[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Może ta sama droga, którą wybrała Mniumniu, aby bałamucić
artystę, ją zaprowadzi do upragnionego celu, do zostania żoną
Zabiełły? Nagle wpadła w doskonały humor, przeszła od
stypendium do innej kwestii, dla której przybyła do Daleckiej.
Zaczęła opowiadać o pikniku, zapraszając i Mniumniu, i
Zabiełłę, przedstawiła cały plan ułożony z Malanowskim,
mówiła dużo o polowaniu.
Mieli już we troje zasiąść do wieczornej herbatki, kiedy
służący zaanonsował hrabiego Tola.
Wszedł, niechętnie witając zbytecznych gości, zwłaszcza
Zabiełłę. Chciał być sam na sam z Mniumniu, która także była
bez humoru, gdyż jej przerwano rozkoszne sam na sam z
 Adasiem".
Hrabia Tolo śmiał się z fundacji, które miały powstać.
- Talent - mówił - sam się wybije, bez stypendiów.
Stypendia mogą być przyznawane jakimś miernotom. To jest
w ogóle mało interesujące, więcej interesuje mnie piknik, na
który przez panią zostałem zaproszony.
Obie panie i Zabiełło zaczęły gwałtownie bronić swoich
zamierzeń, chwalić, że stypendia są koniecznością, że są w
każdym kraju, że nieraz biedna młodzież nie ma się za co
kształcić, a pózniej kraj traci na tym bardzo dużo.
Hrabia Tolo nie dał się przekonać. On by nigdy żadnego
stypendium nie ufundował. To rzecz społeczeństwa, a nie
jednostek, rzecz instytucji komunalnych, odpowiednich
ministerstw.
Boiska chciała mu już powiedzieć, że te wszystkie
pieniądze, które przegrywa w klubie albo wydaje na kobiety
mogłyby utworzyć cały szereg stypendiów, ale dała spokój.
Aż nadto dobrze znała Dubiskiego i wiedziała, że
przekonywać go to rzecz próżna.
Zdobyła się natomiast na to Dalecka. Miała dosyć
częstych wizyt hrabiego Tola. Ani żoną, ani kochanką takiego
egoisty i hulaki nie zostałaby.
- Czy pan coś kiedyś zrobił dla społeczeństwa? - zaczęła i
potem w ostrych słowach wytykała mu jego życie, jego chęć
ożenienia się nie wiadomo po co i na co.
Cierpkich uwag hrabia Tolo wysłuchał ze spokojem, a
kiedy pozwoliła mu dojść do słowa, powiedział dość
przejrzyście:
- I cele publiczne mają także podłoże egoistyczne. W
czysty altruizm nie wierzę i nie uwierzę nigdy. Jedni zakładają
fundacje dla rozgłosu, inni, aby się wiekopomnie zapisać w
historii narodu, inni, aby zrobić na złość rodzinie, a są i tacy,
co mają swoje zupełnie już osobiste w tym interesy.
Spojrzał na Mniumniu i Zabiełłę.
- Co pan przez to chce powiedzieć? - wyzwała go
Mniumniu.
- Co? Na przykład miłość ogromną, gwałtowną do
artysty, coś a la Chopin i George Sand.
Dalecka roześmiała się w głos, chcąc pokryć śmiechem
zakłopotanie, Zabiełło złośliwie się uśmiechał kącikami ust, a
Boiska rzekła:
- Gdyby nawet i tak było, dobry uczynek pozostanie nim
zawsze.
Rozdział 7
Orska zupełnie nie żałowała, że została kochanką Steina.
Bywał u niej rzadko, a choć wtedy zamęczał ją, będąc z natury
cynikiem i człowiekiem wyuzdanym, przecież płacił, płacił
wszystkie wybryki, wszystkie zachcianki. Ubierała się też
coraz kosztowniej, coraz więcej skupowała precjozów,
czerpiąc z tego olbrzymie zadowolenie.
Rychło też piękna Zosia ochłonęła z uczucia do Zabiełły, a
potem, choć Stein był starszy, okazał się dla niej jednak
bardziej odpowiedni, tak już była zepsuta przez miłostki.
Ochłonąwszy, postanowiła przerwać lekcje. Nie były już
jej potrzebne, jak nie był potrzebny Zabiełło.
Była godzina trzecia, po południu, pora, w której muzyk
przychodził. Czekała właśnie na niego, aby się z nim
rozmówić.
Kiedy artysta wszedł, od razu zauważył ton inny niż
dotychczasowy, ton uprzejmy, z lekka serdeczny, ale na ogół
chłodny.
- Czuję się jakaś niezdrowa - powiedziała, kiedy usiedli
już nie w buduarze, jak to bywało dotąd, a w saloniku. - Czuję
się jakaś nieswoja i dlatego...
- Radziłbym przerwać  lekcje" - podkreślił, ani jednej
bowiem ostatnio nie było. - Bardzo jestem zajęty w ostatnich
czasach i nie mógłbym nadal...
- Tak. Wiem. Koncert pochłania.
Unikali oboje słów  pan",  pani", ale nie mówili sobie
również  ty" jak w chwilach ekstaz i porywów miłosnych. Nie
czyniono żadnych aluzji do przeszłości, która, wiedzieli oboje,
minęła dla nich bezpowrotnie. Nawet Zabiełło był z tego
zupełnie zadowolony, mając na myśli teraz Dalecką i Bolska.
Zręcznie skierowana rozmowa na koncert zajęła obojgu nieco
czasu, poczym Zabiełło dużo mówił o stypendiach.
Orska udawała, że ją to ogromnie zajmuje.
- Więc i Boiska, i Dalecka? Boiska poszła w ślady
Daleckiej? Powinszować sukcesów.
- Komu?
- No... panu - odważyła się nareszcie powiedzieć  pan".
- Mnie? Inicjatywa nie wyszła ode mnie lecz od pani
Daleckiej.
Orska uśmiechnęła się z lekką ironią.
- A ja sądziłam, że od pana skłamała, bo wiedziała
doskonale, kto był inicjatorem, a domyślała się dlaczego.
Te stypendia i jej  lekcje - czyż nic były sobie pokrewne? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elpos.htw.pl