[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- W czym mogę pani pomóc? - spytał mężczyzna z uprzejmością zabarwioną irytacją.
Noa nie wiedziała, czego oczekiwała. Na pewno nie tego, że stanie przed ojcem Elizy tak
nagle, a przede wszystkim oko w oko. Miał na sobie spodnie od garnituru, jasną koszulkę
polo, a na niej ciemnozielony sweter z wycięciem w karo drogiej marki Krokodil. Pachniał
wodą kolońską i wyglądał, jakby dopiero co się ogolił, ale w jednym miejscu się zaciął, była
tam świeża krew. Błyszcząca, plastyczna kropla. Noa szukała w twarzy mężczyzny jakiegoś
wyrazu, może uczucia, ale malował się na niej wyłącznie uprzejmy dystans i nieokreślony
chłód.
Noa pokręciła głową, wymruczała przeprosiny i uciekła z powrotem na starówkę,
zadowolona z otaczającego ją tłumu ludzi, zadowolona z Kat i Gilberta, którzy czekali już na
nią w holu wejściowym muzeum.
Wywiad wypadł dobrze, Kat była w znakomitym nastroju i po obejrzeniu wystawy, na
której rzeczywiście pokazano dwie prace Roberta, zaprosiła ich do przesadnie drogiej
restauracji japońskiej. Dwukrotnie jacyś ludzie podchodzili do ich stolika, raz małżeństwo, a
raz młoda kobieta. Prosili Kat o autograf i obrzucali ciekawskimi spojrzeniami Noę i Gilberta.
Przy deserze Kat spytała lekko zażenowana, czy Noa i Gilbert zgodzą się wracać jeszcze
dzisiaj, ponieważ bardzo stęskniła się za Robertem.
Noa już z daleka widziała busa Davida. Rozpoznała go w ciemności, może nawet
wyczuła. Właśnie wyjeżdżał z drogi dojazdowej do wsi na szosę, kiedy Kat, która jak zwykle
jechała o wiele za szybko, krzyknęła, że hamulce nie działają, jak szalona szarpnęła dzwignią
hamulca ręcznego i w następnej chwili uderzyła z impetem w bok busa. Były to ułamki
sekundy, ale Noa widziała wszystko z pełną ostrością i czas nie był już rzeką, tylko
pędzącym, urywanym szeregiem obrazów, każda nanosekunda była zamrożoną jednostką.
Bus był coraz bliżej - i bliżej - i bliżej, niczym jakiś obiekt zoomowany aparatem. Twarz
Davida rozbłysła w świetle reflektorów, malowało się na niej zdziwienie, usta były
rozchylone, a oczy bardzo szeroko otwarte. Uderzenie, ciało Noi poleciało do przodu, potem
do tyłu, pas wpił jej się w pierś. Huk, brzęk, szkło wyleciało w powietrze, odłamki,
niezliczone odłamki, jakże były piękne, jak różnorodne, niemal perfekcyjne w swoich
kształtach, kryształowy deszcz. W ustach Noi metaliczny posmak, w prawym nadgarstku
przejmujący ból. Krzyk dobywający się z gardła Kat, jęk z miejsca obok kierowcy.
A potem krew, wszędzie krew.
Twarz Davida nad Noą, cała w strużkach krwi, gdzieś z pobliża, a mimo to jakby z
daleka muzyka. Jim Carroll śpiewający o gwiazdach.
I nagle ciemność przed oczyma Noi.
Dwadzieścia pięć
Jest taka historia o ślepych sierotach, stojących wokół słonia. Pierwsza dotyka trąby i
mówi:  Słoń jest jak długie ramię . Druga dotyka ucha i twierdzi:  Słoń jest jak wysoki
regał . Trzecia dotyka ogona i uważa:  Słoń jest jak krótki sznurek ze szczeciniastym końcem
 . Tak samo jest z konstrukcją mojej historii. Robert, Dumbo, Maria, wszyscy znają część
prawdy, którą uważają za całość.
