[ Pobierz całość w formacie PDF ]

rozterki była wizyta tego inspektora policji z Tuluzy, rozmowa w ogrodzie, która rozbudziła
w Piotrze Cazes tyle okropnych wspomnień, okryła go hańbą we własnych oczach. Opadły go
natrętne myśli, nie mógł się od nich opędzić nawet na chwilę. Z pamięci wypływały
makabryczne sceny, niwecząc brutalnie wartość przeżyć i wzruszeń z tych dobrych,
pózniejszych lat. Zerwał się gwałtownie z posłania, żona obudziła się natychmiast, gotowa
przyjść mu z pomocą.
 yle się czujesz? Coś ci podać? Może zaparzę ci ziółek?
Uspokoił ją, że nic mu nie jest i podszedł do telefonu w holu. Nakręcił numer
komisariatu, który zostawił mu Cadin. Dyżurny policjant podniósł słuchawkę.
 Proszę mnie połączyć z inspektorem Cadin. W bardzo ważnej sprawie...
 Inspektora nie ma w Tuluzie, wyjechał nagle do Paryża w celu kontynuowania
śledztwa.
 Niemożliwe! Co za bęcwał... Jak go tam można złapać? W jakim hotelu?
 Niestety, bardzo mi przykro...
Odłożył słuchawkę, zastanowił się chwilę, po czym ubrał się pospiesznie. Zdjął z szafy
tekturowe pudełko i wydobył z niego owinięty w naoliwioną szmatę browning model 1935,
swoją ulubioną broń. Wyjął pusty magazynek, załadował go trzynastoma nabojami, wsunął
do kolby i zatrzasnął zdecydowanym ruchem dłoni.
%7łona stała obok w milczeniu. Wszelkie słowa były zbyteczne.
Po sprawdzeniu pistoletu włożył go do kieszeni marynarki i poszedł do garażu.
Zielony metalizowany mercedes zapalił przy pierwszym dotknięciu startera.
Po dziesięciu minutach Piotr Cazes gnał autostradą do Paryża. Włączył wszystkie
reflektory, strzałka szybkościomierza nie spadała ani na sekundę poniżej 180 kilometrów na
godzinę.
Rozdział X
Starszy sierżant Lardenne kończył śniadanie w barze hotelowym, usiłując jednocześnie
rozszyfrować definicje słów krzyżówki z  Figaro . Odłożył kanapkę i w moich oczach
wypełnił za jednym zamachem kilkanaście kratek.
 Dzień dobry, Lardenne, widzę, że pokumał się pan także z bracią szaradziarską!
Powinien pan od czasu do czasu skoczyć do kasyna! Nie ma życia bez ruletki!
Lardenne zerwał się na dzwięk mojego głosu.
 Już w Paryżu, panie inspektorze?! Myślałem, że pan przyjedzie dopiero po południu.
Wyspał się pan przynajmniej?
 Owszem, udało mi się dostać kuszetkę. A co z tym zmotoryzowanym żandarmem?
Znalazł go pan?
 Tak, wczoraj wieczorem na kampingu Marrek koło Trebeurden. Na moją prośbę
tamtejszy żandarm z posterunku w Lannion odszukał go i przywiózł do komisariatu w
Trebeurden. Rozmawiałem z facetem przez telefon. Renault 30 TX rzeczywiście miał paryską
rejestrację. Muszę się teraz dowiedzieć w Wydziale Komunikacyjnym nazwiska właściciela
wozu...
 A ten z patrolu drogowego nie podał go panu?
 Nie. Kierowca od razu wyciągnął legitymację specjalną i zaczął się awanturować. %7łe
niby leci w misji służbowej. %7łandarm pozwolił mu odjechać, ale odruchowo zanotował numer
3627 DHA 75.
 Brawo, Lardenne! Sprawdzenie nazwiska właściciela wozu biorę na siebie, a pan uda
się niezwłocznie do pani Thiraud, ulica Notre-Dame de Bonne-Nouvelle 5. Zapyta ją pan, czy
jej mąż przypadkiem nie wyjeżdżał do Tuluzy w pazdzierniku 1961, na kilka dni przed
śmiercią. Może sobie przypomni. Następnie pojedzie pan po panią Klaudynę Chenet do jej
mieszkania, dam panu adres. Potem oboje zaczekacie na mnie grzecznie w Cafe du Palais.
