[ Pobierz całość w formacie PDF ]

bez względu na to, czy samotnie włóczył się ulicami, czy przebywał w licznym
towarzystwie.
Widział ją, jak śmieje się na plaży, gdy wiatr rozwiewa jej włosy. Jak schyla się po
patyk dla psa. Jak w kuchence na tyłach sklepu szykuje kanapki, a słońce igra w
jej włosach. Mimo największych wysiłków nie mógł zapomnieć, jak szepce jego
imię, gdy ciepła, miękka i uległa leży w jego ramionach. A pózniej przypominał
sobie bladą i nieprzytomna, i jej krew na swoich rękach.
Poczucie winy sprawiało, że ze zdwojonym zapałem siadał do pracy, żeby dzięki
swoim bohaterom zapomnieć o niej. Tylko że każda z postaci miała w sobie coś z
Jessiki: gest, minę, powiedzonko. Jak można uciec przed kimś, kto zna cel i
162
tempo twojej ucieczki?
Teraz, gdy znowu czekał przed gabinetem Dodsona, obiecał sobie, że to koniec.
Domyślał się, że będzie to rozmowa na tematy osobiste. Pózniej będzie się mógł
od wszystkiego uwolnić. - Sierżancie Sladerman?
Podniósł wzrok na sekretarkę. Tyra razem nie zwrócił uwagi na jej uwodzicielski
uśmiech. W milczeniu wstał i poszedł za nią do gabinetu. - Slade! - Dodson
rozparł się wygodnie na jego widok. Skinął na sekretarkę. - Proszę nie łączyć
żadnych rozmów - polecił. - Siadaj.
Slade usłuchał w milczeniu. Nadkomisarz pykał cygaro, koniuszek żarzył się
czerwienią. Z niepojętą fascynacją obserwował dym kłębiący się pod sufitem.
- Moje gratulacje. - %7ładnej reakcji. - Z powodu książki - dodał. Od niechcenia
bawił się spinką przy krawacie. - Twoje odejście to dla nas duża strata. - Slade
bez słowa czekał, aż Dodson przejdzie do rzeczy. - W każdym razie -
nadkomisarz strzepnął popiół - twoja ostatnia sprawa jest zamknięta. Wyrok
skazujący mamy jak w banku. Wiesz oczywiście, że Michael Adams złożył pełne
zeznanie?
Posłał Slade'owi pytające spojrzenie. Nie zauważył żadnej zmiany na jego twarzy.
- W tym przypadku sprawdza się teoria domina - jedna osoba wskazuje drugą.
Jeśli chodzi o samego Chambersa, mamy już na niego wystarczająco dużo:
namawianie do popełnienia morderstwa, współudział, usiłowanie zabójstwa, może
nawet zabójstwo z zimną krwią, bo ten facet z Paryża... %7łe już nic wspomnę, o
przemycie i włamaniach. Taak... - z zaciekawieniem studiował koniuszek cygara. -
Chyba długo o nim nie usłyszymy.
Odczekał całe trzydzieści sekund, zanim zaczął mówić dalej, jakby uczestniczył w
normalnej rozmowie.
- Oczywiście będziesz zeznawał, ale to chyba nie zaszkodzi w twojej nowej
karierze. - Uparty młody głupiec, pomyślał Dodson. Sprawdzi, czy ma silną wolą.
Wypowie pewne imię. - Jessica przyznała mi się, że dała Michaelowi kilka tysięcy
dolarów, żeby mu pomóc w ucieczce.
163
W końcu się doczekał - przez ułamek sekundy w oczach Slade' a rozbłysły iskierki
zainteresowania, potem znowu nic. To jednak wystarczyło, by potwierdzić
podejrzenie, które zaczęło kiełkować, gdy widział się z Jessicą. - Ona teraz uważa
się za współwinną przestępstwa. Dziwne, Michael ani słowem nie wspominał o
żadnych pieniądzach, a przecież rozmawiałem z nim osobiście. Wieść niesie, że i
ty uciąłeś sobie z nim pogawędkę w cztery oczy zaraz po tym, jak go przywiezli...
Zawiesił głos. Slade nie złapał się na przynętę, więc nadkomisarz kontynuował
niezrażony. Cóż, łamał już wielu twardzieli, na ulicy i za biurkiem.
- Wyobrażam sobie, że kilka starannie dobranych słów skutecznie zamknęło
Michaelowi usta, a Jessicę oczywiście stać na utratę paru tysięcy. Niestety,
możemy mieć kłopoty z zamknięciem jej buzi. - Uśmiechnął się. - Wiesz,
sumienie...
- Jak ona się czuje? - Slade powiedział to, zanim zdążył ugryzć się w język. Zaklął
pod nosem. Dodson udał, że niczego nie słyszał.
