[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dokumentów procesu templariuszy ostatecznie podjął bardzo kontrowersyjną decyzję, aby
dokonać transkrypcji tylko niewielkich wycinków, które udało mu się zidentyfikować,
szczątków zdań, którym towarzyszyła pewna ilość wielokropków, aby wskazać te fragmenty,
których nie udało mu się odczytać. Te krótkie fragmenty po łacinie, zmieszane z wywodami
w języku niemieckim, tworzą dziwaczny patchwork różnych języków, a całość jest odległa od
norm stosowanych w pracy naukowej przez współczesnego historyka i szczerze mówiąc, jest
w stanie zdezorientować każdego. Być może z tego powodu historycy do tej pory pomijali to
zródło. W swoim czasie przedstawiłam i omówiłam je razem z wieloma innymi w mojej
pracy doktorskiej z historii na Uniwersytecie Weneckim (1996-1999), kiedy to gromadziłam
wszystkie zachowane świadectwa z procesu, aby dokonać analizy systematycznej danych i
porównać je ze sobą. Od samego początku wydawało mi się, ze treść tego dokumentu ma
duże znaczenie, ponieważ - moim zdaniem - pokazuje w połączeniu z wieloma innymi
danymi, że nieuchwytny bożek templariuszy był doskonale znanym przedmiotem o jasno
określanej tożsamości. W istocie chodziło o pewien wizerunek i można przynajmniej wyrazić
przekonanie, że nie był to jakikolwiek wizerunek.
Templariuszowi Wilhelmowi Bos, przyjętemu do zakonu około roku 1297 w
komandorstwie templariuszy w Perouse w pobliżu Narbony, pokazano bożka , który miał
bardzo szczególną postać. Był to wizerunek różniący się od innych, które były w większości
relikwiarzami w formie płaskorzezby Bos zobaczył monochromatyczny rysunek, ciemny
rysunek na jasnym tle tkaniny, który na pierwszy rzut oka był kawałkiem płótna
bawełnianego ( signum fustanium ).
I natychmiast zaprowadzono go do tego samego miejsca i ukazano mu coś w rodzaju
rysunku na tkaninie z płótna bawełnianego. Zapytany, czyją postać przedstawia,
odpowiedział, że był do tego stopnia oszołomiony tym, co nakazano mu robić, że mógł go
widzieć z ledwością, ani nie był w stanie rozróżnić, kim była osoba przedstawiona na tym
rysunku. Wydawało mu się jednak, że była ona stworzona jakby z bieli i czerni, i oddał jej
cześć.
Podobny przedmiot widział Jan Taylafer, przesłuchany w Paryżu podczas długiego
śledztwa w latach 1309-1311. Także jego zdaniem był to rodzaj rysunku o bardzo
nieokreślonej formie, uczyniony farbą, która wydawała mu się czerwonawa. Zdołał odróżnić
tylko wizerunek twarzy, która miała naturalne rozmiary głowy człowieka. Także i on nie
potrafił stwierdzić, czy był to rysunek, czy też nie, jednak także i w tym przypadku chodziło o
wizerunek wykonany tylko jednym kolorem. Inny templariusz, zwany Arnaut Sabbatier,
powiedział natomiast jednoznacznie, że pokazano mu całą postać człowieka na płótnie
lnianym i nakazano mu, aby oddał jej cześć, całując trzykrotnie stopy ( quoddam lineum
habentem ymaginem hominis, quod adoravit ter pedes obsculando ).
Dokument jest autentyczny i fragment ten odczytuje się bez problemu, pomimo nie
najlepszego stanu zachowania. Bez próby zniekształcenia rzeczywistości historycznego zródła
pokazuje on, że niektórym templariuszom na południu Francji pokazano bożka
identycznego z Całunem Turyńskim, płótnem, na którym widać postać człowieka. Nie ma
również wątpliwości co do tego, że wizerunek przedstawiał całe ciało, a nie tylko głowę;
świadectwo mówi bowiem jednoznacznie, że templariusze oddawali mu cześć, całując stopy.
Nie sposób zaprzeczyć, że całun, widziany po raz pierwszy przez osobę, która go w ogóle nie
zna ani nie ma pojęcia o tradycji, która go otacza, wydaje się rodzajem odbicia albo wielkiej,
nieokreślonej plamy na długim płótnie lnianym; jest to odbicie bardzo wyrazne i bez
konturów, ujawniające rysy ciała ludzkiego. Wizerunek ma właściwość stawania się
widzialnym albo niewidzialnym w zależności od odległości, w której się znajduje osoba
patrząca na niego, i przywołuje natychmiast w pamięci różne świadectwa templariuszy,
którzy przypominali sobie, że obraz ten właśnie w taki sposób nieoczekiwanie pojawiał się
i znikał . Istnieje rzeczywiście sporo poszlak sugerujących, że wiele opisów wizerunku
templariuszy to nic innego jak opis Całunu Turyńskiego, wyrażony w sposób
fragmentaryczny i nieścisły przez osoby, które miały sposobność, aby widzieć go przez
chwilę i w większości przypadków wtedy, gdy był złożony w relikwiarzu, z którego była
widoczna tylko głowa. Nie możemy również zapomnieć, że ceremonie templariuszy miały
miejsce w pierwszych godzinach poranka, kiedy słońce jeszcze nie wzeszło, w związku z
czym przedmiot ten był widziany w ciemnych pomieszczeniach przez osoby, które w
zdecydowanej większości nie miały bladego pojęcia o tym, co to jest. Zwiadectwo Arnauta
Sabbatiera opisuje natomiast w sposób jednoznaczny wystawienie na widok publiczny
prawdziwego całunu, w momencie gdy płótno było w całości rozłożone, tak aby było
możliwe zobaczenie wizerunku całego ciała. Opisuje także szczegóły liturgii adoracji, która
przewiduje trzykrotne ucałowanie odbicia stóp; interesujące jest, że jest to ten sam gest, który
spełnią z najwyższą pobożnością święty Karol Boromeusz i orszak towarzyszących mu
kapłanów podczas ich słynnej pielgrzymki do całunu, jaką odbyli pieszo z Mediolanu do
Turynu w pazdzierniku roku 1578. Jezuita Francesco Adorno, który towarzyszył świętemu
Karolowi i napisał relację z tego wydarzenia, wiedział dobrze, co było mu dane oglądać, a w [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elpos.htw.pl