[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pielęgniarkom i ustaliła skład zespołów i ich kierowniczki.
Sprawozdaniom tym przysłuchiwały się dziś również wykładowczynie ze
szkół pielęgniarskich współpracujących ze szpitalem. Laura przedstawiła się im,
gdy pozostali pracownicy oddziału wyszli do swoich obowiązków. Obawiała się
nieco roli pośredniczki między oddziałem ortopedycznym a szkołami. Było to dla
niej zupełnie nowe zajęcie, ostatnio miała do czynienia z wykładowcami, kiedy
sama była uczennicą.
Dość nietypowe wydawało się to, że szpital związany był aż z trzema
różnymi szkołami pielęgniarskimi: z czteroletnią uczelnią uniwersytecką, po
ukończeniu której otrzymywało się tytuł naukowy; z trzyletnią przyszpitalną szkołą
dyplomową i z dwuletnim liceum podyplomowym. Wszystkie te placówki
upoważniały do składania egzaminu, po którym wpisywano uczennice do
ogólnokrajowego rejestru pielęgniarek.
Laura świadoma była kontrowersji i sprzeczek między wykładowcami a
personelem szpitalnym i miała nadzieję, że nie przyjdzie jej w tym wszystkim
uczestniczyć. Ponieważ była siostrą oddziałową, do jej obowiązków należało
przedstawienie pacjentów wykładowczyniom: pani Cyr z liceum pielęgniarskiego,
pani Pecoraro ze szkoły przyszpitalnej i pani Long z uczelni. Te z kolei
przydzielały swoje uczennice do pacjentów. -
- Miło jest rozpocząć nowy rok szkolny, widząc na ortopedii nową twarz -
ciepło przywitała Laurę pani Pecoraro. - Jestem przekonana, że nasza współpraca
będzie owocna.
Pani Long uśmiechnęła się również.
- Kiedy dowiedziałam się, że na ortopedię przychodzi nowa oddziałowa,
miałam ochotę skakać z radości. Szczerze mówiąc, zaczynam się już obawiać tej
naszej ciągłej rotacji. Jak pani zapewne wiadomo, jeden z najlepszych i najbardziej
wpływowych chirurgów na tym oddziale ma wrodzoną awersję do uczennic szkół
pielęgniarskich.
- Parę lat temu kilka uczennic dopuściło się poważnych błędów w opiece nad
chorymi. Od tego czasu doktor Fletcher zupełnie stracił do nas zaufanie - wtrąciła
pani Cyr.
Laura przełknęła ślinę.
- Doktor Fletcher? - spytała ostrożnie.
- Niedawno wrócił z Irlandii, a więc prawdopodobnie nie miała pani okazji
go poznać - powiedziała pani Long. - Mamy nadzieję, że uda się pani przekonać go
do zmiany zdania. Nancy Evans, poprzednia oddziałowa, wzięła stronę doktora
Fletchera i nie miałyśmy od niej żadnego wsparcia.
- Skoro jednak pani Evans już tu nie pracuje, a obecna oddziałowa jest po
naszej stronie, być może uda się w końcu namówić doktora Fletchera, żeby dał
naszym uczennicom jeszcze jedną szansę - powiedziała pani Pecoraro. - To zdolny
chirurg i zawsze zajmuje się interesującymi przypadkami. Uczennice bardzo by
skorzystały na współpracy z doktorem i jego pacjentami.
Laura spojrzała na wyczekujące twarze trzech kobiet. Instynktownie
wierzyły, że uzyskanie aprobaty Jasona Fletchera zależy od niej. Gdyby nie
powaga sytuacji, wyglądałoby to bardzo śmiesznie.
Pożegnała je z uśmiechem na twarzy. W przyszłym tygodniu zamierzały
wrócić na oddział razem z uczennicami. Laura starała się o tym zapomnieć.
Powiedziała sobie, że i bez myślenia o przyszłym tygodniu ma dość pracy, po czym
zajęła się zapisywaniem pacjentów na zabiegi przedoperacyjne, przenoszeniem ich
na inne oddziały i wypisywaniem ze szpitala.
Jeśli Jason Fletcher nie miał w danym dniu operacji, o siódmej rozpoczynał
obchód od oddziału pourazowego, a następnie przechodził na ortopedię. Po
sześciotygodniowej nieobecności pojawił się więc najpierw na tamtym oddziale.
Siedział w przestronnym pokoju lekarskim, kiedy ubrany w kitel chirurgiczny
Casey Flynn wtoczył się ciężko i osunął na krzesło obok.
- Kiepsko dziś wyglądasz, Flynn - powiedział Jason, rzucając na niego
spojrzenie.
- Przez cztery godziny operowałem pęknięcie tętniaka. - Casey pił szybkimi
łykami kawę podaną mu przez jedną z pielęgniarek. - Facet ma zaledwie
trzydzieści trzy lata i dwa razy o mało co nie straciliśmy go na stole.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]