[ Pobierz całość w formacie PDF ]
skrawkami szynki. A zaraz potem zaczął się krztusić.
Złapał za imbryk, przytknął dzióbkiem do ust i zaczął pić
łapczywie. Wielkie nieba! Ona do tej potrawki wsypała chyba
całą beczkę soli! Powinien był dwa razy pomyśleć, zanim
przystał na to jej gotowanie!
Przepłukał gardło i zajrzał do spiżarni. A tam pustki,
nawet jednego jedynego jabłka! Trudno, wychodzi na to, że
uda się na spoczynek z pustym żołądkiem, przedtem jednak
wypada posprzątać ze stołu. Kiedy miał zamiar zimną
potrawkę z talerza Chloe wrzucić do kubła, coś go tknęło.
Nabrał na widelec odrobinę i bardzo ostrożnie włożył do ust.
Posmakował. Wyborne! Chyba najlepsza tego rodzaju
potrawka, jaką jadł w życiu! Czyli to zuchwałe dziewczę
wystrychnęło go na dudka. Przesoliła, owszem, ale tylko jego
porcję. Zaiste, jego gość ma niebywałe poczucie humoru!
Pałał żądzą odwetu. Tym niemniej teraz jego decyzja o
małżeństwie była niezachwiana. Trudno ją zmienić, skoro
widziało się Chloe w cienkiej nocnej koszuli, zakosztowało
pocałunku, a także padło ofiarą psikusa. Po tym wszystkim
trudno sobie wyobrazić, że mógłby poślubić inną kobietę.
Następnego ranka Chloe, kiedy odkryła w kuble resztki
potrawki, aż zagryzła wargi, żeby się głośno nie roześmiać.
Natomiast pusty stół nieco ją zaskoczył. Nie było na nim
żadnych śladów, że ktoś jadł śniadanie, czyli Rush wykazuje
się niebywałym męstwem, skoro decyduje się na dalsze
spożywanie potraw przyrządzonych przez Chloe.
A więc do dzieła! Nalała do kociołka wody, powiesiła go
nad ogniem i pomaszerowała do spiżarni. Bez trudu znalazła
koszyk z jajkami, wzięła też chleb i duży kawałek
ciemnożółtego sera. Wróciła do kuchni, odczekała, aż woda w
kociołku zabulgoce i zalała herbatę w imbryku. Kociołek z
powrotem powiesiła nad ogniem. Pokrajała chleb i położyła na
ruszt, żeby kromki chleba zmieniły się w tosty. Potem
zamieszała bulgoczącą wodę w kociołku i w sam środek wbiła
dwa jajka. Poczekała, aż się zetną, podeszła do drzwi i
zawołała:
- Panie Rush! Zniadanie gotowe!
Oczywiście, że tak. Zapach przypalonych tostów
świadczył, że aż za bardzo. Pobiegła z powrotem do kuchni i
owinąwszy dłoń fartuchem, szybko przełożyła gorące tosty na
talerz. Potem chwyciła za łyżkę cedzakową i zajęła swoje
stanowisko przy kociołku.
Kiedy Rush wkroczył do kuchni, wszystkie jej złe zamiary
natychmiast wyparowały z głowy. Włosy miał rozwichrzone,
ciemne loki opadały na czoło, nadając mu delikatny,
młodzieńczy wygląd. Poza tym, choćby nie wiem jak się
starała, nie mogła zapomnieć tego, co stało się wczoraj w
szopie. Pocałunku.
- Dzień dobry, panno Faraday! - powiedział uprzejmie i
zasiadł za stołem. - Mam nadzieję, że spała pani dobrze?
- Kamiennym snem, panie Rush. To chyba wpływ
zdrowego wiejskiego powietrza - powiedziała równie
uprzejmie. Zdjęła kociołek z ognia i trzymając go przed sobą
w wyciągniętych rękach, podeszła do stołu. Postawiła
kociołek na stole, wyłowiła łyżką jajka i położyła je na talerzu
przed Rushem.
