[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zonka wyci¹gnê³a z pochwy krótki szeroki miecz i wycelowawszy
nim w trybuny, wyplu³a na nich potok s³Ã³w w obcym, dziwnie brzmi¹-
cym jêzyku. Ale t³umacz nie by³ potrzebny: sens wypowiedzi mo¿na
by³o odgadn¹æ po p³on¹cych z³oSci¹ oczach, po dxwiêkach, które
wbija³y siê w uszy t³umu zamiast strza³, strza³, które chcia³aby, ale
nie mog³a wystrzeliæ w mê¿czyzn Amazonka.
 Niez³a!  zauwa¿y³ szach, odrywaj¹c winogrono. W drugiej
rêce trzyma³ puchar z lekkim winem.  Tylko ¿e do tej Slicznej twa-
rzy nie pasuje wyraz dzikiego okrucieñstwa.
 Szkoda, ¿e jêzyka dzikusek nie zna nikt oprócz nich samych 
podtrzyma³ rozmowê Haszyd.  Mogê sobie tylko wyobraziæ, jakimi
wyszukanymi obelgami obsypuje teraz ca³y ród mêski, jakie niewy-
obra¿alne przekleñstwa nañ rzuca. Mam nadziejê, ¿e siê to wspania-
le odbije na jakoSci czekaj¹cego nas pojedynku, w którym bêdzie
mog³a wylaæ swój gniew na mê¿czyznê-przeciwnika. Skosztuj sch³o-
dzonych lodem owoców, mój wielce czcigodny goSciu, póki jeszcze
nie nagrza³o ich s³oñce. Mój kucharz Semita umie je doskonale przy-
gotowaæ.
Otworzy³a siê druga brama  znajduj¹ca siê naprzeciwko tej,
przez któr¹ wypchniêto kobietê  i na piasek, który przez lata wypi³
ca³e morze krwi ludzi ró¿nych ras i narodów, wyszed³ jeszcze jeden
id¹cy na Smieræ. Ale on szed³ dobrowolnie.
Nale¿a³ do tych zuchwa³ych, czy mo¿e zdesperowanych wojow-
ników, którzy z w³asnej woli zawierali umowê o uczestnictwie
w okreSlonej liczbie walk i jeSli zwyciê¿ali i nie umierali przy tym od
ran, to otrzymywali umówione wynagrodzenie. Dla gladiatora, krzep-
kiego, brodatego kozaka, niewiadomymi wiatrami zaniesionego do
Vagaranu z dzikich zaporoskich stepów, le¿¹cych miêdzy ziemiami
hyboryjskimi i Turanem, dzisiejsza walka by³a ostatni¹ z dziesiêciu,
które zobowi¹za³ siê odbyæ. Dziewiêæ zwyciêstw mia³ ju¿ za sob¹.
Jeszcze jedno i za otrzymane pieni¹dze przez miesi¹c bêdzie
móg³ do woli popró¿nowaæ, niczego sobie przy tym nie odmawia-
j¹c. Tym bardziej ¿e za ostatni¹ walkê obiecano mu potrójne wyna-
grodzenie  po pierwsze, rekompensata ura¿onej dumy mê¿czy-
zny, który musi walczyæ z bab¹, po drugie szczególnie hojna zap³ata
za spe³nienie osobistej proSby satrapy Haszyda. A ten prosi³ koza-
ka, który pokaza³ siê w poprzednich walkach z jak najlepszej stro-
ny, by w miarê mo¿liwoSci nie zabija³ Amazonki, zachowa³ j¹ w ten
 53 
sposób dla nastêpnych walk, ale za to wych³osta³, jak nale¿y, ku
uciesze publicznoSci batogiem, którym kozak w³ada³ lepiej ni¿ nie-
którzy w³asn¹ rêk¹, i w porê siê zatrzyma³, nie dobijaj¹c, nawet
jeSli widzowie bêd¹ ¿¹daæ Smierci.  Dobrze by by³o zerwaæ z niej
batogiem tê resztkê ubrania. Ludziom siê to spodoba.  Dowódca
Sdemak, przekazuj¹cy proSbê satrapy, wyszczerzy³ siê szyderczo,
mrugn¹³ ¿artobliwe do kozaka i nawet szturchn¹³ go w bok  jakby
chcia³ powiedzieæ: sam jesteS mê¿czyzn¹, rozumiesz, o co chodzi.
