[ Pobierz całość w formacie PDF ]
piżmowego zapachu. W brązowych oczach dostrzegła
wyzywający błysk.
- Tylko przez parę godzin dziennie, od jutra do stycznia.
Minimalna płaca, żadnej premii ani dodatków idealne
zajęcie dla nastolatka bądz emeryta. Wątpię jednak, by
mogło zainteresować mężczyznę w pańskim wieku.
RS
27
- Od ponad trzech lat nie miałem żadnej stałej posady.
Wędrowałem po kraju, chwytając się dorywczych zajęć. Nie
uważam, aby praca oferowana przez panią uwłaczała mojej
godności. Ale też pani mi jej nie proponuje, prawda? - Nadal
stał zbyt blisko.
- Ja... cóż...
- Czego się pani boi, pani Marshall?
Zbliżył się jeszcze bardziej, a jego usta niemal dotknęły
warg Leah, która odskoczyła i zerwała się z krzesła jak
oparzona.
- Ja... nie wiem, o czym pan mówi. Mam wolne posadę,
pan potrzebuje pracy. Płacę raz w tygodniu, w piątki.
Zaczynamy od dziewiątej. Jeśli pan chce, może pan zacząć
jutro rano.
- Wolałbym zacząć pracę dzisiaj - odparł, ruszając w
stronę drzwi. - Wtedy jutro dostałbym zapłatę za półtora
dnia, a potrzebuję pieniędzy.
- Panie Barnett?
Judd otworzył drzwi, po czym odwrócił się ku niej.
- Mogłabym wypłacić panu zaliczkę.
- Nie. Dziękuję. Przecież pani nie wie, czy można mi
zaufać. Wyszedł z gabinetu. Leah potrząsnęła głową,
niepewna, co
właściwie zaszło. Nie miała zamiaru go zatrudniać, a
jednak właśnie to zrobiła. Czyżby zupełnie oszalała? Jak
sobie z nim poradzi? Jak na biednego włóczęgę, był
niezwykle arogancki, zle wychowany i... i budził w niej coś, o
czym wolała nie myśleć.
Po wyjściu odkryła, że Judd czeka na nią na korytarzu,
całą uwagę skupiając na Toddzie Wilsonie.
- Nie lubi pan dzieci, panie Barnett?
- Lubię. Pod warunkiem, że należą do kogoś innego. Leah
nie potrafiła wytłumaczyć, dlaczego ta odpowiedz nie tylko
ją zaskoczyła, ale też sprawiła jej przykrość.
RS
28
- Skoro mam dla pani pracować, to chyba powinna pani
nazywać mnie po prostu Juddem.
- Tak, oczywiście... Judd.
- A ja, rzecz jasna, będę do pani mówił ,,pani Marshall".
Oczy błysnęły mu lekko, a kąciki ust uniosły się w górę.
- Być może dla kogoś takiego jak pan nie ma znaczenia
dobre wychowanie czy reguły towarzyskie, zapewniam
jednak, że nie stanowią one jedynie wyróżnika bogaczy.
Pochodzę z porządnej, choć niezbyt majętnej rodziny.
Jestem kobietą, która sama zarabia na swoje utrzymanie i
pracuje bardzo ciężko... Wyciągnął rękę, ujmując dłonią jej
podbródek.
- Proszę się tak nie zaperzać. Przyznaję, że zażartowałem z
pani. Zaręczam jednak, iż darzę panią najwyższym
szacunkiem. Zwłaszcza po tym wszystkim, co opowiedziała
mi o pani Myrtłe Mae. - Nie potrafił się powstrzymać się
przed uczynieniem tej ostatniej uwagi, choć wiedział, że
doprowadzi Leah tym do pasji.
- Co... co dokładnie powiedziała ciocia Mae?
- Wszystko - odparł i odsunął rękę.
- Wszystko? - Dobry Boże, chyba nie wspominała o jej
planach wyjścia za mąż i urodzenia dziecka przed
czterdziestką.
- Proszę się uspokoić. - Jego wzrok pieścił ją równie czule,
jak przed chwilą dłoń. - Pani sekrety są u mnie bezpieczne.
W istocie nie znał żadnych sekretów Leah. Jeszcze nie.
Myrtle podała mu jedynie podstawowe fakty z jej życia.
Opowiedziała, że matka Leah bardzo wcześnie ją osierociła.
Ojciec ożenił się ponownie z przybyszką znikąd. A kiedy w
wieku czterdziestu lat zmarł nagle na zawał, wdowa uciekła,
zostawiając dwójkę własnych dzieci pod opieką
dwudziestojednoletniej Leah. Myrtle Mae wyznała też, że jej
były szwagier i jego żona próbowali oddać ją do przytułku
dla umysłowo chorych.
RS
29
W sumie, uznał Judd, życie Leah było dokładnie
przeciwieństwem jego życia. Podczas gdy ona oddała
wszystko rodzinie, Judd poświęcił się całkowicie pomnażaniu
majątku, praktycznie ignorując młodą, nieodpowiedzialną
żonę i jedyne dziecko. Ta żądza władzy i bogactwa
doprowadziła do śmierci Stevena.
- Może przedstawisz mnie temu przystojnemu
mężczyznie? - spytała Partie. Wróciła właśnie do sklepu,
zapakowawszy do samochodu Milly jej zakupy i Todda.
- Panie Bar... Judd, to jest Pattie Cornell. Moja najlepsza
[ Pobierz całość w formacie PDF ]