[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wić.
- Będę się zbierał - rzekł powoli.
Dwa tygodnie temu przewiózł wszystkie swoje rzeczy do jednej z wolnych
sypialni i wynajął sobie pokój w pensjonacie w Sutton's Bay. Jaye zaproponowała,
że to raczej ona się wyprowadzi, bo dom należy teraz bardziej do niego niż do niej,
ale Zack się nie zgodził. Twierdził, że kilka miesięcy życia na walizkach nie robi
mu różnicy i że wprowadzi się dopiero, kiedy mieszkanie szykowane dla niego bę-
dzie gotowe.
Oczywiście jednym z powodów, dla którego nie chciał się wprowadzić, była
chęć uniknięcia plotek. Ekipa remontowa składała się w większości z miejscowych
ludzi. Niestety od dzisiaj pewnie wieść o ich romansie rozniesie się po okolicy.
W głębi duszy Zack wcale nie chciał, żeby Jaye się wyprowadziła. Podobała
mu się myśl, że długie zimowe noce będą spędzać pod jednym dachem.
Jego stosunek do niej się zmieniał. Z początku dominowało pożądanie. Za-
warta na samym początku umowa o braku zobowiązań wydawała się jasna, prosta i
bezpieczna, lecz kilka minut temu, gdy myślał, że Jaye wyznaje mu miłość, w jego
głowie powstało pytanie, czy chodzi mu tylko o seks, czy przypadkiem nie jest to
S
R
początek czegoś głębszego i poważniejszego w jego życiu.
Potem, gdy Jaye nie wypowiedziała słów, jakich oczekiwał, zaczął się zasta-
nawiać, czy nie pragnie od niej czegoś, czego nie jest gotowa mu ofiarować. Czy
nie jest tak, a byłby to najgorszy scenariusz, że powtarza się sytuacja z przeszłości,
że dla Jaye, podobnie jak dla Miry, ważniejsza od niego jest winnica, której jest
właścicielem.
Nurtowało go to do tego stopnia, że gdy Jaye go zatrzymywała, perswadowa-
ła, że śnieg, że drogi mogą być śliskie, potrząsnął głową.
- Zostań - poprosiła.
- Nie - upierał się - pojadę.
Jaye zaczęła nerwowo kręcić w palcach koniec warkocza.
- Dlaczego?
- Trudno mi to wytłumaczyć - zaczął i potarł dłonią policzek. - Po prostu
uważam, że to nie jest najlepszy pomysł, żebym spędził tu noc.
- Tylko tę noc, czy w ogóle?
- Nie wiem - przyznał. - Przykro mi. Gadam bez sensu.
Jaye przygryzła dolną wargę, a potem spytała:
- Boisz się?
Zaskoczyła go tym pytaniem. Nie wiedział, co odpowiedzieć, niemniej nie
poprosił, by wyjaśniła, co ma na myśli.
- Zmiertelnie.
Wziął kurtkę i ruszył do drzwi. Kiedy je otwierał, wydawało mu się, że słyszy
za sobą:
- Ja też.
S
R
ROZDZIAA DZIEWITY
Długo w nocy nie mogła zasnąć. Czuła się samotna i zagubiona. Na Boga,
omal tego nie zrobiła. Kiedy w kuchni, ogarnięci namiętnością, zdzierali z siebie
ubrania, omal nie wyrzuciła z siebie, że go kocha. Chciała to teraz złożyć na karb
podniecenia, tak jak zawsze robiła w przeszłości, lecz doskonale wiedziała, że by-
łoby to nieprawdą. Przyłożyła drżącą dłoń do serca i nareszcie sama się przed sobą
przyznała, że kocha Zacka.
W tamtej chwili miała wrażenie, że dobrze wybrnęła z sytuacji, lecz pózniej,
gdy po niefortunnym incydencie z kierownikiem robót Zack tak szybko pojechał do
siebie, zaczęła się zastanawiać, czy rzeczywiście dobrze postąpiła.
I dlatego nie mogła zasnąć.
Zack wcale nie sprawiał wrażenia zadowolonego, że jej uczucia mogą okazać
się bardziej wiążące, niż deklarowała na początku. Właściwe Jaye też nie była z te-
go zadowolona.
 Boisz się"?
Obwiniała Corey za to, że zaszczepiła to pytanie w jej podświadomości. Nie
nurtowało jej jednak tak bardzo własne wyznanie, co reakcja Zacka.
 Zmiertelnie".
Czy to dobrze, czy zle? Ostatecznie Jaye zdecydowała, że nie jest gotowa
udzielić sobie jednoznacznej odpowiedzi.