Eliza, 20 sierpnia 1975
Noa była raz w dzieciństwie w szpitalu na operacji migdałków. Pamiętała jeszcze
mnóstwo lodów, które przynosiła Kat, były waniliowe, jej ulubiony smak. Jadła je kubeczek
za kubeczkiem, a gruba dziewczynka na łóżku obok, która przeszła operację wyrostka i była
skazana na dietę, płakała, bo i ona chciała loda, a nie to okropne szpitalne jedzenie.
Teraz Noa leżała na czteroosobowej sali razem z dwoma starszymi paniami po
operacjach bioder i młodą kobietą, która miała opatrunek na głowie. Wydawała się niewiele
starsza od Noi i leżała w łóżku naprzeciwko, tuż przy oknie. Była jakaś nieobecna, apatyczna,
jakby znajdowała się pod wpływem silnych środków uspokajających, ale w środku nocy
zaczęła nagle krzyczeć, przejmująco i piskliwie niczym zwierzę w śmiertelnym strachu, aż
przyszła pielęgniarka, usiadła przy niej i zaczęła uspokajająco przemawiać. Następnie dała jej
zastrzyk, a kiedy wyszła z sali, kobieta zaczęła szlochać, nieprzerwanie, bez powodu i nie
zwracając uwagi na pozostałe pacjentki, które zaczęły się uskarżać, ponieważ chciały mieć
spokój. Noa chętnie podeszłaby do niej, ale tego nie zrobiła. Leżała i wpatrywała się w okno.
Zwiatło księżyca sączyło się między gałęziami brzozy i rzucało delikatny, mleczny promień
na zimną podłogę z linoleum w szpitalnej sali. Droga Mleczna, pomyślała Noa i chwyciła się
kurczowo tych słów, wypowiadała je bezdzwięcznie, raz za razem, aż przestały mieć sens.
Ale nie miały tracić sensu, miały tylko trzymać z daleka obrazy, które siedziały w jej głowie,
przyczajone, gotowe do skoku, do ataku, do ataku na mózg, wszystkie na nią, raz, dwa, trzy,
start.
Twarz Davida, po której spływały strużki krwi, Kat wciśnięta pomiędzy kierownicę a
siedzenie, zwichnięta ręka Kat, dłoń Kat szukająca komórki, Gilbert, niemy, nieruchomy, z
głową pochyloną do przodu, jakby spał, sanitariusze, karetka, syreny policyjne. Pytania, o
wiele za głośne pytania, słowa niczym uderzenia młota, podróż do szpitala, Gilbert, wciąż
nieruchomy na noszach, Kat z ułamanym zębem, jej przerażona twarz, dokąd zabierają
Gilberta, co z nim jest, czy...
Nie umieli tego powiedzieć. Gilbert miał połamane nogi, obie nogi, stłuczenia w
okolicy ramion, twarz pociętą odłamkami, wybitą szczękę. Nie to jednak było najgorsze.
Najgorszy był spadek ciśnienia, dlatego musieli go zabrać na oddział intensywnej terapii.
Podejrzenie wylewu. I to była informacja, z którą Noa leżała przez całą długą noc.
Jedynie komórka Gilberta ocalała, Kat zwichniętą ręką wyjęła ją z kieszeni jego
dżinsów. Leżała teraz w jednoosobowej sali dla prywatnych pacjentów, poza ułamanym
zębem i zwichniętą ręką była cała, ale w szoku, dlatego będzie musiała zostać jeszcze kilka
dni, podczas gdy Noę wypiszą rano - ze zwichniętym nadgarstkiem i raną ciętą na czole.
Trafił ją odłamek, jeden jedyny, dokładnie między brwi.
Także David był w dobrej kondycji, tak się wyraził pielęgniarz, to cud, że nikt nie
zginął, busa da się jeszcze nawet naprawić, powiedzieli policjanci, tylko samochodu Kat już [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elpos.htw.pl