[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ustawianiem sprzętu. Hillary obrzuciła wnętrze szybkim
spojrzeniem. Eleganckie, a jednoczeÅ›nie bardzo profesjo­
nalne tło. Z czułością popatrzyła na mruczącego do siebie
Larry'ego.
- Geniusz przy pracy - tuż obok usłyszała czyjś szept.
OdwróciÅ‚a siÄ™ raptownie. Znowu te szare oczy. PrzeÅ›lado­
wały ją.
DZIEWCZYNA Z OKAADKI 41
- Taka właśnie jest prawda - odparła.
- Wstało się lewą nogą? - domyślnie zagadnął Bret.
- Męczy cię kac?
- Ależ skąd - obruszyła się z godnością. - Nigdy nie
piję tyle, żeby się zle poczuć.
- Och, no tak. Zapomniałem, że masz syndrom Mr.
Hyde'a.
- O, Hillary, jesteś! - rozległ się głos Larry'ego. -
Czemu tak pózno?
- Przepraszam. Długo trwało układanie tej fryzury.
Bret patrzyÅ‚ na niÄ… porozumiewawczo, z ledwie widocz­
nym uśmiechem. Gdy ich spojrzenia się spotkały, ogarnęła
ją gorąca, słodka fala. Pośpiesznie odwróciła oczy, starając
się zapomnieć o tym, co przed chwilą poczuła.
- Zawsze tak łatwo się płoszysz? - w cichym głosie
Breta zabrzmiała ledwie słyszalna kpina. To pytanie, ten
ton... Jakby czytaÅ‚ w jej myÅ›lach. WezbraÅ‚a w niej bezsil­
na złość. Uniosła dumnie brodę, oczy błysnęły gniewnie.
- O, to mi się podoba - stwierdził z irytującym spokojem.
- Z gniewem ci do twarzy. Charakter jest czymÅ› nadzwy­
czaj istotnym w odniesieniu do kobiet i... - leciutko wy­
giął w uśmiechu kąciki ust - i do koni.
- Przypuszczam, że masz rację - rzuciła obojętnie,
choć aż korciło ją, by na głos wypowiedzieć uwagę, która
cisnęła się jej na usta.
- Muszę powiedzieć, że ta fryzura jest doskonała -
Larry obrzuciÅ‚ Hillary taksujÄ…cym spojrzeniem. Oczywi­
ście nic, co przed chwilą zostało powiedziane, do niego
nie dotarło. - Wyglądasz bardzo profesjonalnie.
- Też tak uważam - z powagą poparł go Bret. - Ko-
42 NORA ROBERTS
bieta na wysokim stanowisku, bardzo kompetentna, bar­
dzo elegancka.
- Asertywna, agresywna i bezlitosna - przerwała,
mrożąc go spojrzeniem. - Muszę upodobnić się do pana,
panie Bardoff.
- To byłoby fascynujące. Zostawiam was teraz, nie
będę przeszkadzać. Sam też biorę się do pracy.
Drzwi zamknęły się za nim i w jednej chwili gabinet
wydał się Hillary większy i dziwnie pusty. Odepchnęła od
siebie to wrażenie i skoncentrowała się na pracy. Nie czas
na zawracanie sobie głowy myślami o Brecie.
Następna godzina minęła jak z bicza strzelił. Zadaniem
Hillary było udawanie pochłoniętej pracą bizneswoman.
- Odpocznij sobie trochę. - Larry wreszcie zlitował się
nad zmÄ™czonÄ… dziewczynÄ… i wskazaÅ‚ na rozÅ‚ożysty skó­
rzany fotel.
Hillary nie trzeba byÅ‚o dwa razy powtarzać. Z wes­
tchnieniem ulgi opadła na miękkie poduszki, wyciągnęła
przed siebie nogi. Padała ze zmęczenia.
- Ty Å‚otrze! - zawoÅ‚aÅ‚a, bo naraz ciszÄ™ przerwaÅ‚o klik­
nięcie aparatu. Larry bez uprzedzenia zrobił jej zdjęcie
w tej niedbałej pozie.
- To będzie świetne ujęcie - rzekł z nieobecnym
uÅ›miechem. - Znużona kobieta wykoÅ„czona odpowie­
dzialnÄ… pracÄ….
- Wiesz, Larry, masz bardzo specyficzne poczucie hu­
moru - zareplikowała Hillary, nie zmieniając pozycji. -
To chyba dlatego, że ani na chwilÄ™ nie rozstajesz siÄ™ z apa­
ratem.
- Hola, hola, tylko bez osobistych wycieczek. Rusz siÄ™
DZIEWCZYNA Z OKAADKI 43
już z tego fotela. Teraz przenosimy siÄ™ do sali konferen­
cyjnej, a ty, skarbie, będziesz panią prezes.
Mruknęła coś pod nosem, ale Larry już jej nie słuchał.
Był całkowicie pochłonięty ustawianiem sprzętu.
Reszta dnia ciÄ…gnęła siÄ™ w nieskoÅ„czoność. Larry, nie­
zadowolony z oÅ›wietlenia, przez dobre pół godziny prze­
stawiaÅ‚ lampy. Same zdjÄ™cia też trwaÅ‚y dÅ‚ugo. Hillary do­
słownie padała z nóg. Gdy wreszcie Larry skończył pracę,
marzyła tylko, by jak najszybciej znalezć się w domu.
KierujÄ…c siÄ™ do wyjÅ›cia, przyÅ‚apaÅ‚a siÄ™ na tym, że mi­
mowolnie rozglÄ…da siÄ™ za Bretem. Co siÄ™ z niÄ… dzieje?
PrzeszÅ‚a kilka przecznic. RzeÅ›kie, jesienne powietrze po­
prawiło jej nastrój. Postanowiła bardziej się kontrolować.
To tylko fizyczne zauroczenie, chwilowy stan, który szyb­
ko minie. Wsunęła ręce w kieszenie, przyśpieszyła kroku.
Musi wziąć się w karby, skoncentrować na tym, co jest
dla niej ważne. Wtedy przestanie zawracać sobie głowę
tym facetem. Gdy nadejdzie właściwy czas, rozejrzy się
za odpowiednim mężczyzną. Oczywiście nie takim, jak
Bret. Potrzeba jej kogoÅ›, kto da jej poczucie bezpieczeÅ„­
stwa i spokoju. Poza tym, uzmysÅ‚owiÅ‚a sobie nagle, z roz­
mysłem nie zwracając uwagi na ogarniający ją żal, Bret
nie jest niÄ… zainteresowany. Wyraznie widać, że woli piÄ™k­
nie zbudowane rudowłose.
Nazajutrz rano znowu zjawiła się w siedzibie  Mode".
Tym razem miaÅ‚a siÄ™ wcielić w rolÄ™ pracujÄ…cej dziewczy­
ny. Ubrała się w ciemnoniebieską bluzkę i nieco jaśniejszą
długą spódnicę. Zdjęcia zaplanowano w sekretariacie Bre-
ta. Jego sekretarka nie kryła entuzjazmu.
44 NORA ROBERTS
- Nawet pani nie wie, jaka jestem tym podekscytowa­
na, pani Baxter - wyznała.
Hillary uśmiechnęła się.
- Przyznam, że czasem czuję się jak tresowany słoń.
Mówmy sobie po imieniu - zaproponowała. - Hillary.
- June. DomyÅ›lam siÄ™, że dla ciebie takie zdjÄ™cia to ru­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elpos.htw.pl