[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nie chcesz pieniędzy, ale czegoś innego. Czego?
Litzenreich wzruszył ramionami.
- Jeszcze nie mam pewności. Jeszcze nie. Ale wiem, że jesteś honorowym
człowiekiem. Wyświadczyłem ci wielką przysługę - przynajmniej tak mi się wydaje. Nie
miałeś chyba ochoty pozostawać w tej spiżowej zbroi, prawda?
Konrad skinął głową. Przypuszczał, że mag już wie, czego chce w zamian, ale nie
było sensu domagać się od niego odpowiedzi, której najwyrazniej nie miał ochoty
udzielić.
- W jaki sposób wysadziłeś mnie z siodła spiżowego konia i wydobyłeś ze zbroi?
- Dwa pytania, ale niemal ta sama odpowiedz - Litzenreich wstał. - Czuję jednak,
że musisz odpocząć po niedawnym wysiłku. Omówimy tę sprawę nieco pózniej. A
tymczasem - czy jest coś, czego byś pragnął?
Konrad zastanawiał się przez chwile, zanim odpowiedział:
- Może książkę? Nudzi mnie bezczynność. Chciałbym coś poczytać.
Czarownik uniósł brew. Najwyrazniej fakt, że Konrad umie czytać, wywarł na nim
wrażenie.
- Jakiego rodzaju książkę? Poezję? Coś naukowego? Geografia? Filozofia?
Historia?
- Historia.
- Wybiorę ci coś z biblioteki - Litzenreich wyszedł z pokoju i zamknął drzwi. Ale
nie zasunął rygla. Po raz pierwszy Konrad był sam.
Po jakimś czasie wszedł Varsung. Niósł trochę ubrań, a także trzy książki.
- Dziękuję - rzekł Konrad. - dziękuję za&
- Za co? - krasnolud zmarszczył brwi.
- Za zauważenie, że żyję.
- Ach, tak! Kiedy tylko zobaczyłem twoje oczy, wiedziałem, że tam jest coś
żywego - potarł plecy w miejscu, gdzie kopnął go Konrad i skrzywił się - Niemal żałuję,
że zauważyłem.
Krasnolud wiele ryzykował, pozwalając Konradowi odebrać sobie miecz. Nie
wiedział przecież, czy nie zostanie nadziany na własne ostrze.
Varsung spostrzegł, że Konrad spogląda na rękojeść miecza. Uśmiechnął się.
Dobył broń prawą ręką, a potem wbił ostrze w lewą dłoń! Ale gdy tylko sztych dotknął
skóry, cała klinga rozsypała się jak stłuczone szkło.
- Chciałbym, żeby Litzenreich był zbrojmistrzem wszystkich moich przeciwników! -
roześmiał się.
A więc nie było żadnego ryzyka. Czarownik przygotował ten miecz, aby schwytać
Konrada w pułapkę. Powinien był się domyślić - krasnoludy zazwyczaj używają toporów.
- Moje oczy - odezwał się Konrad, przypomniawszy sobie nagle. - Jakiego są
koloru?
Varsung spojrzał na niego podejrzliwie.
- To żaden podstęp - zapewnił go Konrad. - Chce wiedzieć, jakiego koloru są
moje oczy.
Krasnolud wziął lampę i przysunął się bliżej. Skierował światło na twarz Konrada i
po kolei przyjrzał się każdemu oku.
- Są& różne - powiedział. - Początkowo robią wrażenie takich samych, zielonych.
Ale lewe jest bardziej żółte, niemal złote.
Konrad skinął głową. Widział obydwoma we właściwy sposób, ale jednak nie były
identyczne. W dalszym ciągu miały inną barwę.
- Muszę iść - oznajmił Varsung. - Jeżeli będziesz czegoś potrzebował, po prostu
otwórz drzwi i krzyknij.
Konrad obserwował jak wychodzi, a potem wziął do ręki trzy książki i odczytał
tytuły wytłoczone na skórzanych oprawach. Tytuł jednej brzmiał: Podzielone
Imperium , drugiej: Lata Rozpaczy: Wampirza Cesarzowa . Trzecia nazywała się po
prostu Sigmar .
Wybrał trzeci tom i bliżej przysunął lampę. Jedną z niewielu książek dostępnych
na pograniczu był obszarpany egzemplarz innej biografii Sigmara Młotodzierżcy. Konrad
czytał ją kilkakrotnie, chociaż brakowało w niej wielu kartek.
Otworzył książkę na jednej z pierwszych stron, a potem zaczął wracać do
początku sagi. Ale gdy jego oczy leniwie przebiegały po linijkach, jednym z pierwszych
słów, jakie zauważył, było znajome imię.
Brzmiało ono Evane&
* * *
Konrad czytał o tym, o czym dotąd nie miał pojęcia.
Wiedział, że Sigmar urodził się dwa i pół tysiąca lat temu. Był synem Tafala,
wodza plemienia Unberogenów. %7łył w ufortyfikowanej wiosce na południowym skraju
Wielkiego Lasu.