 Za to ostatnie, jeSli ci siê uda, zap³acimy osobno. I dodatkowo
ode mnie dostaniesz piêæ sztuk z³ota .
Przez to wszystko kozak wszed³ na arenê w szczególnym na-
stroju, absolutnie pewien nie tylko zwyciêstwa nad jak¹S tam ja³Ã³w-
k¹, ale tak¿e tego, ¿e zdo³a spe³niæ wszystkie proSby i ¿yczenia.
Jego nastrój znikn¹³ szybciej ni¿ puch porwany przez huragan,
gdy tylko napotka³ wzrok id¹cej mu na spotkanie kobiety. Zrozu-
mia³, ¿e bêdzie to walka na Smieræ i ¿ycie, i jeSli on jej nie zabije,
ona zagryzie go zêbami. Zrozumia³& ale nie móg³ nie spróbowaæ
spe³niæ proSby Haszyda. Poza tym, zawsze przecie¿ jest nadzieja, ¿e
 a nu¿ siê uda .
Zadxwiêcza³ gong, obwieszczaj¹cy pocz¹tek walki. Kozak za-
cz¹³ rozwijaæ batog.
Widzowie jak zwykle robili zak³ady. Ubrana w szaty kap³ana
Niewiadomego kobieta boleSnie Scisnê³a ³okieæ swojego towa-
rzysza.
 Co tu siê dzieje, Vellach  szeptem, ale doSæ g³oSnym, powie-
dzia³a zdenerwowana kobieta.  Poszaleli& Kobietê& Wystawili
kobietê! I to ma byæ cywilizowany Swiat!
 Ciszej, Minolio, proszê ciê, ciszej!  powiedzia³ uspokajaj¹-
co Vellach i pog³adzi³ j¹ po rêce.  Jeszcze tego brakowa³o, ¿eby nas
rozpoznano. Pamiêtaj, ¿e ryzykujemy nie tylko swoim ¿yciem.
 O tak, pamiêtam& Ale tak bym nie chcia³a przygl¹daæ siê
temu ohydztwu.
 JakoS to przecierpisz. I lepiej ju¿ nic nie mówmy.
 Dobrze& Ale gdzie patrz¹ bogowie, Vellach?!
Poza szerokim, krótkim mieczem Amazonka nie mia³a ¿adnej
broni  odmówi³a wziêcia czegokolwiek innego. Kozak oprócz ba-
toga mia³ jeszcze bu³awê na d³ugim trzonku, która na razie jeszcze
wisia³a na pasku. Mê¿czyzna i kobieta spotkali siê po to, ¿eby zade-
cydowaæ, które z nich ma ¿yæ. Jego przywiod³y tu pieni¹dze, j¹ ból
i nienawiSæ.
 54 
 Tygrysica, prawdziwa tygrysica  mówi³ w tym czasie satrapa
do szacha.  Ilu moich narwañców podrapa³a, jednemu nawet wy-
k³u³a oko palcem& Ale¿ nie patrz tak na mnie, mój szlachetny przy-
jacielu! Nie za to. Nie odwa¿yliby siê jej tkn¹æ, znaj¹ mój gniew.
Wszystkiemu winien jest jej dziki, nieokie³znany charakter.
 Jak ma na imiê?  zainteresowa³ siê leniwie D¿umal.
 Nie wiadomo. Próbowano siê dowiedzieæ, porozumieæ gesta-
mi, ale niestety nic z tego. Albo nie rozumie, o co siê j¹ pyta, albo
milczy, bo jest upart¹ dzikusk¹.
 Tak, i zdaje siê, ¿e umrze jako bezimienna.
