[ Pobierz całość w formacie PDF ]

małego Konstantina się potwierdziły?
Frammler popatrzył na Tantaua zdumiony, nic z tego nie rozumiejąc. Absolutnie nie miał
pojęcia, do czego jego gość zmierza. Lekko poirytowany burknął:
·ð ð Nie jestem oglÄ…daczem zwÅ‚ok, lecz grabarzem. Ekspertyza mówi, że to byÅ‚ wypadek,
śmierć wskutek udaru serca.
·ð ð I uważa pan tÄ™ ekspertyzÄ™ za trafnÄ…?
·ð ð CzÅ‚owieku  rzekÅ‚ Frammler potrzÄ…sajÄ…c gÅ‚owÄ…  czego pan wÅ‚aÅ›ciwie ode mnie
oczekuje? Widziałem Meinersa, był martwy. Preparowałem Konstantina, i on też był
nieżywy!
·ð ð Przypuśćmy  powiedziaÅ‚ Tantau ostrożnie  że Kon-stantin zostaÅ‚by w tym
nieszczęśliwym wypadku zmasakrowany. Przecież zdarza się, że na przykład przy wypad-
kach drogowych głowa zostaje całkowicie zmiażdżona.
·ð ð Zdarza siÄ™  powiedziaÅ‚ Frammler fachowo.
·ð ð Gdyby jednak ktoÅ› pokazaÅ‚ panu zmasakrowane zwÅ‚oki chÅ‚opca, daÅ‚ je panu i
powiedział: to jest Konstantin Kerze, co by pan zrobił? Musiałby pan sprawdzić, czy to na-
prawdę Konstantin Kerze, czy też przypadkiem nie kto inny. Zrobił pan to?
Frammler najpierw oniemiał. Spoglądał na Tantaua z bezgranicznym zdumieniem, które
dość szybko przerodziło się w niepokój. Następnie otworzył usta, potem zamknął je i zaczął
oddychać jak astmatyk. Wreszcie wyjąkał:
 Skąd pan wie, jak to wtedy było? Kto panu to powie
dział? Co za bydlak naprowadził pana na myśl, że widzia
łem nie trupa Michela Meinersa, lecz jakieś zupełnie inne
zwłoki? Co to była za świnia?
 Proszę nie zapominać o tym swoim pietyzmie  wtrą
cił Tantau zadowolony.
94
Potem zaczął rozglądać się po gabinecie. Nie zwracając uwagi na zbitego z tropu
Frammlera, podszedł do drzwi i rozsunął czarną kotarą. Ujrzawszy kontakt, nacisnął go.
Gabinet zalało ostre światło reflektora i oświetliło wyraznie leżące na stole pod
prześcieradłem drobne ciałko ludzkie. Tantau ściągnął prześcieradło gwałtownym ruchem.
Oczom jego ukazał się Konstantin Kerze, mały, szczupły i nagi.
Tantau zaczął oglądać zwłoki. Jego pomarszczona, zmięta twarz jakby na chwilę zastygła
w bezruchu.
 Co panu jest?  zapytał Frammler prawie z troską
w głosie.  Czyżby zrobiło się panu niedobrze?
Tantau potrząsnął przecząco głową. Jego zastygła w bezruchu twarz znowu się ożywiła.
·ð ð Panie Frammler  rzekÅ‚ z pewnym wysiÅ‚kiem  czy staraÅ‚ siÄ™ pan kiedy, patrzÄ…c na
nieboszczyka, wyobrazić sobie, co właściwie doprowadziło w tym czy innym przypadku do
śmierci?
·ð ð Nie  odparÅ‚ Frammler z uczuciem lekkiego obrzydzenia.  Daleko bym w ten
sposób nie zaszedł!
Nie odrywając wzroku od Konstantina Tantau pytał dalej:
·ð ð Czy myÅ›laÅ‚ pan przynajmniej kiedy o tym, dlaczego ludzie umierajÄ…?
·ð ð Ależ, czÅ‚owieku!  zawoÅ‚aÅ‚ Frammler. ByÅ‚ już teraz pewien, że trafiÅ‚ na wielkiego
dziwaka.  Za kogo pan mnie właściwie ma? Przecież każdy kiedyś umiera. Zmierć to
najbardziej naturalna rzecz w świecie.
