[ Pobierz całość w formacie PDF ]
krzyk. Irini, trupioblada, z twarzą wykrzywioną przerażającym grymasem wściekłości,
wyrzuciła przed siebie ręce z palcami zakrzywionymi niczym szpony. - Oczy ci wydra-
pię! Jak możesz znieważać pamięć ojca? Jak możesz pchać się do łóżka człowiekowi,
który skrzywdził naszą rodzinę? Zawsze mówiłam - zwróciła się do braci - że nie może-
my ufać tej angielskiej przybłędzie. Daliśmy jej dom i wychowanie, a ona szarga nasz
honor, rozkładając nogi przed byle kim!
Natasha mimowolnie osłoniła się ramionami, przerażona wybuchem siostry. Chcia-
ła coś powiedzieć, ale Alexandros Mandrakis postąpił krok do przodu, osłaniając ją.
- Panowie - nie podniósł głosu, lecz jego lodowaty ton niósł w sobie niewypowie-
dzianą groźbę - bądźcie łaskawi uspokoić siostrę. Oczekuję, że wyjaśnicie jej, jak bezza-
sadne są obelgi, którymi obrzuca Natashę Kirby. Wasza przybrana siostra nikogo nie
zdradziła. Przeciwnie, to ona padła ofiarą: zdrady, która kosztowała ją utratę czci. Wiecie
o tym równie dobrze jak ja, bo to wy sprzedaliście jej honor, pisząc list, który miał
wprowadzić mnie w błąd.
- Jaki list? - odezwał się Stavros, nieudolnie odgrywając zaskoczenie. - Nic nie
wiemy o żadnym...
- Zamilcz, bracie - wycedził Andonis przez zaciśnięte zęby. - Nie bądź żałosny.
- Tylko poświęceniu kyrii Natashy zawdzięczacie to, że możecie zachować wasz
dom, willę Demeter. - Alexandros Mandrakis mówił dalej, jakby w ogóle nie słyszał
słów Stavrosa. - A więc, kyria Irini, jest pani winna siostrze ogromną wdzięczność. Wy-
zwiska, którymi ją pani obrzuciła, są tyleż wulgarne, co niezasłużone.
Wciąż patrząc wyzywająco na Papadimosów, objął Natashę władczym gestem i
uniósł jej dłoń do ust.
- A teraz, skoro już wszystko zostało wyjaśnione, żegnam państwa. Ty zaś, świa-
tłości moich oczu, zostaniesz ze mną. Jeszcze dziś zabiorę cię w długą podróż.
Pełna napięcia cisza wciąż trwała, kiedy uczestnicy spotkania - jedni zażenowani,
inni zupełnie nierozumiejący, co się stało - opuszczali salę.
Natasha stała bez ruchu, przytłoczona bliskością mężczyzny, który trzymał ją w
mocnym uścisku.
- Myliłem się co do ciebie - powiedział cicho, gardłowo, gdy wreszcie zostali sami.
- Ale więcej nie popełnię tego błędu. Teraz widzę, jaka naprawdę jesteś. I dlatego chcę ci
coś ofiarować.
Podał jej gładką, białą kopertę, a ona wzięła ją bez słowa i wsunęła do kieszeni
spódnicy.
- Nie zajrzysz do środka? Nie jesteś ciekawa, co tam jest?
- O ile nie jest to bilet na najbliższy lot do Londynu, zawartość tej koperty jest mi
obojętna - odparła, odwracając wzrok.
- Stanowczość, z jaką mnie odrzucasz, głęboko mnie rani - wymruczał.
- Żartujesz, prawda? - Posłała mu szybkie, nieufne spojrzenie, ale nie udało jej się
nic wyczytać z jego twarzy. - Nie potrzebuję prezentów od ciebie. Ale jest jedna rzecz, o
którą chcę cię prosić.
- Mów śmiało.
- Pozwól mi się pożegnać z thią Teodozją. O ile, oczywiście, ona zechce w ogóle
mnie widzieć. Irini już jej na pewno powiedziała, że jestem teraz... twoją nałożnicą.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]