[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mi tronie.
Kelly ściskała Neda za ramię tak mocno, że musiał siłą rozewrzeć jej palce.
To nieprawda... nieprawda szepnęła. Ned, powiedz mi, że śnię. %7łe to koszmar.
Jeśli tak, jest to nasz wspólny koszmar powiedział cicho chłopak.
Wypędzam cię, zły duchu! krzyknęła do Belzebuba panna Paleforth. To miejsce jest
czyste, wolne od twej ohydnej obecności. Musisz odejść! I nie wrócisz tu nigdy!
Nie masz tyle mocy, żeby mnie wygnać, moja droga odparł spokojnie Belzebub. Jestem
tu, ponieważ we mnie wierzą. Włochate usta rozchyliły się w okrutnym uśmiechu, ukazując
włochate zęby, spomiędzy których wysunął się włochaty język. Nie pocałujesz mnie? Czyż nie
mówi się, że miłość wszystko zwycięży?
Panna Paleforth cisnęła we włochatego stwora resztką soli, ale on znów tylko się roześmiał. A
potem uniósł głowę na grubej jak cielsko pytona, wydłużającej się szyi i kołysząc się niczym wąż,
zaczął powoli przesuwać się w ich stronę. Jego ślepia były rozwarte, wargi nadal rozchylone.
Panna Paleforth stała nieruchomo jak sparaliżowana. Była blada jak śmierć.
Uciekajmy! krzyknął Ned, łapiąc ją za ramię. Oprzytomniej, kobieto! Kelly, rusz się,
proszę! Musimy uciekać!
Ale panna Paleforth, zahipnotyzowana spojrzeniem Belzebuba, patrzyła na niego, jakby nie
rozumiała, o co mu chodzi.
131
Uciekajmy! powtórzył Ned.
Szyja Belzebuba stawała się coraz dłuższa, jego głowa sięgała już niemal sufitu.
Pobiegli po schodach najszybciej, jak potrafili. W połowie drogi panna Paleforth poślizgnęła się i
upuściła swoją torbę; wysypały się z niej grzebienie, spinki do włosów, koraliki, drobne monety i
puderniczka. Oddychając ciężko, próbowała pozbierać rozsypane drobiazgi, ale Ned krzyknął:
Zostaw to, kobieto!" i niemal siłą wciągnął ją na górę. Głowa Belzebuba zbliżała się do nich
niebezpiecznie, w jego ustach pojawiły się ostre jak brzytwa zęby.
Cała trójka zdołała jednak uciec do salonu i zatrzasnąć za sobą drzwi.
Stali w milczeniu, patrząc na siebie i oddychając ciężko.
I co teraz? przerwała ciszę Kelly. Panna Paleforth opadła na jeden z foteli.
Nie wiem, doprawdy nie wiem wyznała. Najwyrazniej brakuje mi sił, by go wygnać.
Słyszeliście, co powiedział, prawda? Jestem tu, ponieważ we mnie wierzą". Ten, kto go przywołał,
obojętnie kim jest, głęboko w niego wierzy, tak mocno, że powołał go do życia. Musimy znalezć
tego kogoś... i powstrzymać go.
Nie mam najmniejszych wątpliwości, że chodzi o Simona Crane'a prychnął Ned. Może i
miał zadowalające policję alibi, ale jest przecież jedyną osobą, która znała i Richarda Walkera, i
panią Marshall. Jeśli sam też zmienił się w jakiegoś włochacza, mógł wyjść
132
z mieszkania tak, że nikt go nie zauważył, i dostać się zarówno do Walkera, jak i tutaj.
Co o tym myślisz, Kelly? spytała panna Paleforth.
Nie potrafię uwierzyć w winę Simona odparła z wahaniem dziewczyna ale obawiam się,
że Ned może mieć rację. Wśród nas nie ma nikogo, kto potrafiłby przywołać takiego ducha. Susan
na pewno nie umiałaby tego zrobić. Ani Kevin.
Masz słuszność. Jeśli to Crane, musiał zawrzeć z Szatanem pakt, który tylko on sam może
zerwać. Tylko on jest w stanie wygnać Belzebuba.
Ale jak mamy go do tego skłonić?
Wątpię, by nam się to udało. Musiał mieć jakieś bardzo ważne powody, by przywoływać ducha
tak groznego jak Belzebub; jeśli nam odmówi pomocy, niewiele będziemy w stanie zrobić.
Właściwie jedynym wyjściem byłaby jego śmierć.
A gdyby tak odizolować go w jakiś sposób od świata?
To mogłoby coś dać. Nie miałby dostępu do włosów, więc nie mógłby się zmieniać we
włochatego potwora. A włosy są konieczne do przekształcenia się w demona.
Nie ma pani chyba zamiaru porwać Simona Crane^? zaniepokoił się Ned. Gdzie
mielibyśmy go trzymać? Wuj ma szopę na narzędzia, ale...
Oczywiście, że nie mam zamiaru nikogo porywać. Ale możemy przecież udowodnić, że
zamordował Richarda Walkera oraz panią Marshall, a wówczas policja załatwi tę sprawę za nas.
Policji nie udało się mu niczego udowodnić, więc jak może się to udać nam?
133
Wystarczy powiązać go tylko z jednym morderstwem zauważyła rozsądnie Kelly.
Pamiętacie, co mówiono o zabójstwie Richarda Walkera? Był szantażowany, ale włamano się do
jego biurka i zabrano z niego wszystkie papiery i księgi rachunkowe. Szantażysta i morderca to
prawdopodobnie jeden i ten sam człowiek. Zabił Walkera, bo nie chciał, by stylista poinformował
policję, kim jest.
A jeśli szantażystą jest Crane... mruknął Ned, kiwając głową ze zrozumieniem.
To bardzo prawdopodobne. Pracował u Walkera, kiedy oszpecono Chrissy Black, obcinając jej
włosy. Jest duża szansa, że zachował jego papiery i księgi, że gdzieś je ukrył.
Tu? W salonie? Naprawdę tak myślisz?
Naprawdę to nie wiem przyznała Kelly. Ale chyba warto poszukać.
Przeszukali gabinet Simona, zaglądając do każdej szuflady i na każdą półkę, a nawet pod nie,
ponieważ tam właśnie mogły być przyklejone skradzione papiery. Przeszukali szafkę z ręcznikami i
podręczny magazynek. Nie zapomnieli także o pudełkach po herbatnikach i metalowej kasetce.
Obawiam się, że nic tu nie znajdziemy powiedział po półgodzinnych poszukiwaniach
zrezygnowany Ned. Jeśli Crane nie zniszczył tych papierów, to chyba trzyma je w domu.
Gdyby mogły go obciążyć zauważyła panna Paleforth pewnie by je zniszczył, nie
sądzicie?
To oczywiście możliwe przyznała Kelly. Ale
134
Simon jest prawdziwym człowiekiem interesu... jest doskonale zorganizowany i bardzo
systematyczny. Zawsze musi mieć wszystko udokumentowane. Nie wyrzuca papierów.
Dobrze, załóżmy więc, że je zachował. I co z tego?
Wyjechał do Birmingham. Wróci dopiero jutro, warto o tym pamiętać. Możemy włamać się do
jego mieszkania, znalezć te papiery i po prostu je zabrać. W ten sposób zdobędziemy potrzebne
nam dowody.
Czyś ty oszalała, dziewczyno? Włamywać się do mieszkania kogoś, kto potrafi zmieniać się we
włochatego potwora, zdolnego rozerwać człowieka na strzępy gołymi rękami?
A masz lepszy pomysł?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]