·ð ð Nie zawsze... Tylko niewielu umiera na uwiÄ…d starczy. Jedni na przykÅ‚ad umierajÄ…
dlatego, że żyli zbyt burzliwie, inni powoli gniją, a jeszcze inni dostają się pod koła postępu
albo w tryby cywilizacji. Niemało jest takich, którzy umierają na skutek działania
niepowołanych.
Frammler wzruszył obojętnie ramionami.
 Ma pan na myśli morderstwo?
Tantau zaprzeczył powolnym ruchem głowy.
 Morderstwo  powiedział  jest często niczym in
nym jak wynikiem choroby i jest zjawiskiem tak starym
jak świat. Ale ja mam na myśli coś zupełnie innego,
i jest to chyba najwstrętniejsza zbrodnia, jaką tylko można
95
popełnić. Takie wypadki zdarzają się o wiele częściej, niż potrafimy sobie to wyobrazić
nawet w najbardziej fantastycznych snach. Nazywam to morderstwem pośrednim.
·ð ð Morderstwo poÅ›rednie?  Frammler byÅ‚ szczerze zdziwiony.  Cóż to takiego?
·ð ð %7Å‚ona, która powoli i systematycznie zadrÄ™cza męża na Å›mierć. Kupiec, który drugiego
kupca rujnuje za pomocą najnikczemniejszych metod. Mąż, który przez swą brutalność i brak
serca wysysa z żony krew. Ojciec, który doprowadza swe dzieci do rozpaczy. Szef, który
zadręcza swój personel. Człowiek, który wyzyskuje zaufanie chłopca, by go pchnąć w
przepaść. Oto, panie Frammler, przestępstwa, których nie może ścigać żadne prawo na
świecie, a które jednak doprowadzić mogą do morderstwa. Są to zbrodnie pośrednie. Jeżeli
kiedykolwiek czegoś prawdziwie nienawidziłem, to właśnie tych bestialstw.
·ð ð Dziwne poglÄ…dy  powiedziaÅ‚ Frammler zdumiony.  DokÄ…d byÅ›my zaszli,
gdybyśmy musieli poważnie liczyć się z czymś takim? Człowieku, życie jest twarde i
wymaga natur mocnych. SÅ‚abi schodzÄ… na psy. To jest prawo selekcji.
·ð ð Nie, to jest prawo rasistów  powiedziaÅ‚ Tantau spokojnie.  Nie mam ochoty żyć w
świecie, w którym szanse na przeżycie mają tylko natury mocne, pozbawione mózgu i serca.
I dlatego, panie Frammler, kiedy stojÄ™ nad trupem, zawsze narzuca mi siÄ™ pytanie: Kto tu jest
winien, lub choćby współwinny?
·ð ð Mój Boże!  zawoÅ‚aÅ‚ Frammler, który niewiele z tego zrozumiaÅ‚.  To niech pan w
tym wypadku oskarża wodę w stawie, za to, że była taka zimna i spowodowała udar serca.
Tantau nie słuchał już Frammlera. Pochyliwszy się nad Konstantinem Kerzem, przyglądał
się badawczo szyi chłopca, jego ramionom i biodrom. Potem wskazującym palcem prawej
ręki dotknął skóry małego.
 Mam nadzieję  powiedział Frammler tonem obrot
nego kupca  że nie zamierza pan zdyskwalifikować mojej
pracy. Z dziećmi sprawa nie jest taka prosta. Ludzi star
szych preparuje się przeważnie na figury dostojne albo na
aniołów. Z dziećmi nie da się tego zrobić tak łatwo.
96
·ð ð Ma na szyi znaki od duszenia  rzekÅ‚ Tantau.
·ð ð Jeszcze jakie!  przyznaÅ‚ Frammler uczciwie.  Nie daÅ‚y siÄ™ tak Å‚atwo usunąć.
Musiałem uciec się aż do parafiny. Ale dzieci już takie są! Nie uważają na siebie, mają pełno
zadrapań i zadraśnięć, nie mówiąc już o brudzie za paznokciami i wągrach na ciele. Tak,
dzieci nie mają zrozumienia dla kultury ciała. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elpos.htw.pl