[ Pobierz całość w formacie PDF ]
bez śladu.
Nieważne.
Jeśli masz na myśli kobiety, od naszego rozstania z nikim się nie spotykam. Widzę, że do wszystkich
bezeceństw, które mi przypisujesz, dołączyłaś jeszcze tak zwaną rozpustę.
Nie chcę się kłócić. - Mattie pochyliła głowę.
Czego się spodziewała, czego oczekiwała po tym spotkaniu? Dlaczego je zaproponowała? Na to ostatnie
pytanie potrafiła akurat sobie odpowiedzieć. Przełknęła kawałek ryby, ale nie czuła jej smaku.
W takim razie chętnie usłyszę, czego chcesz. Ustaliliśmy, że jesteś zadowolona z pracy i że ja haruję jak
osioł. Skoro wyczerpaliśmy temat, może powiesz mi, dlaczego mnie tu ściągnęłaś?
Odezwałbyś się do mnie, gdybym nie zadzwoniła?
Miałem wrażenie, że nie chcesz mieć ze mną do czynienia. Czyżbym czegoś nie zrozumiał? - zapytał z
przekąsem, odkładając sztućce. Odechciało mu się jeść, natomiast miał wielką ochotę na kolejną
szklaneczkę whisky, chociaż wiedział, że to nie najlepszy pomysł. - Uważasz, że po tym, co usłyszałem,
miałem jeszcze szukać kontaktu z tobą? Nigdy. - Duma, uparta duma kazała mu zaprzeczyć, bo przecież
planował odszukać Mattie, chciał ją
zobaczyć, porozmawiać, wynajdując pierwszy lepszy powód do spotkania.
Pewnie. - Sięgnęła po szklankę, zobaczyła, że dłoń jej drży i szybko ją cofnęła.
A co spodziewałaś się usłyszeć? - Dominic był już na dobre zirytowany.
Tylko prawdę. I właśnie ją usłyszałam. Może w takim razie porozmawiamy teraz jak dorośli ludzie.
O czym?
Jestem w ciąży.
Zapadła absolutna cisza. Nic. Ani słowa. Martwe milczenie. Gdyby sytuacja nie była tak poważna,
Mattie wybuchnęłaby śmiechem. Bo widok Dominica, któremu odebrało mowę, był naprawdę
śmieszny.
Prawdę powiedziawszy, takiej właśnie reakcji się spodziewała.
Kilka godzin wcześniej poszła do swojego lekarza. Czuła się ostatnio ciągle zmęczona, senna,
zaczęła przybierać na wadze; doktor zadał jedno proste pytanie, które jej samej nie przyszło do
głowy.
- Słucham?
- Słyszałeś, co powiedziałam. Jestem w ciąży.
- I zaproponowałaś dzisiejsze spotkanie, żeby mnie o tym poinformować? - Odsunął swój
talerz i nachylił się do Mattie.
- Wolałbyś nie wiedzieć? - odparowała. Brałam pod uwagę i taką możliwość, ale mam jakieś
zasady moralne i uważam, że masz prawo wiedzieć, że zostaniesz ojcem. Przepraszam, jeśli niepotrzeb-
nie wybrałam się z tą wiadomością.
Mattie nigdy nie rozważała ewentualności zajścia w ciążę, ale z pewnością nie tak sobie wyobrażała
moment przekazywania wiadomości: oto siedzi w bistro z facetem, który ma taką minę, jakby mu właśnie
zakomunikowała, że jest zadżumiona.
- Pytam tylko, dlaczego zaprosiłaś mnie do za
tłoczonego, głośnego baru, żeby powiedzieć o ciąży? Jak mamy tutaj rozmawiać? - Dominic rozejrzał się
po wypełnionej ludzmi sali.
- Myślałam, że chwilę pogadamy...
Chwilę pogadamy" - co za określenie!
- A potem, kiedy już ochłoniesz, spotkamy się
znowu, żeby na spokojnie omówić sprawę. Jeśli...
będziesz chciał, oczywiście. Wiem, że to musi być
dla ciebie szok... Dla mnie też był.
Tak, Mattie ma rację: do oszołomionego Dominica w końcu dotarło, że dla niej też musiał być to wstrząs.