Lokal znajduje się nad Sekwaną, niedaleko prefektury. Będę tam koło czternastej.
Ranek trwał wystarczająco długo, żebym zdążył wszystko załatwić. Złożyłem wizytę w
Wydziale Komunikacji, dowiedziałem się nazwiska właściciela renaulta, odnalazłem
samochód i odbyłem rozmowę z kierowcą, który na co dzień woził owego właściciela i
opiekował się wozem.
Z kolei połączyłem się z wyższym urzędnikiem Wydziału Administracyjnego Prefektury
w Tuluzie, który uprzejmie udzielił mi wyjaśnień na wszystkie moje pytania. %7łeby uwieńczyć
chwalebnie tę serię sukcesów, kazałem się zameldować Dalboisowi.
 Cześć, Cadin? Przydał się na coś mój list? Trudno było wytropić twojego faceta,
naprawdę. Nie chcieli puścić pary z gęby! Ale to chyba on!
 Tak. Wykonał wyrok na Rogerze Thiraud z rozkazu władz zwierzchnich. Nie sądzę
natomiast, żeby miał cokolwiek wspólnego z zamordowaniem jego syna. Spotkałem się z
nim. Jest to dzisiaj śmiertelnie chory emeryt, który pragnie wyłącznie, żeby świat o nim
zapomniał. Chyba, że jest znacznie lepszym aktorem, niż by się mogło wydawać...
 Całkiem możliwe. Ten spokojny emeryt od razu po twojej wizycie przystąpił do
energicznej akcji. Wiem coś o tym od kolegi, który wyciągnął dla mnie jego fiszkę z
kartoteki. Pamiętaj, pozory mylą! Do takiej roboty, jaką oni odwalali, nie angażowano
niewiniątek. Uważaj w ciemnych uliczkach!
 Pewnie masz rację, będę go miał na oku. Ale przy okazji sporo się od niego
dowiedziałem. Czuję, że depcę po piętach prawdziwemu mordercy. Do rozwiązania całej
łamigłówki brak mi tylko jednego małego ogniwa...
 I chciałbyś je znalezć w Paryżu? Czyżbym się mylił?
 Nie mylisz się, jak zwykle. Widzisz, chodzi mi o potwierdzenie pewnego faktu. Jestem
pewien swego, ale sam wiesz dobrze, że w takich sprawach trzeba przedstawić solidne
dowody... Wszyscy funkcjonariusze policji znajdują się pod nadzorem administracji, od
przystąpienia do służby do przejścia na emeryturę. Każdy z nas ma swoje dossier prowadzone
na bieżąco i opatrzone opinią bezpośredniego przełożonego wydawaną pod koniec roku
kalendarzowego. Zgadza się?
 To zrozumiałe. Czyż można kierować inaczej pracą resortu, któremu podlega przeszło
sto tysięcy ludzi?
 Nie zamierzam wcale krytykować administracji. Stwierdzam tylko, że przebieg służby
funkcjonariusza policji jest podsumowany w dokumencie, który trafia do rąk odnośnego
komisarza, kiedy któregoś z nas przenoszą na inne stanowisko. Zanim jeszcze przyjechałem
do Tuluzy, Matabiau mógł się zapoznać z całą karierą służbową inspektora Cadin wraz z
opiniami jego poprzednich zwierzchników. Otóż chciałem cię prosić o fotokopię pewnego
takiego dossier. Możesz mi to załatwić?
 Twojego? Nie mogę, bo jest w Tuluzie. Mam dostęp wyłącznie do kartoteki paryskiej.
 Gwiżdżę na moje dossier! Znam je lepiej od szefa! Chcę potrzymać w ręku dossier
jednego z funkcjonariuszy Prefektury Paryskiej.
 O, widzisz, to co innego. Spróbuję nakręcić jednego delegata związkowego, żeby [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elpos.htw.pl