[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Widząc, że zamierza wstać, położył jej ręce na ramionach,
chcąc ją powstrzymać.
- Och, nic takiego - bąknął Robert.
Ben nie nalegał. Zdjął dłonie z ramion Laury, a wtedy
poczuła się tak, jakby jej czegoś ubyło.
- Jak się dzisiaj czujesz? - powtórzył pytanie, które przed
chwilą zadała Robertowi, przeglądając jednocześnie kartę
chorobową.
- Dobrze - padła taka sama odpowiedz.
- Czy mogę ci w czymś pomóc? - Laura zwróciła się do
Bena, bo chociaż zdążyła już zdjąć strój pielęgniarski, wciąż
znajdowali się przecież na terenie szpitala, przy łóżku
chorego.
Ben rozejrzał się po sali.
- Była ze mną pielęgniarka, ale gdzieś się zapodziała. To
ta oszałamiająca blondynka, która chyba od niedawna pracuje
na tym oddziale.
W chwilę pózniej weszła Michelle Pearson.
- Przepraszam, panie doktorze... Szukałam danych
pacjenta - usprawiedliwiała się.
- Już je mam - rzekł Ben, machając jej kartą przed
oczami.
- Ach, tak. - Dziewczyna zmieszała się. Ben uśmiechnął
się wyrozumiale.
- Chyba nie będziesz miała nic przeciwko temu, żeby
zamiast ciebie została tu ze mną siostra oddziałowa, prawda?
- Oczywiście - zapewniła Michelle.
Laura spojrzała na Roberta i widząc w jego oczach
rozczarowanie, próbowała odgadnąć, co myśli. W końcu Ben
był lekarzem, nie mogła mu odmówić współpracy przy opiece
nad chorymi.
- Proszę wrócić za kilka minut, siostro - powiedziała
uprzejmie.
- Dobrze - uśmiechnęła się Michelle i szybko wyszła. Ben
spojrzał uważnie na Laurę.
- Muszę jeszcze zajrzeć do innych pacjentów - oznajmił
ostro.
Zaskoczył ją nagłą zmianą tonu. Przecież słynął z
uprzejmości wobec współpracowników! Może zareagował w
ten sposób pod wpływem napięcia, które między nimi
narastało?
Widocznie zauważył jej zdziwienie, bo starał się
usprawiedliwić swoje postępowanie tym, że mało spał
ostatniej nocy.
- Rozumiem.
Słyszała przecież o wypadku, który się zdarzył nad ranem,
podczas jego dyżuru, nic więc dziwnego, że jest zmęczony.
- Siostro! - Ostrym tonem wyrwał ją z zamyślenia. Laura
aż podskoczyła.
- Przepraszam - bąknęła, podobnie jak wcześniej
Michelle.
Spojrzał na nią z irytacją, po czym odwrócił się do
pacjenta.
- Muszę cię zbadać - powiedział.
Delikatnie dotykał jego brzucha. Chłopak skrzywił się z
bólu.
- Dalej boli?
- Tak. A chyba powinienem już wyzdrowieć po takiej
dawce antybiotyków.
- To wszystko przez zły stan psychiczny. Obawiam się, że
musimy cię zatrzymać trochę dłużej, niż zamierzaliśmy.
- %7łeby zapobiec dalszej infekcji - domyślił się chory.
Ben spojrzał na niego zaskoczony. Laura pamiętała, że
chłopak studiował medycynę, nic więc dziwnego, że coś
niecoś wiedział.
- Właśnie - potwierdził lekarz.
- Przerwałem medycynę - wyjaśnił Robert cicho.
- Rozumiem. - Ben przyjrzał mu się w zamyśleniu. -
Może pobyt w szpitalu zachęci cię do podjęcia studiów na
nowo?
- Nie. Nie dałbym rady... - zaczął, ale przerwał
zawstydzony.
Ben udał, że nie słyszy napięcia w jego głosie. Uznał, że
bezpieczniej będzie nie kontynuować tematu.
- Cóż, powinieneś teraz myśleć tylko o tym, żeby jak
najszybciej wyzdrowieć.
- Spróbuję - przyrzekł pacjent.
- Może siostra Pearson ci w tym pomoże? - zasugerował
Ben z dwuznacznym uśmiechem.
Robert zarumienił się.
Laura wyszła po pielęgniarkę, która kręciła się w pobliżu.
- Spróbuj go przekonać, że należy powiadomić rodziców
o jego pobycie w szpitalu - powiedziała cicho, zanim weszły
do chorego.
- Dobrze - zgodziła się dziewczyna.
- Czy zwróciłaś uwagę, jaki był zmartwiony, gdy
powiedział, że nie dałby rady na medycynie? - zapytał Ben,
kiedy znalezli się na korytarzu.
- Może jego ojciec jest lekarzem? - zgadywała.
- Jest też prawdopodobne, że w rzeczywistości wcale nie
nazywa się Wilson.
- Masz rację - przyznała z lekką irytacją, bo nieomylność
Bena chwilami działała jej na nerwy.
- Sądzę, że tylko siostra Pearson może wydobyć z niego
coś więcej - zawyrokował. - Chyba powinniśmy to szerzej
omówić.
- Uważam, że nie ma takiej potrzeby... - Próbowała
protestować, ale chwycił ją za rękę i pociągnął do pustego
pokoju.
- Nie mogłem pracować na nocnym dyżurze. Marzyłem o
tobie.
Mówił niecierpliwym, zmienionym głosem, który
przyprawił ją o zawrót głowy. Zachwiała się i z pewnością
upadłaby, gdyby jej nie podtrzymał.
- Ja... - szepnęła, ale pocałował ją tak, że zapomniała o
tym, co chciała powiedzieć.
Nagle znów powróciły wspomnienia ich pierwszego
pocałunku i jej ciałem wstrząsnął błogi dreszcz. Z Davidem
nigdy nie przeżywała takich emocji. Mąż nie pociągał jej tak
gwałtownie, nie szalała pod wpływem dotyku jego ciała. Z
Benem była gotowa zapomnieć o całym świecie. Ogarnięta
podnieceniem, nie dbała nawet o to, że ktoś może wejść i
zobaczyć ich w uścisku.
- Lauro, kochana... - szeptał, gdy na chwilę oderwała się
od jego ust. - Od tak dawna cię pragnę.
Nie słyszała tych słów, spragniona dalszych pieszczot.
Znów ją pocałował, tym razem bardziej zachłannie, i wtedy
zapragnęła więcej: marzyła o spełnieniu, chciała się z nim
kochać do upojenia. Nie wiedziała już, czy jej małżeństwo z
Davidem było pomyłką, czy po prostu pociąg do Bena poraził
ją na tyle, że straciła zdolność racjonalnego myślenia.
On pierwszy oprzytomniał i odsunął się. Patrzył na jej
potargane włosy, pogniecioną bluzkę i spódnicę, ale ona na
nic nie zważała.
- Ty... - Jej oczy wyrażały udrękę nie spełnionej miłości,
ale Ben zle ją zrozumiał.
- David umarł, ale my żyjemy - powiedział, chwytając ją
za ramiona i potrząsając mocno. - Nie możesz się wciąż
okłamywać. Pragniesz mnie nie mniej niż ja ciebie, od
początku naszej znajomości - mówił z płonącymi oczami. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elpos.htw.pl