[ Pobierz całość w formacie PDF ]

R
L
T
100
Jej serce zabiło mocniej. Gdyby tylko dało się tak łatwo ocalić to, co kiedyś
ich połączyło...
- Co chciałbyś usłyszeć? - spytała bezradnie. - Właśnie ci powiedziałam,
że nie jestem już tą samą osobą, co dawniej. Nie jestem tą kobietą, która ci się
spodobała A nawet gdybym była, to nie wierzyłeś mi, kiedy cię zapewniałam,
że tamtej nocy Jake za dużo wypił. Czy w tej kwestii coś się zmieniło?
- Nie wiem - odparł, a ona musiała mu przyzna punkty za szczerość. - Mo-
gę obiecać, że będę nad tym pracował. Ale ty nie dowiesz się, jak mi idzie, je-
żeli nie dasz mi drugiej szansy.
Drugiej szansy? Czy starczyłoby jej odwagi?
- Zmieniłam się - przypomniała znów.
- Może, ale to nie znaczy, że mnie przestało na tobie zależeć.
Zależy mu na niej? Czy to szaleństwo myśleć o tym by odnowić związek z
Calebem? W jego ramionach czuła się tak dobrze, a jednak nie do końca wie-
rzyła, żi Caleb upora się z problemem braku zaufania. Czy ni będzie mu prze-
szkadzało, że była z innym mężczyzną choć działo się to wbrew jej woli?
Obawiała się, że jego wrodzona nieufność w jakim momencie i tak by ich
rozdzieliła.
Za to nie bała się fizycznej bliskości Caleba. Czuła się przy nim bezpiecz-
nie.
- Ty też nie jesteś mi obojętny. - Wzięła głęboki oddech i próbowała się
uśmiechnąć. - Jeśli poważni mówisz o drugiej szansie, ja też chciałabym spró-
bować.
Otworzył szeroko oczy, jakby go zaskoczyła.
R
L
T
101
- Naprawdę? Obiecuję, że nie będę się spieszył. Ani do niczego cię zmu-
szał.
- To ja cię poprosiłam, żebyś mnie przytulił da rano, prawda?
- Pamiętam.
Odstawiła pustą butelkę i przysunęła się do niego.
- A ty mi powiedziałeś, że w każdej chwili mogę cię znowu o to poprosić.
Popatrzył na nią niepewnie.
- Tak, ale nie musisz robić niczego, do czego nie jesteś jeszcze gotowa.
- Wiem - zapewniła go, ujmując jego dłonie. - Jestem gotowa na kolejny
uścisk. Przytulisz mnie?
ROZDZIAA DZIESITY
R
L
T
102
- Z przyjemnością - odparł, a jednak zanim jego silne ramiona ją objęły, na
ułamek sekundy się zawahał.
Raine westchnęła i wtuliła policzek w jego ramię. Nabrała głęboko powie-
trza, wypełniając nozdrza ciepłym, znajomym piżmowym zapachem.
Zamknęła oczy, do których napłynęły niespodziewane łzy. Od chwili, gdy
tego ranka opuściła dom Caleba, o niczym tak nie marzyła jak tylko o tym.
Caleb delikatnie głaskał jej plecy. Chciał jej tylko dodać otuchy, mimo to
poczuła, że budzą się jej zmysły. Kiedy zadrżała, Caleb cofnął rękę, a potem
powoli powtórzył pieszczotę. Tym razem z trudem pohamowała westchnienie
rozkoszy.
- Wszystko w porządku? - spytał, mówiąc jej wprost do ucha.
- Tak - szepnęła, kryjąc podniecenie. - To miłe. Znów na moment zapadła
cisza. Raine w duchu wzdrygnęła się, bo słowo  miłe" to niezbyt adekwatne
określenie tego, co przeżywała. Pożądanie, które ją ogarnęło, potwierdzało, że
jej uczucia do Caleba pomimo rozstania nie osłabły.
Czy Caleb czuł to samo? Powątpiewała w to, bo gdyby ją naprawdę kochał,
nie podważyłby jej uczciwości.
Poza tym niezależnie od tego, że prosił ją o drugą szansę, traktował ją jak
ofiarę. Jak kogoś, kogo trzeba chronić, a nie jak równego sobie partnera. Ich
związek już wcześniej kulał. Jak przezwyciężą to, co stanęło im na drodze?
