[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 A ty poznałaś je tylko ze złej strony, Hester. Spójrz i ui mnie  za\ądał.  Kiedy
wreszcie przestaniesz oceniać wszystkich według ojca Radleya?
 Tylko takie mam doświadczenia.  Strąciła jego ręce. Mitch, bardzo mi pochlebia,
\e chcesz się ze mną o\enić.
 Przestań się wygłupiać.
 Proszę. Zale\y mi na tobie. Wiem tylko jedno: \e nie chcę cię stracić.
 Mał\eństwo tego nie spowoduje, Hester.
 Mitch, przepraszam, ale nie potrafię myśleć o mał\eństwie. Jeśli teraz będziesz
chciał ze mną zerwać, zrozumiem to. Ale... wolałabym, \eby pozostało tak, jak jest.
Wło\ył ręce do kieszeni. Dobrze znał tę swoją cholerną wadę: wszystko robił za
szybko i za gwałtownie. Jednak do
furii doprowadzała go myśl, \e bezsensownie marnują czas, który mogliby spędzić
razem.
 Na jak długo, Hester?
 Na tak długo, jak będzie to trwać.  Zamknęła oczy.  Przepraszam, jeśli zabrzmiało
to niegrzecznie. Wiele dla mnie znaczysz. Więcej, ni\ mogłam sobie wyobra\ać.
Mitch dotknął palcem jej policzka i poczuł, \e palec jest mokry.
 Cios poni\ej pasa  stwierdził, obserwując łzę.
 Przepraszam, samo tak wyszło. Nie miałam pojęcia, \e to planowałeś, \e wymyśliłeś
coÅ› takiego.
Zaśmiał się gorzko.
 We wszystkich trzech wymiarach.
 Zraniłam cię. Nie masz pojęcia, jak bardzo tego \ałuję.
 Nie, sam się o to prosiłem. Prawda jest taka, \e ta myśl nie ma nawet tygodnia.
Chciała dotknąć jego dłoni, lecz zatrzymała rękę w pół drogi.
 Mitch, nie moglibyśmy o tym zapomnieć? Wrócić do punktu, w którym byliśmy
przed tÄ… rozmowÄ…?
Poprawił jej kołnierz.
 Niestety nie. Ju\ postanowiłem, Hester. Rzadko coś postanawiam, ale jeśli ju\, to nie
ma odwrotu.  Spojrzał na nią \arliwie.  Zamierzam się z tobą o\enić, prędzej czy pózniej.
Jeśli pózniej, to trudno. Dam ci trochę czasu na oswojenie się z tą myślą.
 Mitch, ja nie zmienię zdania. Byłabym nieuczciwa, pozwalając ci sądzić, \e jest
inaczej. Chodzi o obietnicę, którą sobie zło\yłam.
 Niektóre obietnice najlepiej jest złamać.
Pokręciła głową. Nie wiem, co jeszcze powiedzieć. Chciałabym tylko... Nic nie mów.
Porozmawiamy o tym pózniej. Odwiozę iC do banku.
Nie. Naprawdę nie  dodała, gdy chciał się sprzeciwić. Potrzebuję trochę spokoju,
\eby pomyśleć. W twojej obecności to niemo\liwe.
Dobry początek, tylko następnym razem, gdy poproszę i ic o rękę, nie płacz. To
fatalnie działa na moje ego. Do zobaczenia, pani Wallace. Dziękuję za drugie śniadanie.
()szołomiona, ruszyła w kierunku drzwi. Pózniej do ciebie zatelefonuję. Tak, zrób to. Będę
czekał. Zamknął za nią drzwi i cię\ko się o nie oparł. Boli?  pomyślał. Tak. Gdy ukochana
osoba odmawia... Prze\ył to ju\ kiedyś w Nowym Orleanie, lecz do tego nie sposób się
przyzwyczaić. Dostał maczugą po łbie i teraz boli, cholernie boli. Nie zamierzał jednak
ogłaszać kapitulacji. Gdy nie udaje .iv frontalny atak, trzeba wymyślić inny sposób. Subtelny,
sprytny i tym razem nie do odparcia. Spojrzał z namysłem na Taza.
