[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Chwilę potem cała czwórka opuściła statek. szar straszliwej burzy. Podmuchy wichury uderzały w smu-
Gondal, odprowadziwszy ich bacznym spojrzeniem, skie- kły kadłub niczym gigantyczne młoty i obracały statek wokół
rował końcówkę macki oddechowej w stronę Vince a. osi; zachodziła nawet obawa, że gwiazdolot wpadnie w kor-
 Sss-sss-sss!  zachichotał.  Teraz opasałeś własnymi kociąg. Jeżeli Ziemianin miał dotąd jakiekolwiek wątpliwo-
mackami tors swoich nieprzyjaciół. Czy chcesz, czy nie, mu- ści, czy na pozbawionej słońca planecie pogoda może być
sisz poddać się operacji oczu w jednym z tutejszych szpitali. kapryśna, teraz przekonał się o tym na własnej skórze.
Miejscowi specjaliści dobrze wiedzą, jak się usuwa takie ka- Gondal owinął wszystkie cztery nogi-macki wokół kilku
tarakty. różnych przedmiotów, co zapewniło mu niezbędną stabilność.
Vince przełknął ślinę. Wciąż nie mógł się oswoić z my- Od czasu do czasu spoglądał na Cullowa i radośnie posykiwał.
ślą, że będzie go operowała obca istota, uznał jednak, że lep- Zmagał się z huraganem i w końcu sprowadził statek na niższy
sze to, mimo wszystko, od całkowitej utraty wzroku. pułap. Podmuchy nie były tu już tak silne, ale o kadłub zabęb-
niły krople ulewnego deszczu. Kierując się ku zródłu sygnału
namiarowego, raz po raz niknącego w szumach i trzaskach
40 41
zakłóceń, znalezli się w końcu na wysokości tysiąca kilkuset wem. Kosmoport i bulwary zajmowały obszar długości około
metrów. Dopiero wtedy Vince ujrzał w dole pierwsze światła piętnastu i szerokości około dwudziestu kilometrów. Z trzech
kosmoportu. stron graniczyły z nim jaśniejsze nieregularne pasy. Vince do-
Najjaśniejsze skupiska tworzyły sześciokąt o średnicy co myślił się, że są to nadmorskie plaże. Wszystkie były jaskra-
najmniej trzech kilometrów. Wewnątrz sześciokąta jaśniały wo oświetlone i należało przypuszczać, że korzystało z nich
porozrzucane nieregularnie światełka; większość skupiała się wielu gości. No tak, wiedział przecież od Gondala, że kosmo-
wzdłuż boków. Od każdego boku biegły proste linie. Dopiero port znajdował się na wyspie!
po pewnym czasie Vince dostrzegł też przylegające do bo- Czwarty brzeg owego obszaru, niegraniczący z plażą,
ków sześciokąta wielkie prostopadłościenne budynki, które wyglądał jak prosta linia i miał mniej więcej osiemnaście ki-
wyglądały na hangary. lometrów długości. Wzdłuż całego brzegu biegł oświetlony
Cullow uzmysłowił sobie, że pojedyncze świetliste punk- parkan. Po jego drugiej stronie Vince dostrzegł tylko kilka
ty oznaczają zaparkowane gwiezdne statki. Tu i ówdzie do- pojedynczych słabych świateł. Domyślił się, że to farmy, o któ-
strzegał już także ruchome snopy światła. Niektóre strzelały rych istnieniu poinformował go Gondal. Za farmami wyspa
z reflektorów zainstalowanych na kadłubach gwiazdolotów, rozszerzała się i ciągnęła jakieś trzysta kilometrów mniej wię-
inne były wysyłane przez pojazdy naziemne. cej równolegle do linii brzegowej kontynentu. O tym także
Uświadomił sobie, że jego puls zaczyna bić przyspieszo- wiedział od Onsjanina.
nym rytmem. Kosmoport sprawiał wrażenie bardzo ruchli- Tymczasem Gondal cicho przeklinał, usiłując wyłowić spo-
wego! śród szumów i trzasków przekazywane przez radio instrukcje.
 Te proste linie odchodzące od boków sześciokąta to W końcu zwolnił i korzystając z grawitorów, skierował statek
bulwary  zaczął wyjaśniać Gondal.  Tam jest właśnie sie- w stronę najciemniejszego zakątka kosmoportu. Odszukał wolne
dlisko wszelkiego zła i grzechu. Sss-sss-sss! Tam również miejsce między zaparkowanymi transportowcami i zręcznie
zawiera się większość legalnych i nielegalnych transakcji. Czy wylądował. Przebierając palcami rąk-macek po pulpitach kon-
widzisz te kopuły przy najjaskrawiej oświetlonym bulwarze? trolnych, zaczął wyłączać, jeden po drugim, pokładowe syste-
Są wypełnione egzotycznym powietrzem  korzystają z nich my i podzespoły. Odgłosy pracy urządzeń statku stopniowo ci-
goście nie mogący oddychać tlenem.  Gondal włączył ka- chły i milkły. Vince słyszał już teraz tylko pomruk klimatyzatora
merę, powiększył obraz i skierował obiektyw na masywną i cichy szmer uderzających o płyty kadłuba kropel deszczu.
kamienną budowlę, otoczoną wianuszkiem mniejszych gma- Kiedy do wnętrza statku wpadło powietrze Shanny, Ziemianin
chów.  Spójrz tam, na wschód od kosmoportu. Mimo że Shan- poczuł ledwo uchwytną woń ozonu. Nie było w tym nic dziw-
na nie ma słońca, które wschodziłoby i zachodziło, nazywa- nego; na zewnątrz wciąż jeszcze szalała gwałtowna burza.
my ten kierunek wschodnim z uwagi na obrót planety wokół Gondal rozwinął nogi-macki i wstał z fotela pilota.
osi  wyjaśnił.  To banki. Najokazalszy nazywa się Głów-  Zostaniesz teraz przewieziony do szpitala  powiedział.
nym Skarbcem. To właśnie tam kryją się największe bogac-  Moja rola właściwie na tym się kończy. Muszę jeszcze tylko
twa, przynajmniej oficjalnie. odwiezć ten statek do warsztatu należącego do pewnego osob-
 Ach, tak  mruknął Vince. nika o nazwisku Narret. Kiedy naprawi wszystko, co powinien,
Jakąś minutę przyglądał się budynkowi, po czym prze- Vredanie zwrócą ci gwiazdolot. Zważywszy na twój ogromny [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elpos.htw.pl