[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pozna. Czasami jest najbardziej prowokujÄ…cym czÅ‚o­
wiekiem na Å›wiecie i uwielbia wprost sÅ‚owne po­
jedynki.
- Zauważyłam to - z goryczą stwierdziła Elinor.
- Nauczy siÄ™ pani z nim postÄ™pować. To bÅ‚ogosÅ‚a­
wieństwo, że opiekuje się pani Hester.
- Nie mogłam jej zostawić, madame.
- Oczywiście, że nie. Marcus zginąłby bez pani
pomocy, poza tym konieczność wzięcia na siebie
odpowiedzialności dobrze mu zrobi. - Pani Charlbu-
ry roześmiała się beztrosko i dodała: - A teraz
chodzmy na ratunek Hester, zanim caÅ‚kowicie pogrÄ…­
ży się w baryłce z jabłkami.
Kiedy piwo zostało już wypite, a czary z ponczem
opróżnione, w sali wzmógÅ‚ siÄ™ haÅ‚as. Elinor zauwa­
żyła, że Rokeby stoi w kręgu uczestników zabawy
i trzyma nad głową gałązkę jemioły. Obeszła z daleka
gromadÄ™, majÄ…c nadziejÄ™, że jej nie zobaczy. Obejmo­
wał teraz wiejską piękność i całował ją.
Elinor podeszła do Hester.
- Jesteś cała mokra - powiedziała do klęczącej
dziewczyny.
Hester podniosła rozpromienioną twarz.
- To tylko woda, panno Tempie. Nie zostawi
plam.
- Ale to zimna woda. Nie chcÄ™, żebyÅ› zÅ‚apaÅ‚a zno­
wu katar. - Jej uśmiech zadawał kłam niespokojnemu
spojrzeniu.
- Och, panno Tempie, niech jej pani nie zabiera.
Hester zwycięża. - Sebastian, jak zwykle, był gotowy
bronić swojego sprzymierzeńca.
- Zaraz wróci - obiecała Elinor. - Tylko zmieni
sukienkÄ™.
Hester posłusznie ruszyła za opiekunką do pokoju.
Zmiana przemoczonej sukienki na muÅ›linowÄ… w la­
wendowym kolorze zajęła im kilka minut. Dziewczy­
na spieszyła się, żeby wrócić na dół.
- Czy mogę już iść? - zapytała z prośbą w głosie.
- Możesz, moja droga, ale mam nadziejÄ™, że za­
sugerujesz zabawÄ™ w jakÄ…Å› innÄ… grÄ™, do której nie bÄ™­
dzie potrzebna woda. Na przykÅ‚ad w chwytanie pan­
tofla.
Hester skinęła głową i wybiegła z pokoju.
Elinor pomyślała z ulgą, że chociaż raz nie musi
pytać, czy dobrze się bawi. Nigdy nie widziała u niej
takiego ożywienia. Dziecięce zabawy nie były może
najlepszym przygotowaniem do sezonu londyÅ„skie­
go, ale w końcu zapomniała o swej nieśmiałości.
Zwiece w kinkietach były już krótkie i dawały
przyćmione Å›wiatÅ‚o. Z doÅ‚u dochodziÅ‚y odgÅ‚osy haÅ‚a­
Å›liwej zabawy. Elinor uniosÅ‚a nieco dół sukni, zbliży­
wszy siÄ™ do schodów, i drgnęła na widok postaci wy­
łaniającej się z wnęki okiennej.
- Myślała pani, że ucieknie przede mną? - Roke-
by podszedł do niej, trzymając jedną rękę z tyłu. -
Przyszedłem po zapłatę. - Podniósł rękę ponad jej
głowę. Trzymał w niej gałązkę jemioły.
Elinor cofnęła się spłoszona. Nie miała żadnej
szansy ucieczki w tym pustym korytarzu. Poczuła
przyspieszone bicie serca.
- To, co pan robi, milordzie, jest nie na miejscu.
Proszę pozwolić mi przejść. - Na szczęście głos miała
opanowany i chłodny.
- Przecież to święta - zaprotestował z udanym
oburzeniem.
- SÄ…dzÄ™, że już pan wykorzystaÅ‚ wszystkie Å›wiÄ…te­
czne okazje. - Elinor spróbowała go minąć, ale
chwycił ją w talii.
- ZwiÄ™ta sÄ… wspaniaÅ‚e, czy nie jest pani tego sa­
mego zdania? Myślę, że podobały się pani tańce.