 Jak myślisz, dokąd Hester chciałaby pojechać na nasz miesiąc miodowy?
Pies pisnął i przetoczył się na plecy.
 Nie, co ty, Bermudy są przereklamowane. Myśl dalej. Ja le\ będę myślał.
ROZDZIAA 10
£vadley, zachowujcie siÄ™ trochÄ™ ciszej, proszÄ™.
Hester zdjęła z szyi miarkę i przyło\yła do ściany. Doskonale, pomyślała, skinąwszy z
satysfakcją głową. Wyjęła zza ucha ołówek i zaznaczyła dwa miejsca na gwozdzie.
Mała, szklana półka, którą chciała powiesić, stanowiła jej prezent dla samej siebie.
Była jedną z tych całkowicie niepotrzebnych rzeczy, które sprawiają przyjemność. Przez lata
z konieczności nauczyła się tych wszystkich domowych czynności, które są męską domeną.
Ale nie miała wyboru. Chwyciła młotek i przyło\yła pierwszy gwózdz. Uderzyła dwa razy,
gdy przerwało jej pukanie do drzwi.
 Chwileczkę!  krzyknęła i wbiła gwózdz do końca. Z pokoju Radleya dochodziły
salwy artylerii przeciwlotniczej i świst pocisków. Wyjęła z ust drugi gwózdz i schowała go do
kieszeni.  Rad, aresztują nas za zakłócanie spokoju!
Podeszła do drzwi i otworzyła je. Zobaczyła Mitcha.
 Cześć.
Miłe zaskoczenie, jakie ujrzał w oczach Hester, było dla niego nagrodą. Od
nieszczęsnych oświadczyn minęły dwa dni. Przez cały ten czas intensywnie myślał. Miał
nadzieję, \e Hester równie\.
 Mała przebudowa?  zapytał, spoglądając na młotek.
 Tylko wieszam półkę. Wejdz.
Gdy wszedł, spojrzał na drzwi pokoju Radleya. Wydobywający się stamtąd ryk
silników sugerował potę\ny atak lotniczy.
 Nie wspomniałaś, \e zaczęłaś prowadzić wesołe miasteczko.
 To moje najskrytsze marzenie. Rad!  krzyknęła.  Oni podpisali traktat pokojowy!
Wstrzymać ogień!  Uśmiechnęła się do Mitcha i wskazała fotel.  U Radleya jest Josh. I
Ernie. Ernie mieszka na górze i chodzi z Radem do szkoły.
 Wiem, dziecko Bittermanów, znam go. Całkiem fajna półeczka.
 To prezent za dobrze zakończony miesiąc w National Trust.  Hester przeciągnęła
palcem po szklanej krawędzi. Marzyła o tej półce bardziej ni\ o nowym kostiumie.
 DajÄ… wam takie prezenty?
 Nie. Sama sobie dałam.
 Dobra myśl. Chcesz, \ebym to do końca umocował? Spojrzała na młotek.
 Nie, dziękuję, poradzę sobie. Usiądz wreszcie, zrobię ci kawę.
 Skoro ty wieszasz półkę, to ja zrobię kawę.  Pocałował ją w czubek nosa.  1
zrelaksuj siÄ™, dobrze?
 Mitch.  Gdy ruszył w kierunku kuchni, chwyciła go za ramię.  Strasznie się cieszę,
\e cię widzę. Bałam się, wiesz, \e jesteś na mnie zły.
 Zły?  Spojrzał na nią ze zdziwieniem.  O co?
 O...  Urwała, gdy\ patrzył na nią z wielkim zaciekawieniem. Zaczęła się
zastanawiać, czy jego oświadczyny po
prostu jej się nie przyśniły.  O nic.  Wydobyła z kieszeni gwózdz.  Zrób sobie
kawÄ™.
 Dziękuję.
Uśmiechnął się, gdy się odwróciła. Osiągnął to, co zaplanował. Wprowadził do jej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elpos.htw.pl