[ Pobierz całość w formacie PDF ]
155
RS
W odpowiedzi Neil uśmiechnął się szeroko i znów ją pocałował,
tym razem z jeszcze większym uczuciem. Potem jeszcze raz i jeszcze
raz, aż wreszcie zarówno Neil, jak i Deirdre nie byli w stanie myśleć o
przyszłości.
Ostatnie dni na wyspie spędzili w podobny sposób jak
poprzednie, z tą różnicą, że Neil czuł ulgę, iż opowiedział o
wszystkim Deirdre, jeśli nawet nie rozwiązało to jego problemów, a
Deirdre też była szczęśliwa, że dzieli swój ciężar z bliską osobą.
Thomas umówił się z nimi, że zabierze ich o ósmej rano, dzień
wcześniej zabrali się więc za porządki, by zostawić dom w takim
stanie, w jakim go zastali. Nagle, ni stąd ni zowąd, powróciło dawne
napięcie i kwaśny nastrój, w jakim się znajdowali po przyjezdzie.
Neil włączył ostatnie pranie, przez roztargnienie wrzucając do
pralki zieloną bluzę Deirdre razem z ręcznikami, z których część była
koloru indygo, a część biała. Zaklął głośno wyciągając je z pralki,
ponieważ biel nabrała wyraznego zielonkawego odcienia.
- Cholera jasna! Myślałem, że już spakowałaś tę bluzę!
- W ogóle się jeszcze nie spakowałam. - Odkładała tę czynność
na ostatnią chwilę. - Oglądając białe niegdyś ręczniki, rzuciła mu
gniewne spojrzenie. Nie widziałeś bluzy?
- Jak miałem ją widzieć wśród tych niebieskich ręczników?
- Bluza jest zielona!
- To podobne kolory.
- Jesteś chyba daltonistą.
- Wcale nie.
156
RS
Patrzyli na siebie groznie ponad pralką. Wreszcie Deirdre
pierwsza odwróciła wzrok.
- Trudno - powiedziała z westchnieniem. - Stało się.
Wypierzemy ręczniki jeszcze raz, tym razem z wybielaczem.
- Na etykietce jest napisane, żeby nie używać wybielacza.
Spojrzała na niego tym razem z furią.
- Używałam go wcześniej i wszystko było w porządku, Jeśli
boisz się zaryzykować, znajdz inne rozwiązanie. - Zajęła się z
powrotem myciem lodówki, Neil zaś niechętnie zastosował się do jej
wskazówek.
Skończywszy sprzątanie kuchni, Deirdre postanowiła wreszcie
się spakować. Idąc do sypialni, potknęła się o dywanik leżący w
salonie i upadła.
Kto położył tutaj ten głupi dywanik? - krzyknęła.
Neil natychmiast znalazł się przy niej.
- Ten głupi dywanik leży- dokładnie w tym samym miejscu od
naszego przyjazdu. Czemu nie patrzysz pod nogi? - spytał
podenerwowanym głosem.
- To przez te cholerne gumowe końcówki na kulach! - kopnęła je
zdrową nogą. - Zaczepiają o wszystko.
Neil objął ją ramieniem i pomógł wstać.
- Jakoś przedtem ci nie przeszkadzały. Nic ci się nie stało?
- Wszystko w porządku - warknęła, rozcierając biodro.
- No, to masz szczęście. Do licha, Deirdre, czy próbujesz się
zabić? Następnym razem patrz pod nogi!
- Właśnie że patrzyłam!
157
RS
- Wobec tego szłaś za szybko!
- Nie szybciej niż zwykle!
- Czyli za szybko!
Deirdre umieściła kule pod pachą i odwróciła się od niego
obrażona.
- Nie potrzebuję twoich rad! Radzę sobie sama od lat i mam
zamiar dalej to robić! To, że mi pomagałeś przez tydzień, nie daje ci
prawa, by mi rozkazywać. Jeśli chcesz naprawdę mi pomóc, zdejmij z
moich barków tę cholerną korporację!
- Jeśli naprawdę chcesz mi pomóc, daj mi tę cholerną
korporację!
Przez długą chwilę stali naprzeciwko siebie z płonącymi oczyma
i rozszerzonymi nozdrzami. Stopniowo ich oddech uspokajał się;
gniew się ulatniał.
- Jest twoja - powiedziała cicho Deirdre, patrząc mu badawczo w
oczy.
- Biorę ją - odrzekł równie cichym głosem.
- To zwariowany pomysł.
- Idiotyczny.
- Ale jest jakimś wyjściem dla nas obojga.
- To prawda.
Stali tak jeszcze przez następną długą chwilę, wreszcie Neil
położył dłoń na karku Deirdre i poprowadził ją w kierunku kanapy.
- Dużo myślałem od czasu naszej ostatniej rozmowy - zaczął
mówić najpierw z wahaniem, potem nabierając rozpędu. -
Wałkowałem i wałkowałem mój problem, próbując znalezć jakieś
158
RS
rozwiązanie. Czasami jestem tak wściekły, że myślę wyłącznie o
zemście, ale gdy się uspokajam, zdaję sobie sprawę, że to bzdura.
Naprawdę pragnę pracować w swoim zawodzie. - Spojrzał na nią. -
Ty masz korporację, której nie chcesz. Myślę, że potrafiłbym zrobić z
niej dobry użytek.
- Dla zemsty?
- Nie. Może byłoby to coś w rodzaju odwetu, ale przede
wszystkim - trudno mi to powiedzieć zwłaszcza tobie, Deirdre
mężczyznie niełatwo pogodzić się z brakiem wyboru. Muszę jednak
stawić czoło rzeczywistości, a wygląda na to, że w Hartfordzie nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]