[ Pobierz całość w formacie PDF ]

poranek? Lubię tę ciszę i spokój.
- Nie ma sprawy, właściwie chciałam już iść, to może poczekać.
- Daj spokój, Kell, cieszę się, że przyszłaś. - Zrobił mi miejsce, bym
mogła usiąść. - Mów, co cię do mnie sprowadza.
Spuściłam głowę. Nie byłam w stanie z nim rozmawiać, patrząc mu
w oczy.
pona
ous
l
a
d
an
sc
- Boję się, Simon. - Czego? - Nas.
- Nas? Kiedyś nie bałaś się niczego i poruszyłabyś niebo i ziemię,
by postawić na swoim.- Ale to było dawno temu, zanim zdołałam
dowiedzieć się czegoś więcej o życiu.
- Rozumiem. A teraz już wiesz?
- Gdy miałam osiemnaście lat, wydawało mi się, że świat należy do
mnie i że zdobędę wszystko, czego zapragnę. Ale teraz wiem, że tak nie
jest, że nie wszystko zależy wyłącznie ode mnie, że są rzeczy, na które nie
mam wpływu i z którymi muszę się pogodzić. Wiem też, co znaczy mieć
złamane serce, i nigdy więcej nie chcę tego doświadczyć. Zrobię wszyst-
ko, by uchronić się przed takim bólem. Rozumiesz? Wszystko -
powtórzyłam cicho.
- A gdybym przysiągł, że nigdy więcej tego nie doświadczysz? Co
wtedy?
- Powiedziałabym, że to ładna bajka.
- To nie jest żadna bajka, Kell - powiedział i wziął mnie za rękę. -
Gdybyś tylko zechciała mi jeszcze ten jeden jedyny raz zaufać,
przekonałabyś się, że to prawda. Będę chronił twoje zranione serce,
uczynię z tego misję mego życia. Kell, uwierz mi!
Siedziałam sztywno na krześle w jego gabinecie, a on gładził mnie
po włosach, twarzy, ramionach. Czułam się jak sparaliżowana, nie
mogłam się poruszyć ani na niego spojrzeć. Przykląkł w końcu, szukając
mego wzroku i wsunął mi ręce pod koszulkę. Przeszył mnie silny dreszcz.
Przypomniało mi się, jak dziewczyny mnie pytały, czy coś dla mnie
jeszcze znaczy. Znaczył, i to dużo. Sama nie potrafiłam tego pojąć.
Jego dłoń przesuwała się po moich plecach, a ja z całych sił starałam
pona
ous
l
a
d
an
sc
się nie poddawać nastrojowi chwili. Nagle jego ręka natrafiła na
łańcuszek, na którym zawieszony był pierścionek z delfinem.
- Powiedziałaś mi, że go zgubiłaś.
- Skłamałam.
Milczał, obracając w dłoni symbol naszego małżeństwa.
- Czemu nosisz go na szyi?
- Bo jest za luzny i mogłabym go zgubić.
- Kell, najdroższa... - wyszeptał i przyciągnął mnie do siebie.
Nasze usta złączyły się w gorącym pocałunku. Po chwili leżałam już
na starej sofie, a Simon rozpinał guziki mojej koszulki. W przypływie
szaleństwa zaczęłam dobierać się do jego spodni. Tak długo marzyłam o
tej chwili, kiedy naga znajdę się w jego ramionach. Całował moje piersi, a
ja drżałam jak w febrze. Potem sięgnął do zamka u moich dżinsów. Dał
się słyszeć charakterystyczny zgrzyt, ale nogawki nie chciały przejść
przez trampki. Wydałam z siebie jęk rozczarowania.
- Zaraz to załatwimy - powiedział. - Jesteś pewna, że tego chcesz?
Wiedziałam, co ma na myśli - gorący, przyprawiający o zawrót
głowy seks.
- Chcę - szepnęłam pożądliwie. - Chcę! - W końcu był moim
mężem, a nie kochaliśmy się od pięciu lat.
Tylko na to czekał. Zciągnął mi buty, a ja, sama nie wiem dlaczego,
chciałam zapiąć spodnie i uciec stamtąd na koniec świata. Przewidział to
chyba i przeciągnął ręką wzdłuż mego uda, powstrzymując mnie w ten
sposób. Jęknęłam i opadłam na sofę, poddając się jego cudownym
pieszczotom. Gdy się obudziłam, było już ciemno. Słońce właśnie za-
chodziło, spuszczając kurtynę ciemności na to, co się stało. Ale nie
pona
ous
l
a
d
an
sc
potrafiłam się smucić ani robić sobie wyrzutów. Byłam taka szczęśliwa i
rozmarzona. Rozejrzałam się po pomieszczeniu w poszukiwaniu Simona.
ROZDZIAA CZTERNASTY
Złota myśl Kelly
Nie określa cię to, kim jesteś, ale to, kim się stajesz w obecności
niektórych osób.
Zerwałam się na równe nogi w przypływie jakiejś bliżej
nieokreślonej paniki i owinęłam się narzutą z sofy. Nie mógł przecież
odejść po tym, co między nami zaszło. Nie tym razem! Po chwili dobiegło
moich uszu ciche pogwizdywanie. Miałam przez moment wrażenie, że
zaraz zemdleję. Odetchnęłam i ruszyłam w kierunku, skąd dobiegała
dobrze mi znana melodyjka. Simon siedział na nabrzeżu, beztrosko
machając bosymi stopami i wpatrywał się w fale, które rozbijały się o
brzeg.
- Hej - powiedziałam, wciąż jeszcze trochę spięta, wyczekując jego
reakcji.
Uśmiechnął się, więc odetchnęłam z ulgą. Poklepał dłonią miejsce
obok siebie. Usiadłam, mocniej owijając się kapą.
- Daj kawałek - szepnął. - Jest chłodno. - Bez uprzedzenia pociągnął
za róg.
pona
ous
l
a
d
an
sc
Zdążyłam tylko krzyknąć, aż mewy, drepczące w pobliżu, wzbiły się
w powietrze. Po chwili siedzieliśmy wtuleni w siebie, owinięci ciepłą
kapą. Jak zahipnotyzowani w milczeniu wpatrywaliśmy się W wodę i w
fale, które z hukiem rozpryskiwały się tuż pod naszymi stopami.
- Nie wydaje ci się, że jest jak dawniej? - zapytał nagle.
- Tak - pokiwałam głową, zastanawiając się jednocześnie, jak było
dawniej. To prawda, dawniej byłam dużo bardziej spontaniczna, nawet
szalona. Potrafiłam stać na dziobie łodzi na porywistym wietrze jedynie w
cienkiej koszulce i nie odczuwałam ani chłodu, ani strachu. Dopiero gdy
Simon odszedł, wszystko się zmieniło; zdawało się, że bezpowrotnie
straciłam dawną pewność siebie i tę odrobinę szaleństwa. To on tak na
mnie działał, pomyślałam z głęboko skrywaną nadzieją, że może kiedyś
znowu tak będzie. Ale żeby tak się stało, musiałby okazać się dla mnie
najważniejszy, a to raczej mało prawdopodobne. - Nie chciałabym, żebyś
myślał, że przyszłam tu po to... no wiesz, po co.
- Taka świeża, roześmiana, mogłaś zrobić ze mną wszystko. Ten
strój... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elpos.htw.pl