Właśnie zaczęła nową pracę, otwierała się przed nią szansa kariery, a tu nagle jak grom z jasnego nieba
spada na nią wiadomość, że będzie miała dziecko.
Pomimo to robiła wrażenie całkowicie opanowanej. Trudno było się domyślić, co w tej chwili czuje.
- Jak to możliwe? - wykrztusił wreszcie i dodał:
- Muszę się napić. Przynieść ci coś?
Kiedy Mattie pokręciła głową, podniósł się i podszedł do baru. Miała rację, umawiając się z nim w
miejscu publicznym. Tutaj musiał zachowywać
się przyzwoicie, a gdyby pomimo wszystko próbował podnieść głos, robić jej wyrzuty, po prostu
wstałaby i wyszła.
Pytałeś, jak to możliwe - podjęła, gdy wrócił do stolika. - Pół roku przed rozstaniem z Frankiem
przestałam brać środki antykoncepcyjne. Od dawna nie sypialiśmy z sobą... Wszystko jedno. Pomyś-
lałam, że powinnam dać odpocząć organizmowi. I kiedy pierwszy raz się kochaliśmy, nie byłam
zabezpieczona. Oczywiście zaczęłam brać pigułkę, ale potem. Jak widać za pózno. Aż do dzisiaj nie
miałam pojęcia, że jestem w ciąży...
Rozumiem.
Stało się. Pewnie myślisz, że twój świat przewróci się do góry nogami. Nie. Nie masz żadnych
zobowiązań wobec mnie. Chciałam tylko, żebyś wiedział. Potraktuj to jako czystą formalność.
Czystą formalność! -Dominic uderzył pięścią w stół.
Spokojnie!
Nie uciszaj mnie, Mattie. Sama wybrałaś to kretyńskie bistro na spotkanie, więc teraz pogódz się z tym,
że nie mam zamiaru być cicho.
Krzykiem niewiele zdziałasz.
A co w ogóle miałbym zdziałać? Jakie masz dla mnie propozycje?
- Może jednak nie powinniśmy byli się tutaj spotykać. - Ludzie zaczęli popatrywać na nich dyskretnie i
Mattie przygryzła wargę zakłopotana wybuchem Dominica.
Ty wybrałaś miejsce spotkania.
Mógłbyś mówić ciszej?
Będę mówił tak głośno, jak mi się podoba. - Dominic odsunął się od stolika, założył ręce na piersi i wbił
w Mattie złe spojrzenie.
Jak ona śmie mówić, że informacja o ciąży ma być dla niego czystą formalnością"?
Była teraz blada, spięta; miał ochotę podejść, wziąć ją w ramiona, przytulić.
Wyjdzmy stąd - rzucił szorstko. - Tu nie da się rozmawiać. Chodzmy do mojego mieszkania. Tam
będziemy mieli przynajmniej spokój.
Wykluczone. - Wszystko, tylko nie to, pomyślała Mattie. Nie do jego mieszkania, z którym łączyło się
tyle dobrych wspomnień. - Jeśli już mamy się przenieść, to do mnie, chociaż nie wiem po co. Równie
dobrze możemy dokończyć rozmowę tutaj.
Dobrze, jedzmy w takim razie do ciebie - zgodził się Dominic.
Droga upłynęła im w milczeniu. %7ładne z nich nie odezwało się słowem. W końcu taksówka zatrzymała
się przed małym wiktoriańskim domkiem.
Tutaj mieszkasz? - zapytał Dominic z niedowierzaniem, kiedy wysiedli. - Zrezygnowałaś ze służbowego
mieszkania, żeby tu się przenieść?
Czynsz nie jest wygórowany - odparła krótko.
Zapewne - mruknął, spoglądając na osiem skrzynek na listy w korytarzu. - Zważywszy, ile
osób ciśnie się w tak małej przestrzeni. Domyślam się, że mieszkasz na samej górze?
Mattie nic nie odpowiedziała, chociaż schody prowadzące do jej mieszkania prezentowały się
marnie: poodklejane tapety, wytarty chodnik, nagie żarówki zwisające z sufitu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]