[ Pobierz całość w formacie PDF ]
odrzuciła jego propozycji tak, jak zrobiłoby to wiele kobiet na jej miejscu.
- Oczywiście, przyjdz, chociaż Bóg wie, co będziemy jedli. W
najgorszym razie sardynki i groszek z puszki.
Roześmiał się.
62
RS
- Mam chyba lepszy pomysł. Przyjadę po ciebie o wpół do ósmej i
pojedziemy coś zjeść w pubie, a potem do ciebie, ogrzać dom i napić się
kawy. Dobrze?
Uśmiech w jego oczach rozgrzał ją od stóp do głów. Nagle rozbawiła
ją myśl, że jeśli tak samo uśmiechnie się w jej domu, mogą zająć się
tapety. Zachichotała.
- Cudownie. A teraz, co z naszymi przyszłymi mamami?
Popołudnie w poradni dla kobiet było bardzo pracowite. Panna
Harding miała upławy i Polly zrobiła jej wymaz. Pojawiły się także dwie
nowe pacjentki. Jedną z nich była pani Major, której udało się już na tyle
opanować poranne mdłości, że jadła tyle, ile było potrzeba. Nowi pacjenci
zawsze zabierali więcej czasu. Trzeba było zrobić z nimi dokładny
wywiad i przeprowadzić różne dodatkowe badania, tak że dzień pracy
Polly nieco się przedłużył.
Kiedy znalazła się już w domu, miała bardzo niewiele czasu, aby
napalić w piecu i znalezć coś, co mogłaby na siebie włożyć. Jednocześnie
czekała, aż nagrzeje się woda na szybką kąpiel. Może lepszy byłby
prysznic, ale kiedy Polly weszła do lodowatej łazienki, natychmiast
porzuciła tę myśl. Tak więc, czekając na wodę, z rozpaczą przeglądała
swoje ubrania.
Powiedział: do pubu. Może dżinsy? Nie, to zbyt przyziemne.
Sukienka? Ale jaka? Codzienna czy ta jeszcze nie noszona? Nie mając
zbyt wielkiego wyboru, Polly stwierdziła ponuro, że tak naprawdę nie ma
nic odpowiedniego, i w końcu zdecydowała się na dżinsy i piękny, ręcznie
robiony, czarny mohairowy sweter z aplikacją z kolorowej skóry i
jedwabiu, ozdobioną paciorkami. Był to jej ulubiony strój i jedyny
63
RS
naprawdę ekstrawagancki nabytek w jej szafie. Doszła do wniosku, że ten
wydatek był bardzo sensowny.
Dzwonek u drzwi rozległ się właśnie wtedy, kiedy wciągała go przez
głowę. W panice spojrzała na siebie w lustrze, zanim pobiegła otworzyć
drzwi. Nie była umalowana, a wilgotne loki spadały w nieładzie na jej
twarz. Bose stopy kuliły się od zetknięcia z zimną podłogą. Stojąc na
jednej nodze, otworzyła drzwi i aż krzyknęła ze zdziwienia.
Przed drzwiami stał Matt z ogromnym bukietem kwiatów w ręku i
uśmiechał się do niej wyzywająco.
- Z jakiego powodu te kwiaty? - zapytań, gdy wręczył jej bukiet.
- Z tego, że jesteś sobą - powiedział. - Czy zaprosisz mnie do Zrodka,
czy idziesz tak jak jesteś, z mokrą głową i boso?
Uśmiechając się z zażenowaniem, Polly cofnęła się, wpuściła go do
środka i zamknęła drzwi.
- O, Boże, jak tu zimno! Nie masz żadnego ogrzewania?
Pokręciła głową.
- Tylko kominek w salonie, ale gaśnie, jeśli nie dokładać do niego
regularnie. I wtedy zostaje tylko mały grzejnik w mojej sypialni.
- Mam w domu stary piecyk, wiesz, taki z drzwiczkami z przodu.
Myślisz, że właściciel miałby coś przeciwko temu, abym ci go tutaj
wstawił?
- Nie sądzę. Muszę go zapytać. I tak miałam z nim porozmawiać. Ale
chyba się zgodzi, tylko będę musiała sama zapłacić za jego założenie...
- Przecież ci go założę, idiotko! To nie zajmie mi dużo czasu. Mogę
zająć się tym w ten weekend, jeśli chcesz. Spytaj go.
- Tak zrobię. To bardzo uprzejmie z twojej strony.
64
RS
- Bzdura. Nie możemy pozwolić, żeby nasza jedyna pielęgniarka
zeszła na zapalenie płuc, prawda?
Oto kim dla niego jestem i ile znaczę, pomyślała Polly i westchnęła
ciężko.
- Pójdę na górę i skończę się ubierać - powiedziała, wkładając kwiaty
do umywalki. Poszła do swego pokoju, starając się ukryć rozczarowanie.
Wysuszyła i uczesała włosy, szybko nałożyła delikatny makijaż i
wciągnęła na nogi buty. Było jej zimno. Kąpiel okazała się niezbyt gorąca
i zmarzła w niej bardziej, niż gdyby zdecydowała się na szybki prysznic.
Ale przynajmniej będzie czysta, kiedy będą przyjmować ją do szpitala z
powodu przechłodzenia organizmu!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]