[ Pobierz całość w formacie PDF ]

i bliskość ciała przyprawiały ją o dreszcze.
Przez chwilę tańczyli w milczeniu, poruszając się po¬
woli w rytm muzyki, a Allison z trudem zwalczyła na¬
głe pragnienie złożenia głowy na jego ramieniu. Przy¬
wołała się jednak w myślach do porządku. Mieli wciąż
kilka spraw do omówienia.
Zanim jednak zdołała otworzyć usta, poczuła na
skroni jego oddech.
- Z milczeniem ci do twarzy - szepnął jej do ucha.
Spojrzała na niego zdziwiona i dostrzegła w jego
oczach drwinę. Ona zbierała się na odwagę, by go prze­
prosić, a on sobie z niej kpił! Postanowiła wstrzymać się
jeszcze z kajaniem się.
- Tobie zaś nie zaszkodziłaby odrobina skromności.
-W końcu jesteś sobą! - Roześmiał się. - Zastana¬
wiałem się, gdzie się ulotniła twoja zadziorność. Przy
stole wyglądałaś jak balon, z którego uszło powietrze.
- Jesteś niezrównany w prawieniu kobietom komple¬
mentów, prawda? - zapytała z irytacją.
- Oczekujesz ode mnie komplementów? - W jego
głosie wciąż przebijała drwina, jednak wyczuwalna by¬
ła również nutka powagi.
- Nie bądź śmieszny.
Pochylił głowę, udając zastanowienie.
- Twoje oczy są głębokie i przejrzyste jak górskie je¬
ziora, twoje włosy...
- Przestań - przerwała mu ze złością, choć jego sło¬
wa sprawiły jej nieoczekiwaną przyjemność.
- Dlaczego chcesz, żebym przestał?
- Bo jesteśmy w pokoju pełnym ludzi - odparła, ob¬
serwując z irytacją, jak rozbłysły mu oczy.
- Czy słyszałaś kiedyś opinię, że taniec jest wyrazem
pożądania? - zapytał, zmieniając temat.
Allison pomyślała, że sama była tego najlepszym przy¬
kładem. W jego ramionach jej ciało stawało w ogniu.
Anna DePalo
- Jak mnie oceniasz? Czy radzę sobie równie dobrze
jak Slade?
-Kto?
- Ten goguś, z którym rozmawiałaś przed kolacją.
- Sloan, nie Slade.
- Niech będzie Sloan. Czy moje komplementy są
równie dobre jak jego? - zapytał i nachylił się, dotyka­
jąc niemal ustami jej ucha. - Założę się, że zrobiły na
tobie większe wrażenie, księżniczko.
Był nie do wytrzymania. Allison zdecydowanie od¬
sunęła od siebie myśl o przeprosinach.
- Wyraz twojej twarzy mówi mi wyraźnie, że masz
ochotę kopnąć mnie w kostkę. - Uśmiechnął się.
- I w parę innych miejsc - odparowała.
- Masz zbyt ognisty temperament jak dla takiej cie¬
płej kluchy jak Sloan.
- Pozwól, że sama będę o tym decydować.
Spojrzał na nią z niedowierzaniem.
- No popatrz, a mnie się zdawało, że już dawno zde¬
cydowałaś. Z daleka widać, że masz słabość do niej
grzecznych chłopców
Szczególnie do jednego, rzekła w duchu z przekąsem
Nie miała jednak zamiaru dawać mu satysfakcji, tym barj
dziej że najwyraźniej przekomarzanie się z nią bawiło go
- Musiałam oszaleć - zaczęła z wyższością - żeby
myśleć, że jestem ci winna przeprosiny.
Niebezpieczny ochroniarz
Z satysfakcją odnotowała wyraz zdumienia na je­
go twarzy. Po chwili jednak zagościło na niej ironicz­
ne rozbawienie.
- Jest mnóstwo powodów,
dla których mogłabyś
chcieć mnie przeprosić. Czy możesz sprecyzować, co
konkretnie powoduje twoje wyrzuty sumienia?
Allison zacisnęła usta. Miała ochotę rzucić mu ostry
komentarz, jednak się powstrzymała.
- Rano zadzwonił do mnie Quentin. Wiedział wszyst¬
ko o strzelaninie, chociaż nic mu jeszcze o tym nie
mówiłam...
-I uznałaś oczywiście, że to ja go o wszystkim poin­
formowałem - dokończył za nią.
- Taki wniosek sam się nasuwał - broniła się Allison.
Connor zmarszczył brwi i zacisnął usta.
- Bo jestem niegodnym zaufania kapusiem, tak? Tak
jak wtedy, gdy opowiedziałem rodzicom o twojej wizy¬
cie w przydrożnym barze, prawda?
- Był to po prostu logiczny wniosek - powtórzyła.
- Czy powiesz mi jeszcze, że to nie ty zasugerowałeś
Quentinowi, że powinnam rzucić pracę w prokuraturze,
bo staje się ona zbyt niebezpieczna?
- Nic mu nie musiałem sugerować. Sam na to wpadł.
Chociaż nie będę udawał, że się z nim nie zgadzam -
dodał, rzucając jej wymowne spojrzenie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elpos.htw.pl