[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mieszkańcom Europy Wschodniej.
 Wasza Wysokość, to musi być jakaś pomyłka. Nie jestem księciem, jestem zwykłym
inżynierem&  zaprotestował, kiedy już wyswobodził się z uścisku.
Król uciszył go skinieniem ręki.
 Nie musisz być taki skromny, chłopcze. Książę to osoba, która zostanie królem, a ty przecież
wkrótce się nim staniesz. Dlatego właśnie jesteś księciem.
 Chodzi Waszej Wysokości o połowę królestwa?
 Oczywiście, możesz wybrać dowolną połowę.
 Ależ, Wasza Wysokość, ja nic nie wiem o zarządzaniu królestwem&
 Szybko się nauczysz. Przecież moja córka może poślubić jedynie młodziana z tytułem co
najmniej księcia. Dlatego z definicji samej musisz posiadać tytuł co najmniej księcia.
 Tu poruszył Wasza Wysokość kolejny problem  zreflektował się Hobart.  Nie mam
zielonego pojęcia, dlaczego ta pani ubzdurała sobie, że jestem jej&
 Rrrr&  przerwał mu Theiax i Hobart natychmiast zrezygnował z dokończenia głośno tego,
co chciał powiedzieć. Zorientował się, że dalszy opór nie ma sensu.
Charion szarpał rękaw króla.
 Panie, czy nie dość już uprzejmości?  zapytał.
 Co? Ach, tak, chyba tak. Pora wracać. Trzeba opowiedzieć wszystko królowej i przedstawić
jej nowego zięcia. Ty, Charionie zajmiesz się księciem Rollinem Jakimśtam. Laus!
Ostatnie słowo skierowane było do chudego, starszego mężczyzny w ciemnoniebieskiej szacie i
stożkowatym kapeluszu. Hobart sądził, że dziwne słowo jest jakimś epitetem i oczekiwał, iż
mężczyzna poczuje się urażony, lecz szybko zorientował się, że było to po prostu jego imię.
 Wyjmij skrzydła wiatru!  polecił król. Starszy człowieczek zrzucił niesioną na ramionach
torbę, poluzował troki i zaczął z niej wyjmować małe parasole, które rozdawał wszystkim
wokoło. Hobart również dostał jeden i przyglądał mu się ze zdziwieniem. Na niebie nie było ani
jednej chmurki. Pomimo to, wszyscy oprócz lwa Theiaxa, brali parasole. Książę Alaxius stał przy
królu i coś mu po cichu opowiadał. Hobart usłyszał tylko:  & bardzo dziwny jegomość, mówię ci.
Popatrz tylko na jego ubranie, przecież taki kolor w ogóle nie istnieje. Poza tym, ciągle się ze
wszystkimi kłóci& 
 Pózniej, pózniej  odparł król.  Przecież gdyby nie był taki bojowy, to na pewno nie
pokonałby androsfinksa.
Księżniczka pochyliła się nad lwem, który ponownie zaczął lizać swoje rany.
 Kochany Theiaxie, dojdziesz do Oroloi?
 Pewnie  zaryczał lew.  To tylko zadrapania.
 Czemu nie poczekałeś, aż androsfinks zmniejszy się jeszcze bardziej?
 To nie po sportowemu  odrzekł lew.
 Ach, ci mężczyzni  westchnęła księżniczka, głaszcząc bestię.
Ponieważ do zajmowania się Hobartem oddelegowany został Charion, inżynier zwrócił się do
posępnie wyglądającego dworzanina, pokazując na parasol:
 Co to takiego?
 Skrzydło wiatru  odpowiedział Charion.
 To wiem, ale do czego służy?
 Podróżujemy dzięki skrzydłom wiatru, Wasza Dostojność. Jak inaczej mielibyśmy
podróżować?
 Dobrze, ale jak to działa?
 Zwyczajnie, należy mocno trzymać za rączkę i otworzyć je, oczywiście dopiero wtedy, gdy
król otworzy swoje. Dawniej lataliśmy tak jak wrony, ale wronie skrzydła Lausa były dość
niebezpieczne w użyciu, dlatego w zeszłym roku wynalazł to.
 Kim właściwie jest Laus?
Charion spojrzał na niego z wyraznym niesmakiem.
 Czarnoksiężnikiem z Wall Street, oczywiście.
 Hmm? Nie rozumiem.
Charion ledwo hamował rozdrażnienie.
 Laus jest królewskim czarnoksiężnikiem. Wall Street to ulica zbudowana na murach miasta.
Tam też znajduje się jego oficjalna siedziba. Czy teraz rozumiesz?
 Czy wszyscy są gotowi?  krzyknął król Gordius.
Wszyscy zgodnie podnieśli parasole.
 W drogę!  zakrzyknął król i rozłożył swoje skrzydło wiatru. Hobart poszedł w jego ślady.
Natychmiast poczuł silny wiatr zza pleców, który prawie wyrwał mu parasol z ręki. Trzymał go
więc kurczowo w dłoniach i, miotany podmuchem w lewo i w prawo, wzbił się w powietrze. Kiedy
wreszcie mógł spojrzeć na resztę towarzystwa, która dość znacznie oddaliła się od niego, zauważył, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elpos.htw.pl