[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Melissa zamknęła za sobą drzwi z cię\kim westchnieniem. Biegła przez całą
drogę, nie zwa\ając na kolkę w boku. Ale udało się. Jest u siebie, zupełnie
bezpieczna. Przynajmniej do jutra.
Weszła do pokoju i z zamkniętymi oczami opadła na kanapę, którą Wayne
uwa\ał za niewygodną; a ona uwielbiała. Zwinięta w kłębek, przytuliła policzek do
atłasowej poduszki. Ulubiona pozycja do myślenia, a tego wieczoru Melissa
doprawdy miała o czym myśleć. Nie mogła się zdecydować, od czego zacząć.
Mo\e od spotkania z Nickiem, które przybrało tak niespodziewany obrót? Jeszcze
czuła tamten pocałunek&
Nie. Powrót Wayne'a jest wa\niejszy. Oczywiście, \e zacznie od Wayne'a.
Kocha go, pragnęła spędzić z nim resztę \ycia. Nick jest& Nie była jeszcze gotowa
myśleć o Nicku. A więc Wayne. Dlaczego wrócił bez Rosie? Czy to 1 mo\liwe, \e
zdał sobie sprawę z własnego błędu i przyjechał go naprawić? Czy to, co się stało
między nimi, jest do naprawienia?
Kiedy nerwowym ruchem pocierała czoło, kot Magie z gracją linoskoczka
przemknął po oparciu kanapy i usadowił się na jej głowie.
 No więc, kotku, zgadnij, kto wrócił. Wayne.
Na dzwięk jego imienia Magie nastroszył sierść i zeskoczył na kanapę.
 Tak, tak. Bez Rosie. Mo\esz w to uwierzyć?
Magie drapał się za uchem, kręcąc łebkiem.
 Tak, wiem  westchnęła cię\ko i odruchowo zaczęła głaskać kota.  W
najbli\szą niedzielę mieliśmy się pobrać.
Kot mruczał z zamkniętymi oczami, domagając się dalszych pieszczot.
 Co za \ycie, kotku& Ty chyba nie narzekasz, co? Więc dam ci dobrą radę:
nie zakochaj się. To diabła warte.
Magie zamruczał na zgodę i poło\ył łebek na dłoni Melissy.
Nie poruszyła się nawet, kiedy zadzwonił telefon. Od zniknięcia Wayne'a
korzystała z automatycznej sekretarki. Słysząc jednak, kto dzwoni, usiadła i
sięgnęła po słuchawkę.
 Cześć, tatusiu! Tak, to ja, jestem przy telefonie.
 Nie będę ci długo zawracał głowy.
Pomyślała z przekąsem, \e ojciec nigdy nie zawracał jej głowy długimi
telefonami. A dzwonił rzadko. Miał przecie\ rodzinę, do której jej nie zaliczał.
 Dzwonię w sprawie robota, kochanie.
Ofiarowali jej robot kuchenny w prezencie ślubnym.
 Odebrałam paczkę, dziękuję. Ale w zeszłym tygodniu wysłałam ci kartkę.
Dostałeś ją?
 Tak. No właśnie& Skoro ślub odwołany, pomyśleliśmy, \e jeśli nie
będziesz go u\ywać& mo\e byś go nam odesłała. Wiesz, przydałby się twojej
przyrodniej siostrze, bo przeprowadzają się z Davidem do nowego domu i&
 Nie ma sprawy, jutro go wyślę  powiedziała ze ściśniętym gardłem.
 Zwietnie. Zadzwonię do niej i powiem, \e paczka jest w drodze. Cześć,
córeczko.
Nie zapytał nawet, co słychać! Dr\ącą ręką odwiesiła słuchawkę. Gdyby
przestała mieć złudzenia, wyrzucała sobie w duchu, skończyłyby się
rozczarowania. Nigdy nie był czułym tatusiem. Pozwolił, \eby macocha pozbyła
się jej z domu, a ona wcią\ spodziewała się po nim ludzkich odruchów.
Melissa miała szesnaście lat, kiedy ojciec wraz z macochą przenieśli się do
Kalifornii. Zgoda  sama postanowiła zostać w Greely i skończyć szkołę, ale tak
naprawdę nowa rodzina ojca nigdy jej nie chciała. Nawet tego nie udawali.
Powinna zapomnieć o nich, machnąć ręką, a jednak wcią\ cierpiała. Zupełnie jak
małe dziecko, które przykleja nos do szyby wystawowej sklepu z cukierkami, ona
te\ marzyła, \eby wejść do środka. Chciała być częścią prawdziwej rodziny.
Następna zadzwoniła Patty. Melissa z ulgą podniosła słuchawkę.
 Dzwoniłam wcześniej, ale było zajęte.
 Rozmawiałam z ojcem.
 Czego on chciał? Na pewno nie spytał cię o zdrowie.
 Jakbyś zgadła. Poprosił, \ebym mu zwróciła prezent ślubny. Moja
przyrodnia siostra ma na niego ochotę.
 Niech to szlag!  Aagodna zwykle Patty uniosła się gniewem.  Ju\ ja bym
mu powiedziała, gdzie ma sobie wsadzić ten prezent.
 Nie, Patty, nie powiedziałabyś mu. Ja te\ nie potrafiłam. Obiecałam, \e
wyślę mu jutro paczkę. Skoro moja siostra jest w potrzebie&  Melissa próbowała
kpić, ale głos miała coraz bardziej dr\ący.
 Dajmy spokój twojemu drogiemu tatusiowi. Słuchaj, nie chciałabym cię
dzisiaj dobijać, ale znasz nowe wieści o Waynie?
 śe wrócił? Tak, słyszałam.
 Bez Rosie.
 O tym te\ słyszałam.
 I co masz zamiar zrobić?
 Nie wiem.  Melissa roześmiała się niepewnie.  Mo\e spalić go na stosie?
 Niezły pomysł. Pomogę ci zbierać drewno.
 Gdyby to było takie proste&  Zmiech Melissy zaczął brzmieć jak [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elpos.htw.pl