[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ślę o swojej pracy. Ale jakbyś kiedyś chciał mieć wypchaną
sowę albo lisa, to masz u mnie pięćdziesiąt procent raba-
tu  wymamrotał.
 Zapamiętam  powiedziałem i poszedłem do siebie
dalej pisać książkę.
92
1304493
1304493
Ewa przyszła przed 17.
 Napijesz się z nami?
 Nie.
 Dlaczego?
 Bo odpoczywam od alkoholu.
Poszła. Zostałem sam. Napisałem jeszcze kilka stron.
Otworzyłem piwo, następne i następne. Potem otworzyłem
wódkę. Jeszcze raz przyszła Ewa.
 Na pewno się z nami nie napijesz?
 Nie.
 A myślałeś o mnie choć trochę dzisiaj?
 Nie. Nie miałem czasu.
Poszła. Lubię pić w samotności.
1304493
1304493
Zrobiłbym to samo
No dobra, przyznaję, że nie wiele wyszło z zamiaru, by się
gdzieś zaszyć w głuszy i nie pić. Zadzwonił do mnie Ka-
rolek.
 Kiedy wracasz?
 Nie wiem. Jak mi się znudzi samotność.
 Nie powinieneś był wyjeżdżać.
 Dlaczego?
 Powiem ci, bo jesteśmy kumplami.
 Wal.
 Jestem z nią teraz.
 Trudno.
 Naprawdę mi głupio, bo jesteśmy kumplami, ale tak
wyszło.
 Nie pierdol, że ci głupio.
 Naprawdę nie chciałem tego. Ale nie mogłem się
powstrzymać. Poszedłem z nią do łóżka.
 Stary, na twoim miejscu zrobiłbym to samo.
 Ale ja jestem inny niż ty. Mam zasady.
 Aha. A ja jestem już za stary na zasady.
 Nie gniewasz się?
 Nie.
 I dalej jesteśmy kumplami?
94
1304493
1304493
 Jasne.
Zadzwoniłem do %7łyletki.
 Czy mogłabyś spakować swoje rzeczy?
 Jak to?
 Chciałbym, żebyś wreszcie się wyprowadziła.
 Już mnie zostawiasz?
 Tak.
 Dlaczego?
 Bo mam dość.
Odłożyłem słuchawkę. Zadzwoniłem do Karolka i po-
prosiłem, żeby pomógł jej spakować ciuchy. Oddzwonił po
godzinie.
 Myślę, że ona się od ciebie nie wyprowadzi.
 Obawiałem się tego.
 Sorry, nic nie poradzę.
Zdenerwowałem się, każdy by się zdenerwował. Z sil-
nym postanowieniem uporządkowania spraw wróciłem
do Warszawy. Ledwie zaparkowałem, jak z mojej klatki
schodowej wyszedł Karolek. Co było robić, poszliśmy ra-
zem na piwo.
 Kocham ją  usłyszałem.
 Domyślam się.
 Ale nie chcę z nią być.
 O, to nie ty jeden.
 Nie ufam jej.
 A to takie ważne?
 Dla mnie najważniejsze.
 Hmm. To kiepsko.
 Ale chyba nie umiem bez niej żyć.
 Młody jesteś. Nauczysz się.
 Próbowałem.
95
1304493
1304493
 Próbuj dalej.
Piliśmy piwo do póznej nocy. Upił się straszliwie i bre-
dził o miłości. Siedzieliśmy na murku pod moim blokiem,
chciałem już iść do niej, porozmawiać, w sumie długo jej
nie widziałem, więc trochę byłem stęskniony. Trochę też
zły, męczyły mnie te trójkąty, czworokąty, cudze miłości,
cudze rozczarowania, próżne żale.
 Idę  podniosłem się. Karolek się poderwał i za-
toczył.
 Dokąd?
 Do niej.
 Nie rób tego.
 Dlaczego? Przecież idę też do siebie.
 Ale ona teraz jest ze mną.