Ani szach, ani satrapa nie wiedzieli, ¿e prawdziwa Amazonka
nie wyjawi nigdy mê¿czyxnie swojego prawdziwego imienia. Po-
wiedzieæ swoje imiê oznacza³oby w jakiS sposób przyznaæ równoSæ
ni¿szej p³ci. A dla tych kobiet nie by³o nic bardziej hañbi¹cego, chy-
ba ¿e byæ mê¿czyzn¹&
Batog, zrobiony z koñskiego w³osia, mia³ na koñcu ga³kê ze sta-
li damasceñskiej, z czterema ostrymi krawêdziami. Przydawa³a mu
ciê¿koSci i czyni³a z niego groxn¹ broñ. Zataczaj¹c szeroki kr¹g, roz-
krêcona rêk¹ czarnobrodego kozaka ga³ka pomknê³a, rozcinaj¹c ze
Swistem powietrze, ¿eby rozbiæ g³owê kobiety.
Szeroko rozstawiaj¹c nogi w przysiadzie, kobieta-wojownik wy-
stawi³a przed siebie miecz. Ga³ka batoga nie trafi³a w jej g³owê. Ko-
zak, gdy tylko zobaczy³, ¿e spud³owa³, szarpn¹³ batog w dó³. Wê¿owe
cia³o jego broni zafalowa³o, a ga³ka z damasceñskiej stali znowu po-
frunê³a do przodu, mierz¹c w g³owê kobiety i trafiaj¹c w miecz, któ-
rym siê Amazonka zas³oni³a. Rozleg³ siê czysty, weso³y dxwiêk. Szyb-
koSæ batoga, który zmieni³ kierunek, znacznie siê zmniejszy³a,
w dodatku kozak nie móg³ ju¿ tak b³yskawicznie szarpn¹æ broni do
siebie. I kobieta wykorzysta³a to. Nadgarstek rêki, w której trzyma³a
miecz, zatoczy³ kilka krêgów i koñcówka batoga wraz z okrutn¹ ga³k¹
owinê³a siê wokó³ klingi. Amazonka gwa³townie szarpnê³a miecz
w swoj¹ stronê, ostrze jej broni wbi³o siê w koñskie w³osie i rozciê³o
je. Batog zosta³ skrócony o kilka cali i pozbawiony stalowej ga³ki.
Kozak zakl¹³. Oj, z t¹ bab¹ mu tak ³atwo nie pójdzie.
 Odda³abym kilka lat ¿ycia za zwyciêstwo tej kobiety  powie-
dzia³a cicho towarzyszka Vellacha. Po dr¿eniu jej g³osu Vellach po-
zna³, ¿e p³acze.
 Za bardzo siê wszystkim przejmujesz  wyszepta³.
Obciêty batog, rysuj¹c w powietrzu niewiarygodne zygzaki nad
g³ow¹ wojownika z zaporoskich stepów, spada³ w dó³, lecia³ w bok
 55 
i nieoczekiwanie wystrzeliwa³ do przodu, dr¹c do krwi smag³¹ kobie-
c¹ skórê. Ale czarnobrodemu nie udawa³o siê zbiæ kobiety z nóg. A tak
bardzo tego pragn¹³.  Dobrze  pomySla³ kozak  jak na razie wszyst-
ko idzie normalnie. Jeszcze trochê i j¹ podetnê . I wtedy Amazonka
desperacko rzuci³a siê na niego, wystawiaj¹c przed siebie miecz.
 Iiieech!  krzyk wzlecia³ nad aren¹ i plecionka z koñskiego
w³osia opl¹ta³a kobiece nogi, przewracaj¹c Amazonkê na piasek.
RêkojeSæ batoga wylecia³a z rêki kozaka. Czort z nim! Teraz ju¿ na
nic siê nie przyda.
Zerwana z pasa bu³awa znalaz³a siê w d³oni gladiatora. Czarno-
brody zrobi³ krok w stronê powalonej przeciwniczki, wymachuj¹c
umocowan¹ na d³ugiej rêkojeSci kulist¹ g³Ã³wk¹. Jedno, no powiedz-
my, dwa uderzenia i bêdzie po wszystkim. I zacznie siê miesi¹c ¿y- [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elpos.htw.pl