[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zwykle.
Poprzedzając Higginsa, Agata poinformowała lorda Mortimera, że inspektor
Scotland Yardu chciałby spotkać się z nim w bardzo ważnej sprawie.
Lord Mortimer podniósł się na powitanie. Higgins stwierdził, że profesor nie wy-
gląda najlepiej.
 Przepraszam pana, sir, że niepokoję o tak póznej porze.
 Przypuszczam, że uznał pan to za konieczne  odparł egiptolog zmęczonym gło-
sem.
 Jak najbardziej. Dochodzenie w sprawie śmierci pańskiej żony napotyka na nieja-
kie trudności. Wydaje mi się, że nadinspektor Marlow jest na dobrej drodze... z tym, że
są pewne niejasności.
Lord Mortimer ponownie usiadł w fotelu. Na jego biurku leżały dwa wielkie stosy
dokumentów administracyjnych British Museum.
 Podziwiam pański zapał do pracy, sir.
Egiptolog machnął ręką z rezygnacją.
 Pozwala mi to oddalić natrętne myśli, inspektorze. W tym przykrym okresie
koledzy uznali za stosowne zaproponować moją kandydaturę na stanowisko dyrek-
tora British Museum. Właśnie toczy się narada, decyzja powinna zapaść lada moment.
W każdej chwili mogę zostać poinformowany o werdykcie.
 Moje gratulacje, sir. Wierzę, że nasze wspaniałe muzeum będzie w dobrych rę-
kach.
 Nic jeszcze nie jest postanowione, inspektorze... i nie wiem, czy powinienem
wziąć na siebie taki obowiązek. Nie jestem pewien, czy wystarczy mi sił, żeby sprostać
tak trudnym zadaniom.
 Jestem przekonany, że pani Mortimer byłaby szczęśliwa, gdyby mogła zobaczyć
pana w tej roli.
Sir John Arthur Mortimer wyglądał na wzruszonego. Higgins przybliżył się do ko-
minka, w którym palił się ogień. Gdyby nie miał tylu zadań, chętnie oddałby się kon-
templacji pląsających płomieni.
74
 Moje pytania wydadzą się panu być może bez znaczenia, sir, niemniej mają one
dla mnie pewną wagę. Czy może mi pan powiedzieć, o której godzinie w wieczór zabój-
stwa widział pan pańską pokojówkę, Agatę Lillby?
 Mój Boże... Wtedy, gdy przyszła zapowiedzieć mi wizytę Tumberfasta, i potem,
gdy przyniosła nam herbatę. Następnie poszła się położyć. Była chora.
 Czy jest pan pewien, że nie widział jej pan pózniej?
 Nie... Dopiero wtedy, gdy przyszedł nadinspektor Marlow. Obudził ją dzwonek.
Zeszła otworzyć mu drzwi.
Higgins z przyjemnością wertował jeden z tomów słownika hieroglifów. Te małe
znaki nosiły w sobie ślady życia, czegoś ponadczasowego.
 Podczas tej... ożywionej rozmowy z Eliotem Tumberfastem, czy pański asystent
nie usiłował opuścić pańskiego biura? Czy nie zmusił go pan do pozostania?
Lord Mortimer zamyślił się, usiłując przywołać w pamięci zacierające się już zdarze-
nia.
 To możliwe... upierał się przy swoim szaleństwie... żądał gigantycznych sum na nic
nie wnoszące wykopaliska. Tak, przypominam sobie! Ten mały człowiek śmiał podwa-
żyć moje kompetencje!
Twarz uczonego ożywiła się, złość dodała jej barw.
 Ten nieuk chciał jak wielki pan trzasnąć drzwiami. Złapałem go i zmusiłem do po-
zostania. Byłem osłabiony grypą, jednak musiałem mu udowodnić, punkt po punkcie,
że jego tak zwane naukowe teorie są czczymi wymysłami. Drogo zapłaci mi jeszcze za
tamten wieczór. Siedział tutaj, zawracając mi głowę absurdami, podczas gdy Frances...
Sir John Arthur Mortimer opuścił wzrok.
 Chciałbym poruszyć jeszcze jedną delikatną sprawę  podjął Higgins.  Pańska
żona często wychodziła popołudniami. Widywano ją na wystawach, charytatywnych
imprezach, zebraniach, a w każdy wtorek bywała w dzielnicy raczej biednej...
Lord Mortimer podniósł na Higginsa lekko zaczerwienione oczy.
 Mówi pan o odwiedzinach u jej dawnego nauczyciela? Frances była naprawdę
pełna miłosierdzia, inspektorze. Prosiła mnie o pozwolenie spełnienia zachcianek tego
nieszczęśnika: chciał, by mu pozowała, aby była jego modelką. Płaciła czynsz za jego
pokój i dostarczała największej radości jego życia: możliwości kontemplowania jej
osoby.
 Czy widział pan jego obrazy?  zapytał Higgins.
 Frances przyniosła jeden, na początku naszego małżeństwa. Był to nie najlepszy
portret. Nie chciałem robić jej przykrości, ale poradziłem, by oddała dzieło autorowi.
Malarstwo nie było powołaniem tego biedaka.
Higgins nie zgadzał się z tym poglądem, nie był to wszakże czas na rozmowy
o sztuce.
75
 Nigdy pan u niego nie był, sir?
 Nie, inspektorze. Nie miałem ochoty go poznać. Należał do tajemniczego świata
Frances. Wystarczały mi jej opowiadania. Miałem do żony bezgraniczne zaufanie.
Higgins odłożył słownik. Poznał kilka nowych hieroglifów.
 Nie wiem, jak to powiedzieć, sir...
 Słucham, inspektorze.
 Mam do pana prośbę, ale obawiam się, że może się ona wydać panu niedelikat-
na...
Higgins był tak zakłopotany, że nie potrafił znalezć odpowiednich słów.
 Niech pan mówi, inspektorze, i mnie pozostawi ocenę.
 To stare przyzwyczajenie, sir... Lubię poznawać bezpośrednie otoczenie ofiar prze-
stępstwa, odkrywać atmosferę, w jakiej żyły... Czy pozwoliłby mi pan obejrzeć pokój
pani Mortimer?
 To żaden problem, inspektorze. Frances i ja mieliśmy wspólny pokój. Znajduje się
obok mojego gabinetu. Zaprowadzę pana.
Wyszli z gabinetu, przeszli korytarzem i skręcili w lewo. W pokoju państwa
Mortimerów stało duże łóżko z satynową narzutą, komoda w stylu regencji i dwie
wielkie dębowe szafy. Dwoje drzwi prowadziło do wyłożonej różowym marmurem ła-
zienki i dużej garderoby z buduarem, w którym Frances Mortimer miała swoja toaletkę
z lustrem, XVIII-wieczną komódkę oraz mahoniowe mebelki na przybory toaletowe.
Ciemnozielona wełniana wykładzina i tkaniny na ścianach przedstawiające angielskie
pejzaże czyniły z tego miejsca harmonijną całość, przypominającą apartamenty w pa-
łacach.
 Dziękuję za wyrozumiałość, sir.
 Nie sypiam tutaj od śmierci Frances  zwierzył się sir Arthur.
W gabinecie uczonego zadzwonił telefon.
 To na pewno z British Museum. Obawiam się, że rozmowa potrwa dłużej.
Przepraszam pana, inspektorze. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elpos.htw.pl