 Z tobą to teraz ja jestem. A ona siedzi u mnie i pew-
nie opróżnia bolsa.
Poszedł smutny. Odprowadziłem go kawałek do nocne-
go sklepu. Tam wypiliśmy jeszcze po piwku. Uściskałem
chłopaka i obiecałem, że jutro zadzwonię.
Myliłem się. Nie piła bolsa tylko piwo żubr. Nie mówi-
łem jej, że wracam, ale nie zdziwiła się jak wszedłem. Nic
nie powiedziała. Leżała w łóżku i oglądała western.
Usiadłem obok, otworzyłem sobie tatrę. Milczenie. Po
pół godzinie otworzyłem następną. Gary Cooper jako sze-
ryf Will Kane jedzie przez środek miasta w stronę stacji
kolejowej. Widziałem ten film dziesiątki razy. To ostat-
nie kadry. Opróżniłem popielniczkę pełną petów, z której
popiół wysypywał się na kołdrę.
 Czemu nie usiądziesz bliżej?  zapytała.
 Czemu się nie wyprowadziłaś?
 Nie miałam czasu.
96
1304493
1304493
 Aha.
Przytuliła się. Zmierdziała potem. Była tylko w majt-
kach i podartej koszulce bez rękawów, tej z zieloną żabką.
Wyglądała tak dziewczęco. Stęskniłem się za jej ciałem.
Wiedziałem, że zle robię, bo jak mam jej się pozbyć, to te-
raz. Ale jak teraz, skoro obydwoje jesteśmy pijani? Zdją-
łem z niej koszulkę i zacząłem całować piersi. Nie rozma-
wialiśmy. Zasnęła w moich ramionach.
Poszedłem umyć zęby. W kubku szczoteczka Karolka,
w umywalce jego czarne włosy, co ja tu robię?  pomy-
ślałem i wróciłem do łóżka. Wiedziałem, że nie dotrzy-
mam słowa i rano nie zadzwonię. Bo co miałbym mu po-
wiedzieć? %7łe seans trwa?
1304493
1304493
Liczy się tylko single malt
Nie pozbyłem się jej, ale sprawy coraz bardziej się kom-
plikowały. Koszmarny Karolek szalał ze złości i zazdro-
ści. Poradziłem mu, żeby sobie gdzieś wyjechał na tydzień
odpocząć. Nie chciał. To ja spakowałem manatki, wsadzi-
łem %7łyletkę do samochodu i zabrałem ją na dwa tygodnie
nad morze, żeby dzieciak miał wakacje. Sam też chciałem
trochę odpocząć. W mieście dostawałem świra.
To już nie była moja kochana %7łyletka, która wszędzie
była, wszystko widziała i na każdy temat potrafiła opo-
wiedzieć anegdotę. Siedziała znudzona i naburmuszona.
 Chcesz iść na plażę?
 Mogę chcieć.
Szliśmy, ale zaraz marudziła, że słońce praży, że woda
zimna, że ludzi za dużo, że dzieci krzyczą za głośno. I cią-
gnęła mnie do knajp, niespokojna, zła na cały świat. Mę-
czyła się każdego dnia, wyczekując wieczora, kiedy wresz-
cie postawię jej pierwsze piwo. Po trzecim czy czwartym
kuflu podły nastrój mijał. Ale równie dobrze można było
siedzieć w Warszawie przed telewizorem.
Zaskoczyła mnie którejś nocy. Siedzieliśmy w knajpie
pod zielonym parasolem z logo piwa Lech, w Jastrzębiej
Górze przy głównej ulicy, która łączy Karwię z Władysła-
98
1304493
1304493
wowem. Byliśmy już niezle trafieni, piliśmy od siedmiu
godzin, a to był jedyny lokal czynny o tej porze, więc za-
bawialiśmy w nim długo. %7łyletka piła Jacka Daniel sa, ja
tekilę. Dosiadł się do nas właściciel lokalu, zabawny star- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elpos.htw.pl