[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Wielu, mówicie ?
- Setki !
- Nie, nie... Tysiące. Każdego dnia coraz więcej !
Feth, zaklął w myślach Mkoll. Konieczność stoczenia kilku potyczek mogła krytycznie
zaciążyć na terminarzu misji. Rzecz jasna w słowach pasterzy mogła kryć się przesada, ale
Mkoll wolał wziąć je sobie do serca.
- Bardzo wam dziękuję  odpowiedział po chwili namysłu  Byłoby dobrze spędzić wasze
zwierzęta na jakiś czas z drogi. Od strony miasta nadjeżdża znacznie więcej takich pojazdów
 wskazał palcem Salamandrę  a większość z nich jest pokazniejsza od naszego transportera.
Pasterze przyrzekli zgodnie, iż z miejsca przegonią chelony z jezdni. Mkoll nie miał
pojęcia, kto wygrałby w czołowym zderzeniu pomiędzy Conquerorem i w pełni wyrośniętym
osobnikiem tego gatunku, ale sądził, że żaden z uczestników takiej kolizji nie odszedłby w
swoją stronę bez szwanku. Podziękował raz jeszcze pasterzom, zapewnił ich ponownie, że
załoga Salamandry nie odniosła w wypadku żadnych obrażeń i wrócił na pokład transportera.
- Przepraszam  kierowca wyszczerzył zęby nie okazując śladu skruchy.
- Od tej pory pojedziemy trochę wolniej  skarcił go Mkoll, po czym zdjął z obudowy
ciężkiego komunikatora zestaw słuchawek i nadał sygnał wywoławczy dla konwoju.
Mkvenner wciął stał na drodze, grzecznie, ale zdecydowanie odmawiając przyjęcia
malutkiego chelona, którego w formie zadośćuczynienia za kłopoty usiłował mu
sprezentować jeden z wieśniaków.
- AlfaAR do konwoju, zgłoście się.
W słuchawkach rozległy się radiowe szumy.
- Meldujcie, AlfaAR  Mkoll natychmiast rozpoznał głos Gaunta.
- Zbieramy sygnały o obecności nieprzyjaciela na trasie przejazdu. Brak na razie konkretnych
informacji, ale czujcie się ostrzeżeni.
- Zrozumiałem, AlfaAR. Gdzie teraz jesteście ?
66
- W wiosce o nazwie Shamiam. Zamierzam pojechać prosto do Mukretu. Byłoby lepiej,
gdybyście podesłali mi jeszcze ze dwie maszyny z zwiadowcami na pokładzie.
- Zgadzam się. Wyślę BetęAR i GammęAR. Przewidywany czas przybycia do Mukretu ?
- Dwie do trzech godzin  Mukret był małym miasteczkiem na brzegu rzeki, miejscem
wyznaczonym na pierwszy nocny postój ekspedycji.
- Z łaską Imperatora zobaczymy się tam niebawem wszyscy. Utrzymujcie stały kontakt
radiowy.
- Tak jest, sir. Chciałem też ostrzec przed ludnością cywilną mogącą wychodzić na drogę.
Całe rodziny przygotowują się do opuszczenia kryjówek w lasach. Bądzcie ostrożni.
- Przyjąłem.
- Około godziny drogi przed wami znajduje się spore stado chelonów, idące
w stronę stolicy. Mnóstwo zwierząt i trzech nieuzbrojonych pasterzy. Pewnie przegonią
chelony z jezdni jeszcze przed kontaktem z wami, ale tak czy owak uważajcie na ryzyko
kolizji.
- Przyjąłem.
- AlfaAR, bez odbioru  Mkoll odwiesił słuchawki na hak i pokiwał palcem w kierunku
kierowcy  Jedziemy dalej.
Pardusyta przydepnął pedał gazu i transporter ruszył z łoskotem gąsienic po ubitej
nawierzchni drogi.
a
Dobre piętnaście kilometrów w głębi Drogi Tembarong konwój straży honorowej
zatrzymał się nieoczekiwanie. Wielkie samochody ciężarowe hamowały niemalże zderzak w
zderzak, pracujące na luzie silniki prychały kłębkami spalin. W tyle kolumny rozległ się
dzwięk niecierpliwych klaksonów. Słońce stało wysoko na niebie, jego promienie odbijały się
od metalowych karoserii. Po lewej stronie konwoju szeroka w tym miejscu rzeka toczyła
leniwie swe szmaragdowe wody.
Rawne podniósł się z drewnianej ławeczki na pace swego wozu i wyjrzał ponad kabiną
kierowcy omiatając wzrokiem kolumnę. Jak daleko sięgał wzrokiem, dostrzegał jedynie
stojące w miejscu czołgi i ciężarówki.
Major sięgnął po komunikator spoglądając jednocześnie w stronę Feygora.
- Zajmij się ludzmi  powiedział sucho.
Feygor kiwnął głową i wydał pośpieszne rozkazy pięćdziesięciu jadącym ciężarówką
żołnierzom. Ociekające potem Duchy, podróżujące w zdjętych częściowo mundurach i bez
czapek, podniosły z kolan karabiny odbezpieczając je i lustrując czujnym wzrokiem linię
drzew oraz rowy melioracyjne po prawej stronie kolumny.
- Trójka do jedynki  powiedział do mikrofonu Rawne. Główny kanał był pełen krzyżujących
się komunikatów i zapytań.
- Jedynka do trójki  zgłosił się jadący w przedzie konwoju Gaunt.
- Jedynka, co tam się u was dzieje ?
- W jednej z amunicyjnych Chimer zerwała się gąsienica. Poczekamy piętnaście minut, może [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elpos.htw.pl