę i zamykam się na klucz.
 Eden  woła i puka do drzwi.  Co się dzieje? Chodzi o to, co wydarzyło się wczoraj
wieczorem?
Ignorując go, pospiesznie wyciągam ubrania z plecaka  tym razem nie robię tego po
ciemku, w środku nocy  i próbuję skompletować jakiś sensowny strój z przypadkowych części
garderoby, które wzięłam ze sobą, w pośpiechu opuszczając mieszkanie. Nie zamierzam tracić
czasu, dlatego rezygnuję z prysznica i tylko się odświeżam. Pięć minut pózniej jestem już gotowa
i włożywszy buty, zapinam plecak i zarzucam go na ramię.
Kiedy otwieram drzwi, Dean stoi oparty o futrynę. Widząc mnie, prostuje się
i spanikowanym wzrokiem studiuje moją twarz.
 Zrobiłem coś złego?  pyta głosem, który graniczy z szeptem.
 Nie zrobiłeś nic złego, Dean, i w tym cały problem!  jęczę i kręcąc głową, przeciskam się
obok niego. Jestem na siebie taka zła, tak bardzo wściekła, że wyładowuję na nim całą swoją złość.
Trudno pogodzić się z myślą, że już niebawem będę musiała go zranić, bo jest jedyną osobą, której
nigdy nie chciałam skrzywdzić. Zasługuje na kogoś dużo lepszego ode mnie.
Czekam, aż coś powie, ale on milczy. Zupełnie jakby nie miał pojęcia, jak zmierzyć się
z tym, co chodzi mi po głowie. A ja, opuszczając apartament, nie potrafię spojrzeć mu w oczy. Po
prostu zamykam za sobą drzwi i wychodzę na korytarz. Im bardziej oddalam się od apartamentu,
tym bardziej moja uwaga skupia się na czymś innym niż Dean. Myślę wyłącznie o swoim motywie
i misji. Moim irracjonalnym pomyśle.
Jadąc windą na dół, zaglądam do plecaka, żeby się upewnić, że ubiegłej nocy wrzuciłam do
niego portfel i oddycham z ulgą, kiedy czuję pod palcami znajomy kształt. Wyciągam telefon,
mijam grupkę tłoczących się przy recepcji turystów, uważając, by nie wpaść na ich walizki,
i dziękuję portierowi, który otwiera mi drzwi.
Najszybciej, jak mogę, opuszczam hotel i ze wzrokiem utkwionym w ekranie telefonu
wychodzę na ulicę. Sięgam po mapę metra i jednocześnie szukam odpowiedniego studia. Nie mam
pojęcia, dokąd pójść, zatrzymuję się na rogu i próbuję ustalić plan działania. Na ulicach  jak
zwykle  panuje straszny ruch, staję więc pod ścianą najbliższego budynku, żeby nie blokować
przejścia.
Wybranie studia oraz opracowanie drogi na mapie metra zajmuje mi dziesięć minut
i chociaż będę musiała pokonać dwa kilometry sama w sercu Manhattanu, nie przeraża mnie to.
Z wprawą lawiruję między turystami, jakbym od lat mieszkała na Manhattanie. Coraz
sprawniej poruszam się po tworzących siatkę ulicach miasta, zwłaszcza że chodzę nimi od miesiąca
i doskonale pamiętam układ budynków na Upper East Side. W pięć minut docieram na stację metra
i, na szczęście, mam przy sobie MetroCard.
Cztery tygodnie temu podziemna kolej przerażała mnie i Tyler niemal siłą musiał wlec mnie
na stację. Teraz bez obaw wchodzę na nieznany mi dworzec. To znaczy, pod warunkiem że znajdę
właściwy peron. Strasznie tu cuchnie. Tłumy ludzi potęgują uczucie gorąca i lawirując wśród nich,
nawet nie próbuję ukryć zniesmaczenia. Zanim przyjechałam na Manhattan, nie spodziewałam się,
że metro będzie czymś luksusowym czy nawet czystym, ale na innych stacjach przynajmniej nie
chciało mi się wymiotować. Wstrzymuję oddech i zatrzymuję się między kobietą z wózkiem
spacerowym a grupą młodych turystów z Azji. Gdyby mama wiedziała, że jestem tu zupełnie sama,
zabiłaby mnie.
Pociąg przyjeżdża kilka minut pózniej, ale na peronie jest tyle ludzi, że nawet nie próbuję
dostać się do środka. Nie jestem na tyle zuchwała, żeby rozpychać się łokciami, więc czekam, aż
odjedzie, i dopiero wtedy podchodzę bliżej torów, zastanawiając się, jak długo wytrzymam, zanim
uduszą mnie te cuchnące wyziewy. Boję się oddychać, zamykam więc oczy i trzymając kurczowo
plecak, czekam na następny pociąg.
Przyjeżdża pięć minut pózniej i tym razem walczę o to, żeby wejść do wagonu. Nie
wytrzymam w tej cuchnącej norze przy Pięćdziesiątej Dziewiątej ani chwili dłużej. W kolejce
panuje tłok, więc stoję, ale wcale mi to nie przeszkadza. Droga na Grand Central zajmuje kilka
minut i zanim się obejrzę, wysiadam z pociągu.
Przez ostatni miesiąc wielokrotne bywałam na Grand Central Station i od razu kieruję się do
wyjścia na Czterdziestą Drugą Ulicę. Z każdą chwilą coraz bardziej się denerwuję, ale powtarzam
sobie, że nie mogę się wycofać. Być może podjęłam pochopną decyzję; może jest ona głupia
i nieprzemyślana, ale moim zdaniem ma sens. Wydaje się właściwa, dlatego z jakiegoś dziwnego
powodu realizuję swój plan i jadę metrem na Times Square.
Kiedy docieram na miejsce, pospiesznie opuszczam stację i, zerkając na mapę i telefon,
upewniam się, że zmierzam we właściwym kierunku. Skręcam w lewo, w aleję, i idę dwie
przecznice na południe, mijając po drodze Czterdziestą Ulicę i New York Times Building. To [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elpos.htw.pl