[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Aleksandra szalała w Juracie i tylko Monika tkwiła w domu, podobnie jak
ja, tylko że na drugim końcu miasta.
Spacery do lasu odpuściłam sobie zaraz po powrocie znad morza. Było
za gorąco, za daleko i zbyt pusto, a Julek wypuszczony z wózka rozbiegał
się we wszystkich kierunkach, więc lepiej było zawęzić obszar, po którym
będzie się go goniło. Osiedlowe alejki, usiane petami, kapslami, zatyczkami
od puszek po piwie też nie były rajem dla dziecka, zostawała więc
piaskownica. Piaskownica z kolei nie była rajem dla matki. Mimo to
tkwiłam w niej, uklepując posłusznie babki i mieszając w plastikowym
kubełku kamyki z piaskiem na zupę dla misia. I tak nie miałam siły na nic
innego.
W sierpniu w piaskownicy spotkałam mężczyznę. Był to tata Rafałka.
Siedział na urlopie wychowawczym i spacerował z synkiem w porze moich
wyjść z Julkiem. Jego żona zarabiała cztery razy tyle co on, więc nie chcieli
tracić takich pieniędzy. Nianiek tata Rafałka nie uznawał. Wiedział
mnóstwo o porodach, no i przegryzał pępowinę Rafałka.
Miło spotkać dorosłego mężczyznę.
Nazwisko dziecka. Książeczka. Zdrowia. Czy dziecko używa
pojedynczych słów? Czy podskakuje? Czy dziecko buduje wieżę z klocków?
Czy dziecko karmi lalkę? A nie, to chłopak.
Zdjąć dziecku pieluszkę. Zdjąć ubranie. Dziecka.
Czekać.
Na szczepienie? Tu się nie należy. Nieobowiązkowe? Czy mama wie,
że powikłania mogą być?
Zapalenie opon na przykład? Napisali, że ma przeciwdziałać, ale czy
przeciwdziała, to ja nie wiem. Czy mama wie, że to nowa szczepionka? I że
lepiej się obowiązkowych trzymać?
Już wykupiona? Nie wiem, co robić, to nie moja sprawa.
Czekać.
Na szczepienie? Trzymać rękę dziecka. Mocno! Bo jak się igła
obsunie, to i złamać się może. Ja za-trzyk robię, mama trzyma rękę!
Dziecka. Mocniej!! Bo jeszcze bardziej będzie się darł, jak mu krzywdę
niechcący zrobię! Gorączkę? Może mieć. Opuchliznę? Też. Czy co
przykładać? Nie słyszę, bo dzieciak się drze!
Następny!
Tata Rafałka westchnął.
Czy to były Baby-Jagi? zapytał trwożliwie Rafałek, gdy skończyłam
opowieść o wizycie w przychodni rejonowej.
Dopiero teraz zorientowałam się, że starsze dzieci dawno przestały się
bawić, zasłuchane w dramatyczną historyjkę. Podobnie jak ojciec Rafałka
i dwie mamy kucające nieopodal nas.
Raczej złośliwe gnomy rzuciła jedna z mam, wbijając mściwie łopatkę
w piach. Nie ma sposobu, żeby je nauczyć ludzkiego zachowania!
A dla mnie zawsze są miłe& zdziwił się tata Rafałka.
Dwie mamy spojrzały na niego z politowaniem. Dołączyły do nas jakiś
tydzień temu i nie były jeszcze pewne, jak traktować jedynego mężczyznę,
który się tu zaplątał. Jedną z nich znałam z widzenia, mijałyśmy się zeszłej
wiosny, krążąc z noworodkami po osiedlowych alejkach. Ona z oczami
wbitymi w książkę, którą opierała na budce wózka, ja z gazetą rozłożoną
w tym samym miejscu i przypiętą do materiału spinaczem od bielizny.
Rok pózniej w piaskownicy nie próbowała już czytać. Jej dziecko
stanowczo domagało się współpracy przy stawianiu babek, a poza tym
podobnie jak my nie chciała dobrowolnie rezygnować z tej odrobiny życia
towarzyskiego, jaką dawała piaskownica. Przy dzieciach, które zaczęły już
chodzić, ale nie uznawały jeszcze poleceń, czytanie było nieosiągalnym
luksusem.
Druga matka była spośród nas najbardziej doświadczona. Miała pod
opieką jeszcze dwoje starszych dzieci, którymi zajmowała się z widocznym
zniecierpliwieniem. Robiła wrażenie osoby, która pozbyła się złudzeń, że
posiadanie dziecka nie zmieni jej życia. Po urodzeniu najmłodszej pociechy
nie próbowała czytać, pracować zawodowo czy robić sobie nadziei na
szybki powrót do własnych spraw. Przy takiej liczbie potomstwa nawet
powrót do własnego łóżka musiał być trudny. Skoro Julek rozpychał się
między nami, to co dopiero ledwo odrośnięta od ziemi trójka&
[ Pobierz całość w formacie PDF ]