- Tak, sir, ponieważ odnoszono siÄ™ do mnie z kur­
tuazjÄ….
- Wszyscy się poddali pani oziębłości?
- Lordzie Rokeby, ma pan błędne wyobrażenie
o moim charakterze. Czy to bÄ™dzie za wiele, jeÅ›li po­
proszÄ™ pana o traktowanie mnie z szacunkiem? Czyż­
by moja pozycja w tym domu upoważniała pana do
takiego zachowania?
- Ależ, moja droga, jestem pani niewolnikiem...
Elinor straciła cierpliwość.
- A więc nie myliłam się! - krzyknęła. - Pan
nie przestaje mówić głupstw. To mi się nie podoba,
sir.
- Czy jestem dla pani odrażający, panno Tempie?
- Nie mam zdania na ten temat. - Elinor stała
sztywno w jego uścisku.
- Co za blagierka! Wzór niewinności! No, proszę
to potwierdzić! A mnie uważa pani za hulakę?
- Nie rozumiem tego wyrażenia.
- Pozwoli pani, że jej wyjaśnię? Odnosi się ono
do kogoś, kto bez skrupułów wykorzystuje naiwne
dziewczęta.
Elinor staÅ‚a spokojnie, chociaż wiele jÄ… to koszto­
wało. Miała wielką ochotę powiedzieć mu, co myśli
o jego zachowaniu.
- Ostrożnie! - poradził jej. - Obawiam się, że za
chwilÄ™ pani wybuchnie! Czy nie ma pani ochoty mnie
zmienić?
- Najmniejszej, sir. Uważam, że to niemożliwe.
- Do tego nieuprzejma! - powiedział z naganą
w głosie. - Czy mam przypomnieć, że w okresie
świątecznym należy okazywać dobrą wolę wszystkim
ludziom, Å‚Ä…cznie ze mnÄ…? - zapytaÅ‚ ze zÅ‚oÅ›liwym bÅ‚y­
skiem w oczach.
- Proszę pozwolić mi odejść - zażądała.
- Moja droga, oboje znamy tÄ™ czarujÄ…cÄ… tradycjÄ™
- zakręcił w palcach gałązką jemioły - i wie pani, co
wolno zrobić bezkarnie raz w roku. Pózniej długo
mogę czekać, zanim obdarzy mnie pani pocałunkiem.
- Powinien pan zachować swoje pocałunki dla
tych, które ich pragną, lordzie Rokeby. Jestem pewna,
że lista kandydatek nie jest krótka. - Jej głos brzmiał
lodowato.
- A pani oczywiście nie chce być jedną z nich? To
zrozumiałe...
Rozbawienie w jego gÅ‚osie spowodowaÅ‚o, że mia­
ła wielką ochotę spoliczkować go.
- Panno Tempie, chociaż ta schadzka jest cudow­
na, to muszÄ™ pani przypomnieć, że powinniÅ›my przy­
łączyć się do innych. Nasza nieobecność może być
bÅ‚Ä™dnie komentowana. - RozeÅ›miaÅ‚ siÄ™ znowu. BÅ‚ys­
nęły białe zęby w śniadej twarzy.
- To przecież zależy od pana - powiedziała
ostrym tonem.
Niebacznie spuściła głowę, a on wykorzystał to,
przybliżając do niej swą twarz. Elinor natychmiast
odwróciła głowę i jego usta musnęły jej policzek.
- Co za sknera! - mruknÄ…Å‚. PrzyciÄ…gnÄ…Å‚ jej twarz
ku swojej i dotknÄ…Å‚ ustami jej warg.
Zwiat przestał dla niej istnieć. Dotyk jego ciepłych
warg otulił ją falą gorąca. Nieświadomie przylgnęła
do niego. W głowie jej wirowało, a nogi odmawiały
posłuszeństwa. Zatonęła w rozkoszy i czuła, że jest
całkowicie pozbawiona woli.
W końcu puścił ją i odsunął od siebie.
Elinor otworzyÅ‚a oczy. Rokeby patrzyÅ‚ z mieszani­
ną zażenowania i czułości.
- Przepraszam - powiedział urywanym głosem. -
yle postąpiłem. Nie powinienem tak się zachować. -
Odwrócił się gwałtownie i odszedł, zostawiając ją samą.
Wbiegła do swojego pokoju. Zamknęła drzwi
i oparła się o nie plecami. Nie mogła opanować
drżenia. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elpos.htw.pl