- Cieszę się, że się nie boisz - rzekł cicho Caleb. -Cieszę się, że przy mnie
możesz się zrelaksować.
Zrelaksować? Kiedy jej ciało drży z podniecenia? Czy on żartuje? Nie mo-
gła powstrzymać uśmiechu. Uniosła głowę i spojrzała mu w oczy.
- Nie boję się ciebie.
R
L
T
103
Oczy Caleba pociemniały. Pochylił głowę i musnął wargami jej usta.
Ten pocałunek był jak szept, delikatny i krótki. Raine omal nie krzyknęła w
proteście, gdy Caleb się odsunął. Zaraz potem znowu ją pocałował, dając jej
dużo czasu na to, by go odepchnęła. Nie zrobiła tego.
Pocałował ją po raz kolejny, lecz czekał, aż Raine rozchyli wargi. Teraz ca-
łował ją tak namiętnie, jak dawniej, tak jak pamiętała. Ale już po kilku chwi-
lach oderwał wargi od jej ust, przytulając jej głowę do wgłębienia w swoim
ramieniu. Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała w przyspieszonym odde-
chu.
- Przepraszam - rzekł cicho. Raine zmarszczyła czoło.
- Za co?
- Obiecałem, że nie będę się spieszył - odparł niskim głosem. - Jeszcze pa-
rę minut i zapomniałbym o swojej obietnicy.
- Jestem kobietą, nie ofiarą - oznajmiła ostro. Wycisnął całusa na czubku
jej głowy.
- Wiem, ale nie ma pośpiechu, Raine. Na razie trzymanie cię w ramionach
to więcej niż dość.
Opuściła powieki sfrustrowana. Jej to nie wystarcza.
Chyba Caleb potrzebuje więcej czasu, by dojść do ładu z tym, co ją spotka-
ło.
Ponieważ jednak nadał ją pieścił, wkrótce jej złość opadła. Może Caleb
chce udawać, że zaczynają od początku. Może ma rację.
Nie ma pośpiechu.
R
L
T
104
Raine zdała sobie sprawę, że się zdrzemnęła, kiedy Caleb podniósł ją z ka-
napy i zaniósł do sypialni. Od tamtej pamiętnej nocy nie spała w swoim łóżku,
ale teraz nie opierała się - nie chciała zepsuć tej chwili złymi wspomnieniami.
Kiedy wśliznął się obok niej, zupełnie się uspokoiła. Szerokie łóżko było
niezaprzeczalnie wygodniejsze od kanapy, choć leżała w ubraniu.
Kładąc głowę na piersi Caleba jak ńa poduszce, zamknęła oczy. Bardziej
niż kiedykolwiek żałowała, że nie kochali się podczas tych dwóch miesięcy,
kiedy byli razem. Gdyby to zrobili, może to wspomnienie podtrzymywałoby ją
na duchu.
Kilka godzin pózniej Raine znowu się obudziła, bo Caleb się poruszył i wy-
sunął spod niej. Usiadł na brzegu łóżka, przeczesując palcami włosy.
- Wychodzisz? - spytała z niepokojem. Odwrócił się, zaskoczony.
Uśmiechnął się niemrawo,
pochylił się i musnął jej wargi pocałunkiem.
- Niechętnie, ale muszę. Prawie zapomniałem o Grizzlym. Na pewno chce
wyjść na dwór. Ostatnio wypuściłem go po pracy, wieki temu.
Ona też zapomniała o Grizzlym. A jeśli Caleb używa psa jako wymówki?
Nagle Raine wydało się, że te wszystkie pocałunki tylko jej się przyśniły.
- Szkoda, że nie możesz go tutaj przyprowadzić. Caleb wyczuł w jej głosie
smutek i położył się obok niej.
- Gdyby nie pies, w ogóle bym stąd nie wychodził. Obiecałem ojcu, że się
nim zaopiekuję. Grizz chyba nigdy nie został na noc sam.
- Wiem, przykro mi.
Zawstydziła się własnego egoizmu. Czy nie umówili się, że nie będą się
spieszyć? Dlaczego tak się do niego przykleiła i boi się go puścić?
R
L
T
105
- Dziękuję, że ze mną byłeś. Nawet nie wiesz, jaka jestem ci wdzięczna.
- Raine - zaczął, przyciągając ją do siebie - ja nie chcę stąd wychodzić. Po [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elpos.htw.pl