A on chwycił za widelec i zawołał entuzjastycznie:
- Zwietnie! Zrobiła pani je właśnie tak, jak lubię!
Czy z nim aby coś nie tak?! Przecież jajka w koszulkach
powinny być miękkie! Te specjalnie gotowane były zbyt
długo, żeby podniebieniu nie dostarczyć żadnej rozkoszy!
Usiadła naprzeciwko Rusha i zerkając na niego
podejrzliwie, nalała herbaty do jego filiżanki. A on wziął sobie
tosta, zeskrobał przypalony brzeg i posmarował tosta grubo
masłem.
Chloe uszczknęła sobie kawałeczek sera i zaczęła go
pogryzać, nie odwracając wzroku od Rusha. Zajadał z
apetytem. Tylko tak można to było określić, czyli jej plan
spalił na panewce. Na zakończenie kawałkiem czarnego tosta
zebrał resztki żółtka z talerza i włożył sobie do ust.
- A pani nie jest głodna, panno Faraday? - zagadnął. -
Niechże pani też coś zje. Nie powinna się pani głodzić. Co
powie na to pani narzeczony?
- Oni On nigdy nie będzie miał sposobności powiedzieć
mi cokolwiek!
- Czyli jednak nie zamierza pani z nim się spotkać? Nie
stać pani nawet na tak drobną uprzejmość! Cóż za karygodny
brak dobrych manier, panno Faraday!
Chyba tak. Poczuła lekkie wyrzuty sumienia.
- Tak naprawdę, panie Rush, to sama jeszcze nie wiem, co
zrobię. Myślę, że kiedy wrócę do domu, jego już tam nie
będzie. Napiszę do niego, zawsze to łatwiej napisać, wyjaśnię
mu wszystko...
- A może on wcale nie zamierza z pani zrezygnować?
- Nie sądzę. Wiem, że sir Chandler ma wielkie aspiracje
polityczne, tak słyszałam. A ja z moją nadwątloną reputacją
byłabym dla niego tylko ciężarem. Na pewno już mnie nie
chce!
- Nie byłbym tego taki pewien. Zwrócenie pani słowa
teraz byłoby bardzo małostkowe. Nie wolno zostawiać kogoś
w potrzebie.
- Jak to... w potrzebie?
- O pani reputacji będą szeptać za wachlarzami i nad
brandy. Cała socjeta zajmie się spekulacjami na temat, co
zrobił z panią nikczemny porywacz. Tak, panno Faraday!
Stanie się pani ulubionym tematem plotek wyższych sfer!
Oczywiście! Wszyscy będą pewni, że ona... Och, nie!
- Przepraszam, a co pan raptem może wiedzieć o
wyższych sferach? - spytała ostrym głosem. I natychmiast
pożałowała, że nie ugryzła się w język. W oczach Rusha
błysnęło. Jej nieopatrzne słowa jakby zawisły w powietrzu, a
Chloe ze wstydu aż skręcało. Jakże mogła być tak
nieuprzejma? Jak mogła obrazić kogoś, tylko dlatego, że los
okazał się dla niego mniej łaskawy i kazał urodzić się niżej?
Rush ostrożnie odstawił kruchą filiżankę na równie kruchy
spodeczek.
- Oczywiście, że nic. Ale tak sobie teraz myślę, że pani
narzeczony powinien być pani bardzo wdzięczny za uzyskanie
szansy pozbycia się pani.
Ten człowiek nie przepuści żadnej okazji, żeby nie
wepchnąć jej szpili! Całe poczucie winy wyparowało
natychmiast.
- Wczoraj wieczorem miał pan nieco inne zdanie, panie
Rush!
- Drobny błąd, u mnie rzadkość. Zwykle oceniam
wszystko bardzo prawidłowo - rzucił oschłym tonem i wstał. -
[ Pobierz całość w formacie PDF ]