[ Pobierz całość w formacie PDF ]

w ramiona.
- Papa. - Córeczka powitała go szerokim uśmiechem.
Zac ujął dłoń Frei i po kolei ucałował wszystkie palce.
- Nigdy nie pozwolę ci odejść - wymruczał głosem drżącym od emocji. -
Jesteś moja, a ja zazdrośnie strzegę swojej własności, chrie. - Pocałował ją
delikatnie i ramię w ramię zrobili krok do przodu, by ślubować sobie dozgonną
miłość.
118
S
R
EPILOG
Freya weszła na palcach do pokoju dziecięcego i uśmiechnęła się na
widok Aimee śpiącej w łóżeczku. Czterolatka była radosną, śliczną i oddaną
siostrą dla swoich malutkich braci.
W drugim końcu pokoju stały obok siebie dwa łóżeczka, a w każdym z
nich spał ciemnowłosy chłopiec.
Gdy Zac dowiedział się, że nie jest nosicielem genu, zapragnął kolejnego
dziecka.
Luc i Olivier mieli teraz dziewięć miesięcy i szybko odkrywali otaczający
ich świat. Obaj odziedziczyli po ojcu silną wolę i Freya miała czasem kłopot,
by przebrać ich w piżamki. Teraz wreszcie usnęli i wyglądali tak słodko, że
musiała pochylić się i musnąć ustami policzki chłopców.
- Gotowa? - zabrzmiał od drzwi głos Zaca.
- Myślisz, że nic im nie będzie? Nigdy nie zostawialiśmy ich na całą noc
- mówiła nerwowo, idąc za nim wzdłuż korytarza.
- Oczywiście, że nie. Jean i moja matka będą ich strasznie rozpieszczać -
zapewnił. - Czas, żebyśmy mieli spokojną noc.
- Mmm, z pewnością będę dobrze spała.
- Nie zakładałbym się, chrie - ostrzegł ją z błyskiem w oku. - Mam
różne plany uczczenia drugiej rocznicy naszego ślubu i żaden nie przewiduje
spokojnego leżenia.
Trzymał ją za rękę, gdy jechali windą i szli wzdłuż pomostu do Izydy.
Wziął ją na ręce i wszedł na łódz.
- Wszystkiego najlepszego z okazji rocznicy, chrie. - Schylił głowę i
całował ją do utraty tchu, a potem zaniósł na dolny pokład.
119
S
R
Kabina była pełna kwiatów.
W oczach Frei zakręciły się łzy na widok morza róż i gozdzików.
- Jakie piękne - wyszeptała, tuląc się do niego, gdy położył ją na łóżku. -
Dokąd mnie zabierasz?
- Donikąd. - Uśmiechnął się szeroko. - Przynajmniej na razie. Pózniej
popłyniemy wzdłuż wybrzeża do Antibes i zjemy tam kolację. Ale teraz mam
ochotę na coś innego, mon coeur.
- Rozumiem. - Zarumieniła się. - Czyli niepotrzebnie się tak wystroiłam.
Lepiej będzie, jak zdejmę sukienkę, zanim się pogniecie.
- To bardzo dobry pomysł - wymruczał Zac, zsuwając jej ramiączka. -
Jesteś moją żoną, moją kochanką, matką moich dzieci i miłością mojego życia.
Będę cię zawsze kochał. - A potem bez słów udowodnił jej, ile dla niego
znaczyła.
120
S
R [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elpos.htw.pl