Zanim w końcu zmorzył ją sen, zdołała przekonać samą siebie, że zadowala ją
obecny układ.
Jednak w miarę zbliżania się Bożego Narodzenia odkrywała coraz to nowe
wady tego status quo. Zwięto Dziękczynienia spędzili razem, lecz Boże Narodzenie
to zupełnie co innego. Podejrzewała, że Zack zechce pojechać do Kalifornii.
Dobijała ją niepewność, lecz o nic nie pytała. Czekała i udawała, że jest jej to
obojętne. Minął pierwszy tydzień grudnia, nic. Zaczął się drugi, Zack wciąż nie
S
R
wspomniał o swoich planach, ani, czy wyjeżdża, ani, czy zostaje. W końcu, tydzień
przed świętami, wszystko stało się jasne.
- Mama dzwoniła dziś po południu - Zack rzucił mimochodem podczas póz-
nej kolacji, którą jedli w kuchni.
Gospodyni Jaye przed wyjściem przygotowała dla nich posiłek, tak że Jaye
nakryła tylko do stołu, a Zack nalał wino.
- Wszystko tam w porządku? - spytała Jaye.
Z głębi domu dochodziło stukanie młotków i warkot wiertarki, ponieważ ro-
botnicy pracowali po godzinach, chcąc zakończyć pewien etap prac przed świętami.
- W absolutnym - odrzekł i odchrząknął. - Prosiła, żebym przyjechał do domu
na święta.
Jaye zmusiła się do uśmiechu.
- To miło. Jeśli chcesz, zawiozę cię na lotnisko, żebyś nie musiał zostawiać
samochodu na parkingu. Kiedy masz zamiar lecieć?
Zack przyjrzał się jej uważnie, zanim odpowiedział:
- Właściwie to jeszcze nie zdecydowałem, czy w ogóle pojadę.
Jaye serce zbiło mocniej.
- Oo?
- Ale chyba powinienem jechać.
- Oczywiście - Jaye starała się, żeby to zabrzmiało szczerze. - Zwięta to świę-
ta.
Zack pogrzebał widelcem w sałatce na talerzu.
- Wiem. W zeszłym roku nie byłem na święta w domu. Matka do dzisiaj mi to
wypomina.
- A gdzie byłeś?
Jaye nie mogła opanować ciekawości, chociaż wiedziała, że to nie jej sprawa.
Jeden koniuszek ust Zacka zadrżał w półuśmiechu.
- W przerwach, kiedy nie poszukiwałem winnicy, którą mógłbym kupić, wpa-
S
R
dałem do Aspen, jezdziłem na nartach i użalałem się nad sobą. Prawie cały gru-
dzień spędziłem w domu przyjaciela, czekając na telefon od ojca. Chciałem usły-
szeć od niego, że moje pomysły były dobre i że błaga, żebym wrócił. Oczywiście
się nie doczekałem.
- Ich strata, nasz zysk - podsumowała Jaye.
Zack wybuchnął gromkim śmiechem.
- Ale kiedy tu przyjechałem, wcale tak nie myślałaś.
- Wtedy nie - przyznała - ale teraz tak. Mieliśmy wyrobioną markę, już zanim
kupiłeś Medallion, ale teraz... - Potrząsnęła głową i uśmiechnęła się. - Teraz jeste-
śmy na najlepszej drodze do osiągnięcia pozycji, o jakiej tata i ja zawsze marzyli-
śmy. Sama nigdy bym tego nie dokonała.
Jej pochwały najwyrazniej jednak wcale nie sprawiły mu przyjemności.
- Cieszę się, że mogłem ci się na coś przydać - rzekł z marsem na czole.
- Zack?
Zbył ją machnięciem ręki.
- Zapomnij o tym. Nie jestem w najlepszym nastroju. A telefon od matki też
mi go nie poprawił. - Potrząsnął głową. - Robiła mi wyrzuty, że za rzadko się od-
zywam, i teraz sumienie mnie gryzie.
- Tęskni za tobą.
Jaye pomyślała o swojej matce. Miło by było wiedzieć, że za nią tęskni. Od
lat nie miała żadnej wiadomości od Heather, nie licząc kartki z kondolencjami
przysłanej po śmierci Franka. Pod wydrukowanym tekstem matka podpisała się
tylko imieniem. Nie dodała żadnego słowa od siebie. Agent ubezpieczeniowy przy-
najmniej dopisał ręcznie: Myślę o tobie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elpos.htw.pl