[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zostaniecie przyjaciółmi - odparł Ram beznamiętnie, a Indra pomyślała: Niech to diabli!".
- Ona posługuje się jakimś bardzo zwięzłym językiem - rzekł chłopiec podejrzliwie. - Nie
lubię jej. W ogóle jej nie lubię!
Ram odrzekł spokojnie:
- Nie wybraliśmy osoby, która ma wam towarzyszyć, po omacku. Indra jest najlepszą, jaką
możecie mieć.
Młody Reno wciąż się w nią wpatrywał, nawet na sekundę nie spuścił z niej oczu. Jej
wzrok też był nieugięty. I nagle zobaczyła coś, czego się nie spodziewała:
Chłopiec miał poczucie humoru! W jego oczach pojawiały się błyski jakiegoś diabelskiego,
sadystycznego humoru, który nie należał do przyjemnych, ale w którym mimo wszystko
zawierała się też jakaś obietnica. Może będą mogli spotkać się na tej płaszczyznie?
Wątpiła jednak. W tych oczach było zbyt dużo złośliwości i uczuciowego chłodu, zbyt
wiele pogardy dla ludzi, zbyt wiele złego wychowania. Czul się wyniesiony niczym bóg, on,
dziecko. A co będzie w przyszłości?
To prawda, że mała Siska przeżyła jakoś swoją przemianę z bogini i księżniczki w
zwyczajnego człowieka. Ona jednak nie nosiła w sobie tyle złości, co ten chłopak. Ponieważ
Indra jakoby nie rozumiała jego języka, nie mogła się z nim porozumiewać w ten sposób. W
żaden inny zresztą także nie, przynajmniej na razie. Jedyne, na co miała ochotę, to kopnąć
tego zadufka w tyłek albo spuścić mu potężne lanie. Tylko że tego nikt by nie zaakceptował,
jej towarzysze także nie.
Uśmiechała się więc tylko łagodnie do tego nieznośnego małego gówniarza, życząc mu
jednocześnie serdecznie śmierci i potępienia.
Ram spostrzegł, że napięcie między tymi dwojgiem może doprowadzić do złego, próbował
więc lać oliwę na wzburzone fale.
- Poza tym niedługo przybędzie czterech nowych członków eskorty - oznajmił krótko.
W końcu Reno odwrócił wzrok od Indry i skoncentrował się na Ramie.
- O, tak, z pewnością ci nowi będą ulepieni z tej samej gliny, co ci tutaj. Nie zamierzam z
wami iść.
W oczach czterech ubranych na biało mężów pojawił się paniczny strach.
- Ależ Wasza Wysokość!
Wybrany triumfował, mogąc im tak okropnie dokuczyć.
- Poczekajmy, dopóki nie przyjdą nasi towarzysze - rzekł Ram spokojnie.
Indra przyglądała się chłopcu, który teraz prowadził rokowania z czterema swoimi
ziomkami. Na czole chłopca dostrzegła znak, który w pierwszej chwili wzięła za znak
kastowy, teraz jednak przekonała się, że to wrodzone znamię, mające niemal dokładnie taki
sam kształt jak znak słońca, który tylekroć widywała.
- Czy on dlatego został wybranym? - zapytała Roka, ponieważ Ram był zajęty ze starcami.
- Częściowo tak - odparł Rok. - Poza tym urodził się we właściwym dniu, a jako niemowlę
wybrał właściwe symbole ze zbioru różnych przedmiotów.
Dokładnie tak, jak mały lama, pomyślała Indra. Wygląda to na bardzo stary rytuał.
Sięgający może nawet do czasów Atlantydy?
- Wybrany czy nie, to jest małe monstrum - mruknęła pod nosem.
- Nie ty jedna masz o nim takie zdanie - odpowiedział Rok. - I właśnie dlatego ciebie
wyznaczono na jego opiekunkę w Królestwie Zwiatła.
- Ale dokładnie dlaczego? Dlaczego właśnie ja? Wtrącił się Armas:
- Powinniście byli wyznaczyć Siskę. Ona była tak samo arogancka i świadoma swego
znaczenia, kiedy przyszła do nas z mrocznych lasów. A poza tym ona jest prawdziwą
księżniczką. Jak widać, tytuły wiele znaczą dla tych ważniaków.
- Siska jest za młoda - stwierdził Rok. - Nie dałaby sobie rady z tak trudnym zadaniem.
Poza tym nie mogliśmy ryzykować, że ci dwoje zakochają się w sobie.
Indra miała na końcu języka mnóstwo protestów, nie zdołała ich jednak wypowiedzieć, bo
zameldowano przybycie nowych gości.
- Och, Bogu dzięki - westchnęła cala piątka jednocześnie. Wszyscy patrzyli w stronę drzwi,
Reno z uwagą, ubrani na biało starcy bardzo, bardzo chłodno z pogardliwymi minami. Nie
oczekiwali niczego wyjątkowego...
Ale wkrótce unieśli w górę brwi. Zdumieni przyglądali się czworgu wchodzącym do
pokoju. Strażnik Góry był Obcym. Wiedzieli, że nie mają się czego obawiać z jego strony,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]