- Doskonale. - Poruszył się na krześle. - Powiadam ci, Slade, przeżyłem szok,
kiedy ją zobaczyłem w szpitalu. Nigdy w życiu nie widziałem Jessiki chorej i... cóż,
to było zaskoczenie. - Slade wyjął papierosa i zapalił go z wystudiowaną
obojętnością. - Zachowywała się okropnie - ciągnął Dodson, zadowolony z efektu
swoich słów. - Doprowadzała biednego lekarza do szaleństwa, aż ją wypisał. Od
razu zabrała się do pracy. - Ponownie strzepnął popiół. - Bardzo pochlebnie się o
tobie wyraża.
- Doprawdy? - Slade wypuścił kłąb dymu. - Moim zadaniem było zapewnić jej
bezpieczeństwo, no i nie spisałem się najlepiej.
Jest cała i zdrowa - stwierdził Dodson. - I uparta jak zawsze. Usiłujemy razem z
Davidem namówić ją na podróż do Europy, ale nawet nie chce o tym słyszeć.
Powtarza, że nie ruszy się z miejsca.
Slade błyskawicznie odnalazł jego spojrzenie. W oczach młodszego mężczyzny
zapłonęło coś i zgasło, równie gwałtownie jak się pojawiło.
- Trudno w to uwierzyć - burknął. - To do niej niepodobne.
164
- Ona też tak twierdzi. - Dodson splótł dłonie na brzuchu. - Opowiedziała mi o
wszystkim... ze szczegółami, które ty pominąłeś milczeniem. Najwyrazniej - rzucił,
widząc zmrużone nagle oczy - miałeś pełne ręce roboty.
- Tak jakby. Dodson wydął usta.
- Jessica twierdzi, że zle to wszystko rozegrała.
- Zrobiła, co w jej mocy - sprzeciwił się Slade.
- Cóż, każde z was ma chyba inne zdanie na ten temat. - Dodson powędrował
wzrokiem do fotografii żony i trójki dzieci. On i ta dama również miewali... różne
opinie. Przypomniał sobie wyraz oczu Jessiki, gdy pytała o Slade'a. - Oczywiście
teraz, po wszystkim, niewykluczone, że się załamie - mruknął. - Opózniona
reakcja.
Slade zdusił pragnienie chronienia jej za wszelka cenę. - Poradzi sobie. Zresztą
dom jest pełen ludzi, którzy się nią zaopiekują.
Dodson roześmiał się głośno.
- Sprawy się mają dokładnie odwrotnie. To raczej Jessica opiekuje się swoją
służbą. Oczywiście, Betsy biega za nią jak kwoka za kurczakiem, aż Jessica ma
ochotę ją zamordować, czego, ma się rozumieć, nie zrobi. Betsy pracuje u nich od
ponad dwudziestu lat. Kucharka prawie tyle samo. Piecze rewelacyjne ciasteczka
- rozmarzył się. - Mniej więcej trzy lata temu Jessica pokryła jej wszelkie koszy
leczenia, kiedy miała wylew. Chyba widziałeś starego Joe, ogrodnika?
Slade skinął głową i zgasił niedopałek w popielniczce.
- Ma chyba z dziewięćdziesiąt lat.
- Dziewięćdziesiąt dwa, o ile mnie pamięć nie myli. Jessica nie ma serca, żeby go
zwolnić, więc w lecie najmuje młodego chłopaka do ciężkich prac. Pokojówka,
Carol, to córka szofera jej ojca. Zatrudniła ją, kiedy staruszek umarł. Oto cała
Jessica - zakończył. - Przede wszystkim lojalna. Jest to jedna z najpiękniejszych,
ale i najbardziej irytujących jej cech. - Uznał, że czas wytoczyć najcięższe działa. -
Zatrudniła obrońcę dla Michaela.
Tym razem nie musiał długo czekać na reakcję. - Co zrobiła'?
165
Dodson z trudem powstrzymał uśmiech. Uniósł ręce na znak bezradności.
- Twierdzi, że to wszystko przez nią.
- A jakim cudem doszła do tego wniosku? - Opanowanie Slade'a diabli wzięli.
Nerwowo spacerował po gabinecie.
- Uważa, że gdyby dla niej nie pracował, nic wpakowałby się w tarapaty. - Dodson
wzruszył ramionami. - Znasz jej sposób rozumowania.
- O ile ona w ogóle ma rozum Przecież to Adams ją w to wciągnął. Ponosi
odpowiedzialność za wszystko, co ją spotkało. Dwukrotnie o włos uniknęła
śmierci.
- Tak - zgodził się nadkomisarz. - To on ponosi odpowiedzialność. - Szczególnie
mocno zaakcentował zaimek. Slade to zignorował. Dodson posłał mu spojrzenie
pełne zrozumienia. Przez moment Slade wyglądał zupełnie jak swój własny ojciec
- impulsywny, zapalczywy, gwałtowny. Tylko że Tom nie wygrałby z takim
uczuciem.
Slade odwrócił się do okna. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elpos.htw.pl