[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kilometrów stąd, a ja gotuję dla profesora i odwiedzam Maureen, więc nie mam
czasu na wożenie Kate, żeby zobaczyła się. ze swoją przyjaciółką.
Zgadłam" - powiedziałaby Dizzy rozumiejąc, że obecność dziewczynki
miała coś wspólnego z zamieszaniem w kuchni poprzedniego wieczoru.
Biedna Kate. Dizzy wiedziała dobrze, jak bolesne jest nagłe oddzielenie
od rodziców i odsunięcie od tego wszystkiego, co jest dziecku znane. Wiedziała
też dobrze, jakim to się wydaje okrucieństwem.
- Jeżeli pani chce, to mogę ją wziąć - zaproponowała zdecydowanie.
- Och, nie mogłabym pozwolić na coś takiego.
- Kucharka była wyraznie zaszokowana tą propozycją.
- Jest pani gościem profesora i...
- Akurat jestem gościem jego siostrzenicy - poprawiła ją oschle Dizzy,
mając pewność, że Zach nie chciałby, ażeby jego służba myślała, że to on
zaprosił ją tutaj. - I tak muszę dziś jechać do miasta. - Myśl o kilku kolejnych
dniach bez sardeli była zbyt okropna, żeby w ogóle ją rozważać. - Kilka
kilometrów więcej w trakcie podróży nie zrobi mi wielkiej różnicy. Tak
53
R S
długo, jak nie będzie pani miała nic przeciwko powierzeniu Kate mojej opiece,
pani...
- Scott - dodała natychmiast kucharka i wyglądała na zakłopotaną. -
Przepraszam, powinnam przedstawić się wcześniej, to po prostu...
- Rozumiem - uspokoiła ją. - Nie było to dla pani łatwe poradzić sobie z
pięciolatką, którą wepchnięto pani pod opiekę.
Pani Scott kiwnęła potakująco głową na tak trafne określenie wieku Kate.
- Moja praca tutaj nie zostawia mi zbyt wiele czasu na odwiedzanie
rodziny. Proszę mnie zle nie zrozumieć - dodała pospiesznie. - Ja nie narzekam.
Od czasu, kiedy umarł mój mąż, a Maureen ma już swój dom od kilku lat, praca
trzyma mnie przy życiu, ale być może nie spędziłam z Kate tyle czasu, ile
powinnam.
- Oczywiście. - Dizzy wczuła się w całą tę sytuację. - Co by pani
powiedziała na to, gdybym zaproponowała, że zabiorę dzisiaj ze sobą Kate? Nic
nie wiadomo, może zapomni całkowicie o Melissie przy wspólnym robieniu
zakupów. - Kucharka nie wyglądała na przekonaną, ale zgodziła się.
- Myślę, że warto spróbować. Tak długo, póki to pani nie przeszkadza -
dodała z niepokojem. Była pulchną, małą kobietą z kręconymi włosami w
kolorze pieprzu i miała tak niebieskie oczy jak Kate.
- Zgoda - Dizzy uśmiechnęła się zachęcająco i wstała. - Pójdę i pogadam
z Kate, a pani dokończy to śniadanie dla profesora. Musi pani usmażyć bekon,
prawda? - zapytała żartobliwie.
- O mój Boże, tak. - Pani Scott spojrzała ze strachem na kuchenny zegar. -
Profesor może wrócić w każdej chwili, a ja nawet nie zaczęłam smażyć.
Wstała pośpiesznie i podeszła do kuchenki.
Dizzy widziała, że i tak ma ona wystarczająco dużo kłopotów ze swoją
wnuczką, sama więc udała się na poszukiwanie dziewczynki. Nietrudno ją było
znalezć. Ciche łkanie dochodziło zza uchylonych kuchennych drzwi.
54
R S
Pomieszczenia dla służby znajdowały się na tyłach tego skrzydła. Kate
zapewne mieszkała w pokoju wspólnie z babcią, bo dziecięce łóżeczko
przyniesiono tu i postawiono obok pojedynczego łóżka.
Wydawała się tak mała i bezbronna, gdy leżała zwinięta w kłębek w
swoim małym łóżeczku jak kulka nieszczęścia, a jej twarz znów mokra była od
łez.
- Kate. - Dizzy usiadła obok niej, delikatnie odgarniając ciemne splątane
włosy. - Chciałabyś pojechać dziś ze mną?
Wielkie niebieskie oczy zwróciły się ku niej.
- %7łeby pojechać i zabrać Melissę? - zasugerowała z nadzieją, wciąż cicho
łkając.
- Na początku muszę zrobić trochę zakupów, ale potem możemy pojechać
i zabrać Melissę - dodała szybko, widząc, że mała twarzyczka znów zaczyna się
wykrzywiać.
Kate skrzywiła się, ocierając łzy wierzchem rączek.
- Dlaczego nie może wrócić z nami?
Mogło się zdarzyć, że Kate będzie wracać do domu razem ze swym
ojcem, istniała jednak także możliwość, że obarczony pracą i odwiedzinami u
żony w szpitalu ojciec nie będzie miał czasu, aby zająć się dzieckiem, i uzna, że
najlepiej będzie, jeśli córeczka chwilowo zostanie z babcią. Gdyby miało
zdarzyć się właśnie tak, nie należało przekonywać małej, że na pewno będzie
mogła spotkać się ze swoją przyjaciółką.
- A nie sądzisz, że Melissa będzie tęskniła za domem, gdy ją zabierzemy?
- powiedziała delikatnie Dizzy. - A może jej mama i tata będą za nią tęsknili,
gdy tu przyjedzie i zostanie z tobą.
- Ale ona nie ma mamy i taty. - Kate zmarszczyła się jeszcze bardziej.
Dizzy była zaskoczona. Chyba, że...
- Kate... - powiedziała powoli. - Kto to jest Melissa?
- Już ci powiedziałam, że to moja przyjaciółka. - Kate ożywiła się.
55
R S
- A to duża przyjaciółka czy mała? - dopytywała się Dizzy.
- Pewnie, że mała - stwierdziła niecierpliwie Kate, jak gdyby uważała to
pytanie za wyjątkowo głupie.
- Ma jasne czy ciemne włosy? - wypytywała Dizzy. Kate popatrzyła na
nią uważnie.
- Takie same jak twoje - zdecydowała. - Nie takie długie, ale Melissa jest
strasznie ładna - broniła się, sepleniąc z czułością.
- A oczy ma niebieskie czy brązowe? - Z każdą odpowiedzią Dizzy miała
coraz większą pewność, że nie myliła się co do Melissy.
- Pewnie, że niebieskie. - Kate była już teraz naprawdę zmęczona tymi
pytaniami. - Wszystkie moje lalki mają niebieskie oczy - oznajmiła pod-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]