Nie zdawał sobie natomiast do tej pory sprawy z tego, że w pobliżu znajdowała
się jeszcze jedna wieś. Jej przywódca, a nazywał się Quant, był wasalem Tafala i
właśnie on nauczył Sigmara posługiwania się łukiem. Quant miał syna o imieniu Errol, a
także córkę, Evanę. Trójka dzieci dorastała wspólnie w wielkiej przyjazni i, w miarę
upływu lat, Sigmar i Evane stali się sobie jeszcze bardziej bliscy. Postanowiono, że
pobiorą się, gdy oboje osiągną odpowiedni wiek. Ale wtedy właśnie gobliny zaatakowały
wieś Quanta&
Sigmar pierwszy dotarł do wioski, ponieważ będąc na polowaniu dostrzegł
złowróżbny słup dymu. Cała osada została splądrowana i zniszczona, a wszyscy jej
mieszkańcy wymordowani. Odnalazł ciało Evane, ale obrzydliwi napastnicy zabrali jej
głowę jako koszmarne trofeum.
Konrad uświadomił sobie, że to ponure wydarzenie miało zasadniczy wpływ na
dalsze życie Sigmara. Dlatego właśnie stał się tak zaprzysięgłym wrogiem zielonych hord
i poświęcił się ich zniszczeniu. Prowadził jednoosobową wojnę z tymi monstrami, a z
czasem stworzył armię, która przyrzekła bogom zwyciężyć gobliny i wypędzić je ze
znanego świata.
Konrad nie słyszał o Evane do chwili swojej dziwnej wizji, kiedy to zdawał się
powracać z nieskończonej podróży przez wszechświat. Ale dlaczego miałby śnić o
osobie, której nie znał? Musiał gdzieś usłyszeć jej imię, może od gawędziarza, który
pewnej nocy na kislevskiej granicy opowiadał tę słynną historię. Może dlatego we śnie
pomylił legendę o Sigmarze z wydarzeniami własnego życia. Atak na rodzinną wieś, w
czasie którego zginęła Elyssa, był przecież bardzo podobny. Jednak on nie odnalazł
bezgłowych zwłok Elyssy.
Pomyślał o Krysten, która na pewno już nie żyła. %7łycie na pograniczu było
krótkie. Utracił tam tak wielu dobrych ludzi, tak wielu przyjaciół. Próbował sobie
wmówić, że Krysten nie różniła się niczym od towarzyszy walki - dzięki temu
wytłumaczeniu jej utrata mogła być łatwiejsza do zniesienia - ale wiedział, że to
nieprawda.
Konrad czytał dalej, próbując zatracić się w epickiej opowieści o Sigmarze.
Doprowadziwszy do sojuszu swoich człowieczych legionów z krasnoludami, odwiecznymi
wrogami goblinów, Sigmar ostatecznie zwyciężył zielonoskóre hordy w bitwie na
Przełęczy Czarnego Ognia. Tam właśnie Sigmar zdobył swój przydomek -
Młotodzierżca - niszcząc mnóstwo ohydnych istot swym legendarnym młotem
bojowym, Ghalmarazem.
Pod pewnymi względami, jak uświadomił sobie Konrad, jego własne życie
przypominało losy Sigmara. Evane i Elyssa zostały zamordowane przez gobliny lub
zwierzołaki. Obie były ofiarami nasilenia wrogich działań nieludzkich sił. Sigmar żył w
jednym z najgwałtowniejszych okresów w historii znanego świata, a w chwili obecnej
kończyła się kolejna era względnego spokoju. Po raz pierwszy od dwóch wieków najazd
zagrażał samemu Imperium. Jego granice już zostały naruszone przez przeklętą bandę
Kastringa, a przecież musiało wyruszyć wiele takich drapieżnych oddziałów związanych z
kultami Chaosu.
Chaos. Jeszcze raz nastąpił czas Chaosu.
Podobnie jak Sigmar, Konrad stał się wojownikiem, walczącym przeciwko hordom
zniszczenia i, jak Sigmar, stoczył bitwę z goblinami, kiedy zapuścił się do ich
podziemnych leży, aby ratować Wilka. Ale, by wywrzeć zemstę na zielonej hordzie,
zamiast bojowego młota używał topora o podwójnym żelezcu.
Ale Sigmar - pomyślał posępnie - nigdy nie został schwytany przez szalonego
maga ani uwięziony pod ufortyfikowanym miastem .
Konrad zamknął oczy i zaczął wspominać. Używał topora, ponieważ upuścił
miecz, wystrzeliwując strzałę w szamana goblinów. Topór okazał się bronią lepiej
przystosowaną do tego rodzaju walki - przy każdym zamachu odrąbywał łby i ramiona
nieprzyjaciół. Gdy uderzał, jedna z plugawych istot umierała z wrzaskiem, a wtedy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]