[ Pobierz całość w formacie PDF ]
próbuje mnie zabić. Dlatego natychmiast wyruszyłem
do domu. Potajemnie i incognito.
Jak ci się to udało? Klarysa patrząc na łachma
ny, które miał na sobie, domyślała się, że nie była to
komfortowa podróż.
Zaciągnąłem się na statek towarowy wyjaśnił
Waldemar. Pracą zarabiałem na podróż do Anglii.
To musiało być straszne! Powiedz mi, Waldemarze,
jak to się stało, że szczątki Mikołaja uznano za twoje?
Sam o to zadbałem, kiedy zrozumiałem, że Mikołaj
nie żyje. Pojąłem, iż najlepiej będzie, jeśli zniknę.
Dlaczego wszyscy mieli taką pewność, że to twoje
ciało?
Było bardzo gorąco wyjaśnił Waldemar. Mi
kołaj zdjął kurtkę od munduru, został tylko w spodniach.
Zabrałem wszystko, co do niego należało, nawet jego
buty, i spaliłem na popiół pod osłoną drzew. W jego
głosie brzmiały bolesne nuty. Potem puściłem luzem
96
swojego wierzchowca. Byłem pewien, że ktoś go znajdzie
i otoczy opiekÄ…, zanim armia siÄ™ o niego upomni.
I odjechałeś na koniu przyjaciela dokończyła
Klarysa, próbując ułożyć fragmenty łamigłówki.
Tak właśnie zrobiłem. Oczywiście pojechałem
w odwrotnym kierunku, niż się spodziewano. Nie zo
stało nic, co mogłoby pomóc w rozpoznaniu biednego
Mikołaja.
Zamilkł.
Zdawałem sobie sprawę podjął po chwili że
nim go odnajdą, słońce i upał uniemożliwią identyfikację.
Wiedziano tylko, że to ja miałem wracać przez tę
okolicÄ™.
Postąpiłeś bardzo mądrze orzekła Klarysa.
Było dokładnie tak, jak przewidziałeś. Kiedy tatko się
udał do Ministerstwa Wojny, powiedziano mu, że zaginął
jeszcze jeden oficer, który, jak mają nadzieję, mógłby im
przekazać nieco informacji o tobie.
Do tego czasu byłem już w drodze na wybrzeże.
Szczęśliwym trafem szybko znalazłem statek wypływają
cy do Anglii. Muszę tylko uczciwie przyznać, że jedzenie
załogi było po prostu fatalne, a pozostałe warunki na
pokładzie jeszcze gorsze!
Biedny Waldemarze! To musiało być straszne!
Pieniądze z mizernej zapłaty, jaką otrzymałem za
ten znój na morzu, skończyły się, gdy byłem pięćdziesiąt
kilometrów od domu. Dalej musiałem iść pieszo.
I nie miałeś za co kupić jedzenia domyśliła się
Klarysa.
Jadłem to, co znalazłem na polach i w lesie. Kiedy
zobaczyłem klasztor na horyzoncie, byłem już naprawdę
bardzo głodny.
7 Klarysa 97
Aż wreszcie dotarłeś tutaj odezwała się Klarysa
cichutko.
Wślizgnąłem się bocznymi drzwiami i zakradłem
do tajemnych korytarzy.
Zachowałeś się bardzo rozsądnie szepnęła
Klarysa.
Byłaś jedyną osobą, którą mogłem prosić o pomoc,
więc kiedy zajrzałem do tego pokoju i przekonałem się,
że jesteś tu, w zamku, pojąłem, iż Bóg wysłuchał mojej
modlitwy.
A ja zamierzałam wyjechać stąd jak najszybciej...
Och, Waldemarze, tak się cieszę, że jestem tutaj!
Ja także, ale obawiam się, że mogę ściągnąć na
ciebie śmiertelne niebezpieczeństwo.
Nie musisz się o mnie obawiać. Kuzyn Gwidon
mnie nie zabije.
Jak możesz być tego pewna? spytał Waldemar
szybko.
On chce się ze mną ożenić.
Waldemar patrzył na nią osłupiały.
Mam rozumieć, że już ci się oświadczył? Przecież
dopiero co ściągnął do zamku.
Zdążył być jeszcze w Londynie uściśliła Klary
sa ale od razu po przyjezdzie do klasztoru rozmawiał
z moim ojcem i dał mu do zrozumienia, że powinnam
szybko poślubić nowego markiza.
Nigdy się nie spotkałem z taką impertynencją! Co
mu na to powiedział pułkownik Templeton?
Klarysa milczała.
-v Dobry Boże! W kapitanie Mawde zagrała
żołnierska krew. Chyba nie masz zamiaru poślubić
tego człowieka!
98
Nie, oczywiście, że nie. Zorientowałam się, że jest
zły i niegodziwy od pierwszego momentu, kiedy mnie
dotknÄ…Å‚...
DotknÄ…Å‚?!
Pocałował mnie w rękę, to było straszne... och,
wręcz obrzydliwe! Od razu wiedziałam, że jest w nim coś
złego.
SÅ‚uszne odczucie. Wszak jest mordercÄ…! Klaryso,
zrozum jednak każdy kto mi pomaga, znajduje się
w niebezpieczeństwie. Dlatego między innymi nie po
szedłem od razu do pułkownika Templetona.
Myślisz, że kuzyn Gwidon mógłby... zabić mojego
ojca? spytała Klarysa cicho.
Myślę, że mógłby zabić każdego, kto by stanął
pomiędzy nim a tytułem i majątkiem. Trzech ludzi
zginęło, bo wzięto ich za mnie, ale dopóki żyję, można
udowodnić, że to on ich zabił.
Musimy tego dowieść postanowiła Klarysa.
Nie udowodnisz Gwidonowi morderstwa, chyba
że legnę martwy u jego stóp oznajmił Waldemar
ponuro.
Klarysa krzyknęła przestraszona i przylgnęła do ra
mienia przyjaciela.
Tak być nie może! Nie możemy cię stracić,
Waldemarze. I musimy się jakoś uwolnić od kuzyna
Gwidona.
Wiem o tym, ale to łatwiej powiedzieć, niż zrobić.
Musimy na razie poczekać i zobaczyć, co się będzie
działo.
A ty przez ten czas będziesz się ukrywał w tajem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]